Minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz chce, by umowy cywilno-prawne, nazywane często śmieciowymi, były oskładkowane. ZUS temu pomysłowi się sprzeciwia - prezes instytucji twierdzi, że to wprowadzi niepotrzebny bałagan i konflikty.
O oskładkowaniu umów-zleceń mówiło się już w 2012 roku. Wówczas eksperci dość stanowczo protestowali przeciwko takiemu rozwiązaniu przekonując, że to uderzy zarówno w pracodawów, jak i pracowników.
Mimo to, Kosiniak-Kamysz ostro lobbuje za przyjęciem takiego rozwiązania. Ministerstwo pracy chce, by składki rentowe i emerytalne płacili nawet zatrudnieni na tzw. "śmieciówkach". Prawdopodobnie dlatego, że zatrudnionych w ten sposób w Polsce jest sporo osób i w ten sposób można by podratować lekko horrendalnie zadłużony ZUS.
Teraz jednak nawet sam Zakład Ubezpieczeń Społecznych występuje przeciwko temu pomysłowi. Prezes ZUS-u Zbigniew Derdziuk jest zdania, że oskładkowanie śmieciówek doprowadzi do eskalacji konfliktów na linii zleceniodawcami, a zleceniobiorcami. Ci pierwsi bowiem, czyli firmy, będą musiały brać odpowiedzialność za wszelkie błędy czy oszustwa zleceniobiorców - donosi "Puls Biznesu". Stanowisko to popierają przedsiębiorcy i eksperci.