Media donoszą, że premier w piątkowym expose ogłosi obowiązek płacenia składek ZUS od umów o dzieło i zlecenie, potocznie zwanych "śmieciowymi". Zdaniem ekonomistów to absurd. Stracą pracodawcy, pracownicy, zwiększy się bezrobocie i szara strefa. Zyska jedynie ego lewicy i związków zawodowych.
Wielu obywateli uważa, że przyszłych emerytur w ogóle nie dostanie, więc dobrowolnie rezygnuje z płacenia ZUS. Tę dobrowolność umożliwiają im umowy o dzieło czy zlecenie. To dotyczy szczególnie młodych osób, którym pracodawcy rzadko kiedy pozostawiają wybór inny niż umowa o dzieło czy zlecenie. Teraz ich i tak słaba pozycja na rynku pracy będzie jeszcze bardziej zagrożona. Premier Donald Tusk ma w piątkowym expose ogłosić obowiązek odprowadzania składek ZUS od obu tych umów.
"Najgorszy populizm"
Wyjątkowo krytycznie do tych zapowiedzi podchodzą ekonomiści. Ich zdaniem na obowiązkowym ozusowaniu umów cywilnoprawnych nie zyska nikt, a decyzja premiera to populistyczny ukłon w stronę lewicy i związków zawodowych, postulujących likwidację tzw. "umów śmieciowych".
– To najgorsza kategoria populizmu, ukłon w stronę lewicy, który jest szkodliwy dla polskich obywateli – uważa ekonomista Andrzej Sadowski z Centrum im. Adama Smitha. Tego samego zdania jest ekspert ds. ubezpieczeń społecznych i pracy Wojciech Nagel, członek Monitorującego Komitetu BCC. – To bardzo zły znak i sygnał dla populistycznych poglądów. Śmieciem nazywa się Kodeks Pracy czy Kodeks Cywilny. "Umowy śmieciowe", hasło promowano przez polityków lewicy, bardzo niszczy stosunek pracy – podkreśla Nagel.
Zapowiedź premiera ucieszyła "Solidarność", od dawna zwracającą uwagę na bezpieczeństwo przyszłych emerytur, którego nie zapewniają nieozusowane umowy. – Pomysły "Solidarności" na papierze wyglądają bardzo ładnie. Ozusowanie umów cywilnoprawnych oznacza wyższe emerytury. Jednak o tym, że niższe będzie za to zatrudnienie, teraz już się nie pisze – mówi Zbigniew Żurek, wiceprezes BCC, sekretarz Prezydium Trójstronnej Komisji ds. społeczno-gospodarczych.
Na szkodę wszystkich
Eksperci nie mają wątpliwości, że pomysł premiera, szczególnie w dobie kryzysu, obróci się przeciwko obywatelom. Przedsiębiorców nie będzie stać na zatrudnianie pracownika, w efekcie zwiększy się bezrobocie. – Już dziś młodzi ludzie z trudem znajdują pracę, a jeśli się im uda, to jest to zatrudnienie właśnie na podstawie umowy cywilnoprawnej. Teraz zostaną tej pracy pozbawieni – uważa Andrzej Sadowski.
To paradoks, bo przecież ozusowanie teoretycznie ma chronić pracownika. Na tym rozwiązaniu stracą jednak wszyscy. – Nikt na tym nie zyska – potwierdza Zbigniew Żurek, wiceprezes BCC, sekretarz Prezydium Trójstronnej Komisji ds. społeczno-gospodarczych. – Teoretycznie zyskać miałby pracownik, bo przyszła emerytura byłaby wyższa, ale prawda jest taka, że pracownicy stracą. Stracą też przedsiębiorcy. Zyskać miał budżet. I zyska, ale tylko teoretycznie – twierdzi Zbigniew Żurek.
A to dlatego, że pracownicy, którzy stracą pracę, bo pracodawców nie będzie stać na ich zatrudnienie, pójdą na socjal. W efekcie budżet na chwilę zyska, po czym straci dodatkowe pieniądze. To nie koniec. Skoro praca nie będzie wykonywana, straci cała gospodarka.
O tym, że na decyzji premiera nikt nie zyska jest również przekonana prof. Elżbieta Kryńska z Katedry Polityki Ekonomicznej Uniwersytetu Łódzkiego. Przypomina, że już teraz wszystkie umowy zlecenia można ozusować. – Jeśli studenci czy osoby na emeryturze chcą to zrobić, to nic nie stoi na przeszkodzie. Odbieranie dobrowolności to zakładanie z góry, że człowiek postępuje nieracjonalnie. Kolejny raz traktuje się obywatela jak głupiego – dodaje.
