Nie Litwin, nie Niemiec, a Ukrainiec to dziś najbardziej nielubiany sąsiad Polaka. Choć dawno minęły czasy, kiedy sąsiadów znad Dniepru traktowaliśmy z nienawiścią i pogardą, wciąż nie możemy wyzbyć się stereotypów, które każą patrzeć na Ukrainę przez pryzmat prostych skojarzeń. W skrócie: bieda, mafia, prostytutki, sprzątaczki, komuna, UPA.
Czytając komentarze przed meczem Polski z Ukrainą (dziś wieczorem w Charkowie), trudno nie odnieść wrażenia, że szykuje się coś więcej niż piłkarski pojedynek. Zaczęli ukraińscy kibice, którzy zapowiedzieli, że wywieszą na stadionie flagi Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA), odpowiedzialnej m.in. za rzeź wołyńską. Polscy internauci odpowiedzieli komentarzami typu: "Lwów jest nasz" i "Litewski chamie klęknij przed polskim panem".
Ukrainiec jak Rosjanin
– Czytam te opinie przed meczem i dziwię się, dlaczego zawsze wszystko w naszych relacjach musi być sprowadzane do historii. Ukraińscy kibole dali pretekst, ale jak widzę reakcję, to myślę, że spora część Polaków znowu potwierdza swoje uprzedzenia. I jeszcze ten artykuł w prasie ["Gazeta Polska" - red.], gdzie dziennikarzowi mecz się skojarzył z morderstwem polskich oficerów. Naprawdę trudno mi się dziwić, że statystyki są jakie są – skarży się w rozmowie z naTemat Igor, ukraiński przedsiębiorca, który od lat mieszka w Polsce.
Moim rozmówcom przytoczyłem liczby, jakie znalazły się w raporcie CBOS z lutego 2012 roku dotyczącym stosunku Polaków do sąsiadów. Okazuje się, że Ukraińcy (obok Rosjan) są najmniej lubiani – niechęć do nich odczuwa 32 proc. z nas. Sporo. Nawet Niemców lubimy bardziej.
– Rzeczywiście to dużo, ale zwróciłbym też uwagę na generalną tendencję, bo jeszcze w 1994 roku niechęć deklarowało ponad 60 proc. Polaków. Ten proces trwa, choć jak widać z tego ostatniego sondażu, wyniki nie są wystarczające, szczególnie z punktu widzenia znaczenia Ukraińców dla Polaków – komentuje Paweł Zalewski, europoseł PO, szef Polsko-Ukraińskiego Forum Partnerstwa.
Meksyk Europy
Skąd więc taki stosunek Polaków do Ukraińców? Najprostsza odpowiedź brzmi: z historii i generalnego stosunku do Wschodu. Jak przekonuje w swoim opracowaniu Małgorzata Omyła-Rudzka z CBOS, Polacy od lat na ogół większą sympatią darzą narody mieszkające na zachód i na północ. Stereotypowo dzielimy świat na bogatszy i rozwinięty "Zachód" oraz biedny i zacofany "Wschód". A przecież zawsze oceniamy lepiej mieszkańców kraju, w którym szukamy wzorców.
– Poza tym pytanie, "czy lubię Ukraińców" to jest często pytanie "czy podoba mi się ukraińskie państwo". Polacy mają świadomość, że to jest kraj niezwykle skorumpowany i źle rządzony, więc to też wpływa na ocenę – dodaje europoseł Zalewski.
Znajomy ukrainista, którego o to zapytałem, przypomina z kolei, że temat "Ukraińcy w Polsce" nierzadko ogranicza się do sprzątaczek (pamiętacie aferę z Wojewódzkim?) i prostytutek. Według niego jest nawet coś takiego jak "stereotyp Meksyku Europy", który zamyka się w opisie: bieda, prostytutki, sprzątaczki i mafia.
Przeprowadzka z Wołyniem
Jeśli chodzi o historię, polsko-ukraińskie animozje podkreślane są na każdym kroku. Wspomnieć wystarczy dyskusję wokół 70. rocznicę rzezi wołyńskiej. – Rozmawiałem z wieloma osobami, dla których historia Kresów jest bardzo ważna, szczególnie z powodu ludobójstwa, które tam miało miejsce. Są niestety tacy, którzy te sprawy przenoszą na dzisiejszą ocenę Ukrainy – ocenia Zalewski.
Biznesmen Igor wspomina, że "historyczny wyrzut" usłyszał przy okazji… przeprowadzki w Polsce. – Kierowca samochodu zaczął przypominać Wołyń i krzyczeć, że zawiniliśmy. Chciałem mu wytłumaczyć, że ja osobiście nie jestem temu winny, bo to było sporo lat temu i tego pokolenia nawet już nie ma, ale nie dało rady – mówi.
Leonid Markusyk, do niedawna dziennikarz piszący o naszych sąsiedzkich stosunkach, proponuje jednak, by oddzielić medialno-polityczne przepychanki od międzyludzkich relacji. Przekonuje, że z jego doświadczenia wynika, iż kiedy Polak poznaje Ukraińca (i odwrotnie) nie ma mowy o niechęci. – Tak jest zawsze ze stereotypami. Abstrakcyjnie i na poziomie ogólnym Polacy mogą mówić o niechęci, ale w praktyce to wypada inaczej. Prawda jest też taka, że my nie przywiązujemy się raczej do historii, więc siedząc przy stole raczej nie będziemy o niej dyskutować i się o nią spierać – zaznacza w rozmowie z naTemat.
Konfrontacja ze stereotypem
I to chyba najbardziej pozytywny wniosek. Trochę jak z Rosjanami: "abstrakcyjnie" możemy nie lubić, odczuwać niechęć, ale kontakt twarzą w twarz najczęściej weryfikuje uprzedzenia i stereotypy. Co nie znaczy, że nie zdarzają się wzajemne uszczypliwości. – Pamiętam, że podczas EURO na Ukrainie wszędzie wisiały dwie flagi: polska i ukraińska. W Polsce mieliście tylko swoją. Do dzisiaj to pamiętam – śmieje się Markusyk.