
Masz dość wyścigu szczurów w stolicy, twoje rodzinne miasto tylko cię ogranicza? Może czas pomyśleć o przeprowadzce nad morze? – Myślałem, że będę tylko od czasu do czasu przyjeżdżał do Gdańska pracować. W pewnym momencie zauważyłem, że jest mi tu jednak o wiele lepiej niż w Warszawie – mówi rodowity warszawiak, Mateusz Kusznierewicz. – Konieczność przeniesienia się do Warszawy byłaby dla mnie naprawdę dużym wyrzeczeniem – wyznaje posłanka Agnieszka Pomaska. W czym tkwi magia nadbałtyckiej aglomeracji?
REKLAMA
Kariera, życie na poziomie, wielkie pieniądze - to wszystko tylko w Warszawie? Tak sądzi wielu Polaków, którzy od lat szturmują stolicę w poszukiwaniu szczęścia. To samo myślą więc i warszawiacy, którzy nie dowierzają, że można realizować się i naprawdę dorobić gdziekolwiek indziej. Gdy z kolegami ze stołecznych redakcji spotykamy się realizując materiały w Trójmieście pojawia się to samo zaskoczenie. Jak to, można pracować dla wielkiego, ogólnopolskiego serwisu na co dzień mieszkając nad Motławą? Można, bo na Warszawie świat się nie kończy. I choć we wielu miejscach nad Wisłą często prędzej czy później czeka zderzenie ze szklanym sufitem, nad Bałtykiem wciąż mamy morze możliwości.
Przecież to koniec świata...
– Na początku myślałem, że będę tylko od czasu do czasu przyjeżdżał do Gdańska. Okazało się jednak, że jest mi tu bardzo dobrze. Często przyjeżdżaliśmy więc z całą rodziną. Po kilku miesiącach postanowiliśmy spędzać tu wiosnę i lato, a na zimę wracać do Warszawy. Kupiliśmy więc mieszkanie w samym centrum z widokiem na morze. I zaczęło się nam tu układać. Poznaliśmy wielu fajnych ludzi. Dziś jestem pewien, że nowych przyjaciół. W pewnym momencie zauważyliśmy, że jest nam tu o wiele lepiej niż w Warszawie. I zostaliśmy na stałe – tak przeprowadzkę do Gdańska wspomina Mateusz Kusznierewicz.
– Na początku myślałem, że będę tylko od czasu do czasu przyjeżdżał do Gdańska. Okazało się jednak, że jest mi tu bardzo dobrze. Często przyjeżdżaliśmy więc z całą rodziną. Po kilku miesiącach postanowiliśmy spędzać tu wiosnę i lato, a na zimę wracać do Warszawy. Kupiliśmy więc mieszkanie w samym centrum z widokiem na morze. I zaczęło się nam tu układać. Poznaliśmy wielu fajnych ludzi. Dziś jestem pewien, że nowych przyjaciół. W pewnym momencie zauważyliśmy, że jest nam tu o wiele lepiej niż w Warszawie. I zostaliśmy na stałe – tak przeprowadzkę do Gdańska wspomina Mateusz Kusznierewicz.
Rodowity warszawiak dziś jest ambasadorem Gdańska ds. morskich. Kusznierewicz podkreśla, że nad Bałtykiem zaskoczyły go możliwości, które daje to miejsce. W wir pracy wpadł nie tylko on, ciekawszą niż w stolicy pracę łatwo znalazła też jego żona. – Tu bardzo dużo się dzieje. Biznes może nie jest na takim poziomie jak w Warszawie, ale za to można robić o wiele ciekawsze rzeczy – stwierdza mistrz olimpijski.
