Nawet wśród wyborców PiS-u wyznawcy teorii zamachu to mniejszość.
Nawet wśród wyborców PiS-u wyznawcy teorii zamachu to mniejszość. Fot. Stefan Romanik / Agencja Gazeta

Z badania "Diagnoza społeczna 2013" wynika, że zaledwie 17 proc. Polaków, a nie 30 proc., jak podał w czerwcu 2012 r. CBOS, wierzy w zamach. Nawet wśród wyborców Prawa i Sprawiedliwości wyznawcy teorii spisku stanowią mniejszość. Zdaniem prof. Janusza Czapińskiego zwolennicy teorii zamachu nie zmienią swojego stanowiska nawet pod wpływem wyników śledztwa czy kolejnej kompromitacji zespołu Antoniego Macierewicza.

REKLAMA
Tylko 17 proc. Polaków przebadanych w ramach "Diagnozy społecznej 2013" wierzy, że w Smoleńsku doszło do zamachu na życie Lecha Kaczyńskiego. To zaledwie nieco ponad połowa tego, co rok temu podał CBOS. Różnica wzięła się stąd, że w "Diagnozie" pytano o pewne przekonanie, a CBOS brał pod uwagę też tych, którzy mieli wątpliwości – informuje "Gazeta Wyborcza".

Zaskakująco dużo "prozamachowców" jest wśród zwolenników Ruchu Palikota. Prof. Czapiński tłumaczy to tym, że Palikot przyciąga ludzi podszytych podejrzliwością, zrażonych do elit, luzaków, którzy mogą udzielić dowolnej odpowiedzi na dowolne pytanie. Ciekawe jest też to, że w elektoracie PiS przybywa "zamachowców", ale nadal wśród wyborców tej najbardziej "smoleńskiej" partii połowa odrzuca szalone teorie. CZYTAJ WIĘCEJ

Źródło: "Gazeta Wyborcza"

Zdaniem prof. Czapińskiego odsetek wierzących w zamach nie przekroczy w społeczeństwie 20 proc., bo taka część Polaków ma skłonności do myślenie spiskowego. Ale ci wyborcy, których Antoni Macierewicz przekonał do swojej wersji zdarzeń, zdania raczej nie zmienią. Dzięki temu twardy elektorat PiS (na poziomie ok. 30 proc.) będzie jeszcze bardziej zjednoczony. Jeśli w kolejnych wyborach będzie niska frekwencja, PiS może zdobyć 50 proc. mandatów.
W naTemat analizowaliśmy najważniejsze wnioski "Diagnozy społecznej 2013". Z opublikowanego raportu badającego warunki i jakość życia Polaków wyłania się obraz społeczeństwa nieufnego i rozczarowanego potransformacyjną rzeczywistością, a jednak szczęśliwego. Autorzy tłumaczą ten paradoks "rozwodem" państwa i obywateli, których zadowolenie z życia coraz mniej zależy od sytuacji w kraju.

Źródło: "Gazeta Wyborcza"