Lata 20. to nie tylko czas niebywałego rozwoju USA. To także okres prohibicji, nielegalnej dystrybucji alkoholu, korupcji i wojen gangów rodzinnych. W Stanach liczyli się wówczas Irlandczycy i Włosi. To oni dzieli między siebie amerykańskie miasta. Kiedy dyplomacja zawodziła, spory rozwiązywano bardzo krwawo. O gangsterskich latach 20. rozmawiamy z doktorem Zbigniewem Kwietniem, historykiem z Ośrodka Studiów Amerykańskich Uniwersytetu Warszawskiego
W serialu HBO ''Zakazane Imperium'' poznajemy Amerykę lat 20. - czasy prosperity i wojny gangów. To właśnie po pierwszej wojnie do głosu w USA doszły gangsterskie rodziny?
Dr Zbigniew Kwiecień: Lata 20. są symboliczne dla dziejów przestępczości zorganizowanej w USA. Stało się to za sprawą wprowadzenia prohibicji. Gangi, czy inaczej mówiąc rodziny gangsterskie zajęły się nielegalną produkcją i sprowadzaniem alkoholu z Meksyku, Kanady i Wyspy Karaibskie. Wówczas ich działalność trafiła do gazet, mówiło się o nich w radiu, stali się bohaterami nowel, książek, a sprawa stała się znana opinii publicznej. Przestępczość zorganizowana istniała już wcześniej u schyłku XIX wieku, ale wtedy nie była taka znana i ciekawa dla pisarzy.
Które narodowości miały najsilniejszą pozycję?
Najgłośniejsi i najskuteczniejszy w tych rozgrywkach byli imigranci. Mówiło się np. o ''Dutch'', ale tu wcale nie chodziło o Holendrów. Tak nazywano ludzi z krajów germańskich, ale mieli oni nieduży wpływ na to, co się działo w amerykańskich miastach. Najbardziej liczącymi się byli w kolejności Irlandczycy, Włosi, czasami też gangi żydowskie.
Chodziło o liczebność?
Oni byli zauważalni, bo działali skutecznie. Obowiązywała ich solidarność - pochodzili z tego samego kraju. Fakt, że środowiska trzymały się etnicznie i kulturowo razem, były nieufne w stosunku do obcych, sprawiał że byli nie tylko skuteczni, ale i dyskretni. Potrafili dotrzymać tajemnicy. Już pod koniec XIX wieku nowojorska policja zorientowała się, że bez agentów włoskich, czy irlandzkich nie da się przeniknąć do przestępczych struktur, więc zaczęli takowych werbować.
O polskich gangach rodzinnych nie ma żadnych wzmianek?
Nie tylko o polskich, ale o słowiańskich w ogóle wtedy nie pisano i nie mówiono. Pojawiają się pojedyncze osoby z polskim nazwiskiem, ale nie wiadomo do końca, czy miały polskie pochodzenie. Proszę pamiętać, że do tej pory w USA bardzo wiele nazwisk z polską końcówką jest noszonych przez Niemców.
Wspomniał pan o solidarności etnicznej, ale wewnątrz gangsterskich rodzin też dochodziło do walki o wpływy.
Oczywiście. Poza tym z czasem niektóre rody traciły swoje wpływy. Najlepszym przykładem jest tutaj Al Capone, którego upadek pokazuje, że sam nie był jednak tak wpływową postacią, a ludzie którzy za nim poszli, nie byli tak potężni. Trafił przecież do więzienia.
A w latach 20. mimo działalności przestępczej wcale nie było to łatwe, bo przecież mafie rodzinne miały sowicie opłacanych przyjaciół w policji, urzędach, sądach.
Korupcja kwitła wtedy na szeroką skalę. Gangsterzy działali nie tylko swobodnie, ale i ostentacyjnie, arogancko traktując prawo i władzę. Tak było mniej więcej do połowy lat 30., czyli łączy się to ze zniesieniem prohibicji. Alkohol staje się znów legalny, więc nielegalna dystrybucja przestaje być dochodowa. Poza tym coraz skuteczniej działa nieudolna na początku policja. Zebrane doświadczenie zaczęło przynosić skutek. Mieszkańcy to docenili.
Donosy?
Nie tylko. Pod koniec lat 20. kończy się społeczna tolerancja dla tej działalności. Gangsterzy przestają być bohaterami, którymi na początku byli, rządzili miastem, pomagali potrzebującym, utrzymywali pozorny porządek. Ludzie są przestraszeni brutalnością ich działań. Porachunki przenoszą się na ulice, działają w biały dzień, coraz częściej giną przypadkowi przechodnie. Nie wspierają ich już, nie chronią, nie głosują na ich ludzi.
W serialu ''Zakazane imperium'' pojawia się kilka miast: Nowy Jork, Atlantic City, Chicago. Rzeczywiście były najbardziej gangsterskimi miastami Ameryki?
Możemy do tej listy dodać jeszcze Las Vegas, w którym inwestowano w okresie międzywojennym. Trzeba też wspomnieć o San Francisco i miastach zachodniego wybrzeża. Tam władzę w wielu dziedzinach przestępczości mieli imigranci azjatyccy, w szczególności Chińczycy. Żyli w izolacji, więc nie mieli ani takiej siły, ani takiego rozgłosu. Gangi działy więc wśród Chińczyków i wobec Chińczyków. W późniejszych latach, kiedy się już nieco wtopili w amerykańskie środowisko, rozwinęli działalność również w innych miastach.
Czy miasta rzeczywiście były skrupulatnie, niemal co do budynku dzielone między imigrantów?
Tak. Chociaż nie było sytuacji, że całe miasto należało do gangów irlandzkich, czy włoskich. Dzieli się dzielnicami. Zawierali umowy i toczyli wojny, jeśli ktoś wchodził na ich teren. Na zewnątrz było widać narodową solidarność, a wewnątrz między rodzinami trwała walka o wpływy i pozycję.
Jak długo gangsterskie rodziny miały rzeczywiście mocną pozycję w USA?
Lata 20. i 30. to dla nich czas prosperity, ale pozycję mieli do końca lat 50. Później wielu przeniosło działalność na Kubę, szczególnie do Hawany. Kuba stała się rajem dla przestępczości zorganizowanej. Władza była tam już skorumpowana w okresie amerykańskiej prohibicji. Inwestowano tam w nielegalną działalność, prano pieniądze, przemycano, wszyscy o tym wiedzieli i wszyscy na tym zarabiali. Skończyło się to jak władzę przejął Fidel Castro. Ograniczenie wpływów w amerykańskich miastach wcale nie oznaczało jednak, że rodziny gangsterskie przestały prowadzić działalność. Przenieśli się po prostu na inne pola: hotelarstwo, turystyka, narkotyki, prostytucja. Do dziś zorganizowana przestępczość, także ta etniczna, kontroluje część tych źródeł dochodu - ale już w sposób dyskretny.