Odpowiedź wydaje się prosta. Z jednej strony to mała znajomość rynku i brak wyobraźni, z drugiej wiara. W końcu skoro raz się udało, może udać się i kolejny. CZYTAJ WIĘCEJ
Czy to jednak nie nazbyt surowa ocena? Jak widać, od niemal roku wciąż powstają kolejne knajpy z bubble tea i kolejne hamburgerownie. Może więc klonowanie się opłaca?
– To, że ciągle słyszymy o kolejnym otwarciu, nie znaczy wcale, że tego typu interes “dobrze się kręci” – warto zwrócić uwagę na to, ile restauracji się zamyka, świeci pustkami, a nie ile otwiera. Zamknięcia zazwyczaj odbywają się po cichu. Blog Warsawfoody publikuje czasami informacje o nieudanym przedsięwzięciach w Wawie. Warto sledzić. – mówi jednak Agnieszka Małkiewicz, właściciel Horeca Communications, ekspert komunikacji marketingowej i blogerka naTemat.
Efektem takiej filozofii jest wytwarzanie produktów jeśli nie identycznych, to spokrewnionych z produktami lidera. Dalszą konsekwencją jest korzystanie z reklamy i promocji lidera, dzięki której wyedukowani klienci mogą docenić produkty imitatora. (...) Niekiedy niższe ceny mogą zachęcać do kupna, w związku z czym imitator może adresować swoją ofertę do segmentów odbiorców niezamożnych, o przeciętnych dochodach. CZYTAJ WIĘCEJ
I rzeczywiście. Wzrost konkurencji sprawił, że ceny hamburgerów tu i ówdzie są dziś nieco niższe, niż jeszcze przed rokiem. Ale z drugiej strony oddani smakosze twierdzą, że wiele z pionierskich hamburgerowni “popsuło się” wraz z rosnącą popularnością. Takie oskarżenia stanowczo odpierają sami restauratorzy.
Wojciech Głąbiński, tłumacz, przedsiębiorca, szkoleniowiec i bloger piszący o biznesie podkreśla, że rozważając popularność hamburgerów mamy do czynienia z naturalnym biznesowym cyklem, który obserwować można w wielu branżach. – Z trendami mamy tylko dwie możliwości: albo podążamy za nimi, albo je sami tworzymy – pisze Głąbiński na swoim blogu.
Dla przykładu w branży internetowej istnieje przekonanie, że dopiero drugi czy trzeci gracz na nowym rynku odnosi sukces: dobrym przykładem jest tu Facebook. Pionierzy płacą cenę za to, że klienci często nie są przygotowani na innowacje.
Z drugiej strony kopiowanie gotowych strategii w nieskończoność również nie jest dobrym pomysłem: w pewnym momencie rynek się nasyca, klienci się nudzą, obroty spadają. I co wtedy?
Nasi rozmówcy przewidują, że nie wszystkie wyrastające jak grzyby po deszczu gastronomiczne biznesy-klony przetrwają zimę. Moda na burgery, frytki, czy knajpy typu “wódka za 4zł” może się wkrótce skończyć, a wtedy przetrwają tylko najsilniejsi gracze na rynku. – Porównania z doborem naturalnym są jak najbardziej uzasadnione – mówi Głąbiński.