Morze możliwości
Kusznierewiczowie nie są wyjątkiem. Apartamentowce przy gdańskiej marinie, na sopockim Monciaku, czy słynny gdyński Sea Tower, to od dawna ulubiony punkt przeprowadzek wielu gwiazd showbiznesu, sportu, czy najbogatszych przedsiębiorców. Część nad Bałtykiem szuka spokoju, ale wielu powiela scenariusz, o którym mówi Mateusz Kusznierewicz. Żyje im się tu lepiej, więc powoli przenoszą do Gdańska, Gdyni, czy Sopotu całe swoje życie i interesy. Bo historie rodowitych mieszkańców Trójmiasta pokazują, że wielką karierę i równie wielkie pieniądze można zrobić tu tak samo, jak w Warszawie, która równie łatwo wynosi na szczyt, jak i ściąga na samo dno.
Kusznierewiczowie nie są wyjątkiem. Apartamentowce przy gdańskiej marinie, na sopockim Monciaku, czy słynny gdyński Sea Tower, to od dawna ulubiony punkt przeprowadzek wielu gwiazd showbiznesu, sportu, czy najbogatszych przedsiębiorców. Część nad Bałtykiem szuka spokoju, ale wielu powiela scenariusz, o którym mówi Mateusz Kusznierewicz. Żyje im się tu lepiej, więc powoli przenoszą do Gdańska, Gdyni, czy Sopotu całe swoje życie i interesy. Bo historie rodowitych mieszkańców Trójmiasta pokazują, że wielką karierę i równie wielkie pieniądze można zrobić tu tak samo, jak w Warszawie, która równie łatwo wynosi na szczyt, jak i ściąga na samo dno.
Gdy Tomasz Deker kilka lat temu zdobył mistrzostwo świata w cukiernictwie, wcale nie przeniósł swojej pracowni do stolicy, czy zagranicę. Został w Trójmieście i powoli stąd podbija cały kraj otwierając nowe, a już renomowane cukiernie. Podobnie kultowa pracownia cukiernicza "Fajne Baby" nad Motławę ściąga najlepszych z całej Polski. A w Gdyni startują unikalne knajpki takie, jak "Śródmieście". Konkurujące sławą z najpopularniejszymi punktami na mapie stolicy .
Wolniej znaczy lepiej?
– Bardzo dużo się tu dzieje, a jednocześnie tempo życia jest zupełnie inne. Dokoła nie widać tego wyścigu szczurów rządzącego Warszawą. Tam mnóstwo osób w poniedziałek przyjeżdża, a w piątek szybko ucieka. Stolica czasami jest w weekendy opustoszała. W Trójmieście tymczasem weekendami życie aż pulsuje – zapewnia Kusznierewicz. W Gdańsku, Gdyni i Sopocie urzeka go jednak szczególnie ten codzienny, nieco leniwy rytm dnia. – Tu się popołudnia spędza z ludźmi, a Warszawie po pracy wraca się do domu i zajmuje swoimi sprawami. Mało kto ma ochotę zapraszać kogoś do domu. W Gdańsku czas spędza się w domach przyjaciół – mówi.
– Bardzo dużo się tu dzieje, a jednocześnie tempo życia jest zupełnie inne. Dokoła nie widać tego wyścigu szczurów rządzącego Warszawą. Tam mnóstwo osób w poniedziałek przyjeżdża, a w piątek szybko ucieka. Stolica czasami jest w weekendy opustoszała. W Trójmieście tymczasem weekendami życie aż pulsuje – zapewnia Kusznierewicz. W Gdańsku, Gdyni i Sopocie urzeka go jednak szczególnie ten codzienny, nieco leniwy rytm dnia. – Tu się popołudnia spędza z ludźmi, a Warszawie po pracy wraca się do domu i zajmuje swoimi sprawami. Mało kto ma ochotę zapraszać kogoś do domu. W Gdańsku czas spędza się w domach przyjaciół – mówi.
Mateusz Kusznierewicz przekonuje, że od Trójmiasta wielu powinno przyciągać także to, że tu zwykle nie pracuje się do późna. Większość ludzi kończy pracę popołudniu i rzadko w firmach panują standardy, by przesiadywać za biurkiem do późnego wieczora. Pojawia się więc czas na przyjemności. – W Trójmieście wciąż jest również pełno naprawdę ciekawych wydarzeń. Festiwali, koncertów, wystaw, a w Warszawie więcej było raczej pokazów mody, czy jakichś eventów. Tu rządzi wolność i kultura – przekonuje.
