Dzisiejszego wieczoru najprawdopodobniej ostatni raz zobaczymy Waldemara Fornalika w roli selekcjonera reprezentacji Polski w piłce nożnej. Mecz z Anglikami będzie ostatnim spotkaniem naszych piłkarzy w eliminacjach do Mistrzostw Świata w Brazylii. Polska reprezentacja, nawet jeśli cudem wygra z Anglią, nie pojedzie na turniej finałowy do ojczyzny Pelego.
Fornalik się nie spisał, choć świetnie potrafił zdiagnozować chorobę jaka od lat trapi polskich piłkarz. – Nasz problem polega na tym, że nie wygrywamy - powiedział trener Fornalik w niedawnym wywiadzie dla "Gazety Wyborczej". Niestety, mimo trafnej diagnozy, choroby nie udało się wyleczyć przez 9 spotkań eliminacyjnych. Wprawdzie pokonaliśmy dwukrotnie San Marino i raz udało nam się wygrać z Mołdawią, ale to za mało.
Polska reprezentacja w piłce nożnej potrzebuje determinacji i umiejętności dra Housa, a nie siostry oddziałowej, która może tylko przynieść basen albo zrobić zastrzyk.
Fornalik jest trenerem polskiej kadry od 2012 roku. Objął drużynę po nieudanym występnie naszych piłkarzy na Euro i miał zapewnić nam wyjazd na finały Mistrzostw Świata do Brazylii. W 9 meczach eliminacyjnych Polacy strzelili w sumie 18 bramek, tracąc 10. To niezły wynik, ale jeżeli odejmiemy wszystkie bramki, które nasi piłkarze strzelili złożonej z amatorów reprezentacji San Marino (było ich 10), okaże się, że do bramki przeciwników trafialiśmy tylko 8 razy w 7 meczach.
Za te wszystkie atrakcje PZPN płacił co miesiąc Fornalikowi około 160 tys. złotych. Czyli prawie dwa miliony od początku jego kariery na stanowisku selekcjonera polskiej kadry.
Wierzyliśmy w awans przed rozpoczęciem eliminacji. Jeszcze w piątek po południu, tuż przed meczem z Ukrainą, mieliśmy nadzieję na finały w Brazylii. Dlatego dziś bądźmy realistami i nie oczekujmy, że Boruc zatrzyma Anglię, Lewandowski ustrzeli hat-tricka albo Glik choć raz przy rzucie rożnym wyskoczy najwyżej ze wszystkich i głową umieści piłkę w bramce, jak to zrobił na Stadionie Narodowym rok temu.
Nic takiego się nie stanie. Mimo że reprezentacja Anglii nie gra od dawna na najwyższym poziomie, nie mamy szans z takimi piłkarzami jak Rooney czy Sturridge, który najprawdopodobniej będzie w tym meczu wysuniętym napastnikiem. Nasi napastnicy będą mieli ogromne kłopoty z dojściem do pozycji strzeleckiej, bo najpierw będą musieli minąć doświadczonych defensywnych pomocników Gerrarda i Lamparda, a później świetnie grających w tym sezonie obrońców z Evertonu i Chelsea.
Nie wierzą w naszych piłkarzy także bukmacherzy. Za postawioną na zwycięstwo Polski złotówkę płaca nawet 15 zł. tymczasem za złotówkę postawioną na zwycięstwo Anglii możemy otrzymać 1,25 zł.
Mecz będzie na pewno niezapomnianym widowiskiem, zwłaszcza że polscy kibice wykupili 25 tys. biletów. Będą więc licznie wspierać naszych piłkarzy. Niestety stuosobowa grupa kibiców utknęła na lotnisku w Pyrzowicach pod Katowicami i nie uda im się dotrzeć na dzisiejsze spotkanie. Najpierw samolot nie mógł wystartować z powodu mgły, a później znaleziono w nim usterkę techniczną.
O miłą atmosferę zadbały też brytyjskie media. Dziennik "The Independent" w swoim dodatku sportowym po polsku podpisał zdjęcie na okładce. – Czujcie się jak u siebie w domu – głosił napis do polskich kibiców.
Miłym akcentem dzisiejszego meczu będzie zapewne dwudziestometrowa flaga z emblematem polskich Sił Powietrznych, którą polscy kibice chcą rozciągnąć nad swoimi głowami. Ma to być gest poświęcony pamięci polskich lotników, którzy zginęli w Bitwie o Anglię podczas II wojny światowej. O inicjatywie polskich kibiców poinformowała nawet telewizja BBC.
Nasze spotkania z Anglikami od lat budzą emocje. Tym razem ich zabraknie, bo gramy o "pietruszkę", ale mimo to warto usiąść przed telewizorem i popatrzeć na pożegnanie – i kadry z Mundialem, i Fornalika z kadrą.