Wielu ma nadzieję, że Stany Zjednoczone są o krok od powszechnej legalizacji marihuany. Zmiany idące w tym kierunku w czasach prezydentury Baracka Obamy rzeczywiście mocno przyspieszyły. Gdy debata na temat legalizacji zatacza coraz szersze kręgi, pojawia się jednocześnie coraz więcej argumentów przeciwko niej. Ostatnio pół żartem pół serio dość ciekawą ich listę przedstawił serwis Cracked.com.
Dziennikarze z USA przede wszystkim przypominają, że marihuana prawdopodobnie jest już... dostatecznie legalna. Przynajmniej za oceanem, gdzie we wielu stanach można bez problemu znaleźć lekarza, który oceni, czy dana osoba kwalifikuje się do tego, by stosować u niej marihuanę w celach leczniczych. Bo właśnie ulga w cierpieniu, którą daje palenie trawki jest przecież głównym argumentem stosowanym przez zwolenników legalizacji. "Ale nie ma niczego leczniczego w tym, że chcesz poimprezować" - podkreślają przeciwnicy.
Szkodzi mniej, ale... szkodzi
Ich kolejny argument również wart jest uwagi. Autorzy Cracked.com zwracają bowiem uwagę, że z chwilą powszechnej legalizacji marihuana szybko przestanie być lekiem. Prawie pewne jest tymczasem, że naprawdę poważnie zacznie mówić się o jej szkodliwości. Amerykańskie lobby na rzecz legalizacji niedawno wymyśliło slogan, który przekonuje, że marihuana to "nowe piwo". Przeciwnicy marihuany dostępnej w każdym sklepie przypominają tymczasem, że powszechny dostęp do "starego piwa" już sprawia, że na całym świecie trwa nieustanna walka z alkoholizmem. Nawet jeśli prawdą jest, że trawka sieje w organizmie mniejsze spustoszenie, trudno uwierzyć, że wielu nie popadnie w niszczące uzależnienie.
Sceptyczni Amerykanie przypominają o jeszcze jednym problemie związanym z marihuaną. Pomijając wszystkie za i przeciw, palenie trawki to wciąż... palenie. I powoduje te same problemy ze zdrowiem co papierosy. Palących legalną marihuanę może czekać więc walka z nowotworem, nadciśnienie, choroby skóry, czy zębów. Trudno wątpić też, że legalna, łatwo dostępna marihuana szybko nie stałaby się ciekawą alternatywą dla klasycznych papierosów. Wszystkie spowodowane nimi problemy ze zdrowiem współczesnych społeczeństw trzeba będzie pomnożyć więc o poprzedni argument.
Żenada na trawie
A teraz nieco żartem, od którego zwykle dziennikarze Cracked.com nie stronią. Ich zdaniem, do najważniejszych argumentów przeciwko legalnej trawce powinna należeć obawa przed tym, jak żenująco wyglądać będą reklamy. A kiedy marihuanę można byłoby sprzedawać w każdym sklepie, przemysł reklamowy z pewnością nie zostałby na ten fakt obojętny. A wtedy w telewizji moglibyśmy oglądać takie produkcje, jak ta, którą puszczano w czasie relacji z zawodów NASCAR.
No i jeszcze jedno... Dziś większość palaczy kupuje trawkę od dealerów, niektórzy uprawiają ją sami. Kiedy marihuana dostanie zielone światło w społeczeństwie, jej uprawa i sprzedaż stanie się wartym gigantyczne pieniądze biznesem. W wymarzonym scenariuszu miłośników tej używki ma być dostępna na każdym kroku. W rzeczywistości oznaczałoby to, że walkę o marihuanowego klienta zaczęłyby toczyć przede wszystkim wielkie korporacje. Które dziś dla większości zwolenników legalizacji marihuany są zwykle ucieleśnieniem wszelkiego zła. No a twarda rynkowa gra trawką bez wątpienia toczyłaby się jak w każdym innym przypadku głównie kosztem jakości. A tu znowu wracamy do każdego wcześniejszego argumentu.