Kuria warszawsko-praska wydała we wtorek oświadczenie w sprawie oskarżonego o pedofilię księdza Grzegorza K. Cytując "Wytyczne Konferencji Episkopatu Polski" tłumaczy, dlaczego przełożeni pozwolili księdzu opiekować się ministrantami, mimo iż wiedzieli o pedofilskich zarzutach.
W piśmie zamieszczonym na stronie diecezji warszawsko-praskiej przytoczono fragment "Wytycznych", które mówią, że „gdy nie ma bezpośredniego zagrożenia, przełożony rozstrzyga czy duchownego należy zawiesić czy odsunąć od pracy z młodzieżą do czasu wyjaśnienia spraw”.
Cała sprawa ma początek w 2001 roku, kiedy to ksiądz Grzegorz K. był proboszczem parafii w powiecie otwockim. Miał się wtedy dwukrotnie dopuścić czynów lubieżnych w stosunku do ministrantów.
Sprawa wyszła na jaw dopiero po dziesięciu latach (po emisji programu Czarno na białym). Prokuratura wszczęła śledztwo w listopadzie 2011 roku. Do sądu trafiły dwa akty oskarżenia, w obu przypadkach chodziło o pedofilię. Jeden proces zakończył się w marcu 2013 roku. Ks. Grzegorz K. został skazany na rok więzienia w zawieszeniu na cztery lata. Wyrok nie jest prawomocny, oskarżony złożył od niego apelację.
Kuria odwołała księdza K. dopiero w ubiegły czwartek, kiedy sprawą zainteresował się reporter TVN24. Wcześniej był proboszczem na warszawskim Tarchominie.
- Każdy przypadek pedofilii jest krzywdą i niesprawiedliwością doznaną przez ofiary, powodem zgorszenia wiernych i zdradą misji kapłańskiej - pisze diecezja warszawsko-praska.
Duchowni wyjaśniają jednak, że "stosowanie kar kanonicznych jest niemożliwe przed udokumentowaniem winy". - Stąd często mozolne i długotrwałe dochodzenia w sprawach, w których nie ma dowodów materialnych, a procesy mają charakter poszlakowy. Diecezja Warszawsko Praska dołoży wszelkich starań, by obiektywna prawda stała się podstawą dalszych konsekwencji i działań naprawczych - czytamy w liście.
Uważne zbadanie okoliczności pozwalało stwierdzić, że obecnie nie było bezpośredniego zagrożenia ze strony oskarżonego księdza. W omawianym okresie prowadzonego dochodzenia prokuratorsko-karnego, ksiądz nie prowadził katechezy, ani nie zajmował się ministrantami, co sugerowały niektóre media.