Bum szarej strefy
Ekonomista Andrzej Sadowski zwraca uwagę, że w raportach rządowych głównym powodem bezrobocia w Polsce jest wysokie opodatkowanie pracy. Zapowiadana decyzja Donalda Tuska oznacza nic innego, jak tylko jego podwyższanie.
Umowa będzie droższa, więc ktoś będzie musiał te składki pokryć. Jeżeli pokryje jej pracownik, dostanie mniej pieniędzy. Jeżeli pracodawca, to też będzie musiał znaleźć na to pieniądze i może się to odbyć również kosztem pracownika.
– Umowy cywilnoprawne zostaną zrównane z umowami o pracę. Część ludzi straci pracę, a część zejdzie do gospodarki nierejestrowanej, czyli szarej strefy – podkreśla Sadowski. Potwierdza to wiceprezes BCC Zbigniew Żurek. – Jeśli pomysł ozusowania umów zlecenie i o dzieło przejdzie do realizacji, to zdecydowanie podniesie to koszty świadczenia usług. Zwiększy się pokusa rozwijania szarej strefy i płacenia pod stołem.
Różnica w kosztach zatrudnienia pracowników na umowę o pracę i cywilnoprawną jest znaczna. Jeśli ktoś na umowie o dzieło zarabia 3000 zł brutto, to na rękę dostaje nieco ponad 2000 zł. Tysiąc zabiera ZUS i podatek. Przy umowie o dzieło odprowadza się jedynie podatek dochodowy. Pracownik przy tej samej kwocie brutto na rękę dostanie ponad 2700 zł. Oszczędza i pracodawca, i pracownik.
Umowy zlecenie już w tej chwili można dobrowolnie ozusować. Minusem tych form zatrudnienia jest oczywiście łatwość zwolnienia pracownika, ale ich przymusowe ozusowanie tej sytuacji nie zmieni. Pracodawcy nie zaczną przecież masowo zatrudniać na stałe. Przedsiębiorcy będą ich zatrudniać mniej, a niektórzy nawet zwolnią tych, których mają.
Z wyliczeń "Rz" wynika, że osoba, która obecnie otrzymuje z umowy o dzieło 1000 zł brutto, czyli ok. 900 zł netto, dostanie, jeśli firma przerzuci na nią wszystkie koszty, niespełna 600 zł netto. Straci 300 zł, choć zyska ubezpieczenia – emerytalne, rentowe, chorobowe, wypadkowe i zdrowotne. CZYTAJ WIĘCEJ
Źródło: "Rzeczpospolita"
Wojciech Nagel z BCC uważa, że oprócz powiększającej się szarej strefy możemy się spodziewać również kreacji umów, które nowe przepisy będą odchodzić.
Śmieciowy problem
Umowy cywilnoprawne są problemem. Jak wyliczył Eurostat pracuje na nich już co trzeci Polak. A wśród pracowników poniżej 30 roku – aż 65 proc. Nie ma co udawać, że są one korzystne. Pracując na nieozusowanej umowie nie możemy się leczyć za darmo, nie odkładamy na emeryturę, a szanse uzyskania kredytu np. na mieszkanie są niewielkie.
– W ramach umów cywilnoprawnych pracuje bardzo wiele osób i jest to problem, ale proponowane rozwiązanie jest chybione – podkreśla prof. Elżbieta Kryńska z Uniwersytetu Łódzkiego. – Od tego, żeby te umowy nie był nadużywane są specjalne instytucje, chociażby Państwowa Inspekcja Pracy. To ona kontroluje, czy np. na zlecenie nie pracują osoby, które powinny wykonywać stosunek pracy. Oczywiście są tutaj nieuczciwości, ale decyzja o ich ozusowaniu to jakby zamknąć cały ruch drogowy, dlatego, że niektórzy kierowcy nie przestrzegają Kodeksu Drogowego – dodaje Kryńska.
Reklama.
Zbigniew Żurek
wiceprezes BCC, sekretarz Prezydium TK ds. społeczno-gospodarczych
Coś szlachetnego w teorii odbije się na tych, którym ma służyć.
Wojciech Nagel
członek Monitorującego Komitetu BCC, ekspert ds. ubezpieczeń społecznych i pracy
Ozusowanie umów cywilnoprawnych na pewno nie jest ukłonem w stronę pracownika. To działanie przeciw skuteczne i bardzo szkodliwe. Szczególnie w czasach kryzysu.
prof. Elżbieta Kryńska
z Katedry Polityki Ekonomicznej Uniwersytetu Łódzkiego
Pracownik jest drogi, więc jeśli przymusimy pracodawców do pokrywania jeszcze wyższych kosztów, to powiększy się tylko szara strefa.