– Jeżeli pan mnie nie chce słuchać, to ja też pójdę spokojnie – powiedział Władimir Kirianow, gość programu "Bronisław Wildstein". Jednak na prowadzącym nie zrobiło to najmniejszego wrażenia, gdyż odparł krótko: – Jeżeli pan chce, może pan pójść – stwierdził. Rosjanin wyszedł z programu. Co ciekawe, chwilę przed nim zrobił to też inny gość: prof. Andrzej Nowak.
Ten program w TV Republika z pewnością przejdzie do historii. Jednak nie ze względu na jego merytoryczne walory, a na incydenty, do których doszło w jego trakcie. Prowadzący zastosował nietypowe standardy, które polegały nie na przepytywaniu gościa, a na wyjaśnianiu mu własnego stanowiska.
Rozmowa dotyczyła stosunków na linii Polska-Rosja, które dla polskiej prawicy mają niezwykłe znaczenie. Sowietolog prof. Andrzej Nowak mówił o działaniach Rosji, które polegają na ćwiczeniach ataku nuklearnego na Polskę. W odpowiedzi na te zarzuty, rosyjski dziennikarz Władimir Kirianow stwierdził, że ataku jądrowego się nie ćwiczy – Przecież to naciska się guzik i już – mówił redaktor naczelny "Rosyjskiego Kuriera Warszawy".
Prof. Andrzej Nowak stwierdził, że Kirianow wciąż mu przerywa – Nie zamierzam dłużej rozmawiać. To jest po prostu popis imperialnej buty – powiedział sowietolog, po czym opuścił studio TV Republika.
Bronisław Wildstein pouczał Władimira Kirianowa, aby ten się uspokoił. Jednak emocje widać było przede wszystkim po stronie samego Wildsteina. – Pan cały czas mówi, przerywa pan innym. Pan nie dyskutuje, bo dyskusja zakłada, że do końca wysłuchuje się argumentów drugiej strony – mówił do Kirianowa, przez którego prof. Nowak opuścił studio.
Rosjanin ripostował, że jest jedynym reprezentantem strony rosyjskiej w związku z czym musi się bronić. – Pan rzeczywiście prezentuje imperialną postawę Rosji. Nawet nie pozwala mi pan w tej chwili skończyć. Niechże się pan trochę uspokoi – powiedział prowadzący, po czym rozpoczął "wykład" na temat zjawiska "finlandyzacji".
Po kilkudziesięciu sekundach słownych przepychanek gość programu stwierdził: – Po co ja tu jestem? Żebym tu słuchał te bzdury, które pan opowiada o Rosji? – powiedział Kirianow. – Jeżeli pan mnie chce słuchać, to ja panu powiem. Jeżeli pan mnie nie chce słuchać, to ja też pójdę sobie – powiedział redaktor naczelny "Rosyjskiego Kuriera Warszawy".
– Jeżeli pan chce, może pan sobie pójść – odparł gospodarz programu "Bronisław Wildstein". Kirianow długo nie czekał i poszedł w ślady prof. Nowaka. Niczym nie przejmujący się Wildstein kontynuował program w mocno okrojonym gronie. W studiu został tylko dyplomata dr Wiktor Ross.