Mały wielki świat
To tu przecież rozpoczęła się historia polskiego rocka. Sopocki SPATiF wiele lat należał do Agnieszki Osieckiej i Seweryna Krajewskiego, który jest sopocianinem. Grzegorz Skawiński często w wywiadach podkreśla, że ani w czasach O.N.A., ani liderując Kombii nigdy nie wybierał się nigdzie z Trójmiasta. Behemot od lat zdobywa miliony fanów ciężkiego grania na całym świecie. Nergal jest uważany z jednego z najlepszych gitarzystów deathmetalowych, ale na co dzień wciąż mieszka na jednym z blokowisk.
To tu przecież rozpoczęła się historia polskiego rocka. Sopocki SPATiF wiele lat należał do Agnieszki Osieckiej i Seweryna Krajewskiego, który jest sopocianinem. Grzegorz Skawiński często w wywiadach podkreśla, że ani w czasach O.N.A., ani liderując Kombii nigdy nie wybierał się nigdzie z Trójmiasta. Behemot od lat zdobywa miliony fanów ciężkiego grania na całym świecie. Nergal jest uważany z jednego z najlepszych gitarzystów deathmetalowych, ale na co dzień wciąż mieszka na jednym z blokowisk.
Gdy Liroy na początku lat 90-tych szukał szansy na wyrwanie się z Kielc, w których hip-hop nie przebijał się łatwo, nowy dom znalazł w Gdyni. Potem zjechał kawał świata, by wreszcie znowu wrócić do Trójmiasta. Na gdańskim Starym Mieście sąsiaduje w jednej z kamienic z sędziwymi staruszkami, ale wcale nie zwalnia tempa i realizuje tu kolejne projekty.
– Zobaczyłam polskie morze i zakochałam się w tym miejscu – zdradziła w jednym z wywiadów legendarna afrykańska topmodelka i pisarka Waris Dirie. Autorka bestsellerowego "Kwiatu pustyni" od kilku lat ma willę nad samym brzegiem Bałtyku. I nie czuje się ani trochę odcięta od świata. Skarży się tylko, że zimy są w Trójmieście trochę zbyt trudne do przetrwania.
Tylko nie do Warszawy!
– Każdy kto zna trochę Gdańsk, wie jak tu się mieszka - mówi Agnieszka Pomaska. Inaczej niż większość jej koleżanek i kolegów z Sejmu, po zdobyciu mandatu nie przeprowadziła się szybko do stolicy. – To ma swoje konsekwencje, bo często muszę odmawiać udziału na przykład w programach telewizyjnych, które zwykle nagrywane są w Warszawie. Wybrałam jednak Gdańsk, bo tu są moi wyborcy. No i trochę też z pobudek bardzo egoistycznych – przyznaje posłanka.
– Każdy kto zna trochę Gdańsk, wie jak tu się mieszka - mówi Agnieszka Pomaska. Inaczej niż większość jej koleżanek i kolegów z Sejmu, po zdobyciu mandatu nie przeprowadziła się szybko do stolicy. – To ma swoje konsekwencje, bo często muszę odmawiać udziału na przykład w programach telewizyjnych, które zwykle nagrywane są w Warszawie. Wybrałam jednak Gdańsk, bo tu są moi wyborcy. No i trochę też z pobudek bardzo egoistycznych – przyznaje posłanka.
Młoda posłanka jest najlepszym przykładem, że w Trójmieście można robić karierę i wcale nie trzeba rzucać wszystkiego i uciekać do stolicy lub na zachód. – Głównym motywem wyjazdu czasem bywały praca i pieniądze. Dziś tutejszy rynek pracy się jednak bardzo zmienia i możliwości zrobienia ciekawej kariery w tym miejscu pojawia się coraz więcej – ocenia. – Dla mnie naprawdę dużym wyrzeczeniem byłaby konieczność przeniesienia się do Warszawy. Bo Trójmiasto daje zbyt wiele - przyznaje Agnieszka Pomaska.
