W kwietniu prof. Jacek Rońda, jeden z ekspertów współpracujących z zespołem Antoniego Macierewicza, powiedział w studiu TVP, że piloci rozbitego pod Smoleńskiem tupolewa nie zeszli poniżej wysokości 100 metrów. Wczoraj, tym razem w studiu Telewizji Trwam, profesor przyznał jednak, że "oni niestety zeszli poniżej 100 metrów". – Ja w wywiadzie z panem Kraśką trochę zagrałem, z różnych względów. Ponieważ pan Kraśko grał ze mną, no to tak, jak w kartach się gra, w niektórym układzie. Z panem nie będę grał w karty, w związku z tym powiem, że oni zeszli poniżej 100 metrów – przyznał prof. Rońda dziennikarzowi TV Trwam.
Portal Gazeta.pl przypomniał, że na początku kwietnia 2013 roku, podczas dyskusji, jaką zorganizowano w studiu TVP 1 po emisji filmów o katastrofie smoleńskiej, prof. Rońda oznajmił, iż piloci tupolewa nie zeszli poniżej wysokości 100 metrów. Wczoraj, goszcząc w studiu
Telewizji Trwam, profesor przyznał jednak, że "trochę zagrał z panem Kraśką" [Piotr Kraśko prowadził debatę w TVP – przyp. red.].
– Oni zeszli poniżej 100 metrów, byli gdzieś na wysokości między 50 a 60 metrów, ale ponieważ wtedy sprawa dotyczyła tego, że za wszelką cenę zespół pana Laska czy pana Millera chciał udowodnić, że przyczyną katastrofy było zejście poniżej wysokości decyzyjnej, a ona była na wysokości poniżej 100 metrów, więc ja zaatakowałem tę koncepcję zupełnie, że tak powiem, w sposób niespodziewany – oświadczył prof. Rońda.
W trakcie kwietniowej dyskusji ekspert powoływał się na tajemniczy dokument z
Rosji, który trafił w jego ręce. Prof. Rońda nie zdradził wówczas, kto przekazał mu ów dokument, ale zapewnił, że może dostarczyć oryginalny egzemplarz. Okazało się, że także ten wątek był elementem "gry". – Później ta opowieść o tym dokumencie, to był blef. Tam, w tym dokumencie, nic nie było – przyznał z uśmiechem profesor, który pracuje w Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie.