
"Część naszego wojska w sprawie kampanii z literą "W" straciło wiarę. Politycy PiS zaczęli się publicznie od tego dystansować. Tak w polityce robić nie można, zwłaszcza w kampanii" – przekonuje na łamach "Rzeczpospolitej" rzecznik PiS Adam Hofman. Jak twierdzi, referendum stało się dla wielu osób w partii i poza nią pretekstem, by w niego uderzyć.
Zasoby medialne PiS są siłą rzeczy mocno ograniczone - miejsc w mediach jest kilkanaście a parlamentarzystów PiS 200. Dziennikarze mają swoje preferencje, sami wybierają gości do programów, Pan doskonale wie jak to działa. Wprowadzamy procedury, robimy szkolenia medialne, obiektywni specjaliści z zewnątrz wskazywali tych którzy w mediach wypadają najlepiej, a i tak w każdej partii politycy którzy nie chodzą do mediów, subiektywnie uważają że to wina rzecznika. Nie mam o to żalu.
Hofman narzeka również na "napięcia na prawicowym zapleczu medialnym". "Mamy problem: z jednej strony zintegrowany system medialny, który zwalcza PiS. Niestety po naszej stronie takiej integracji brakuje" – mówi, stawiając jednocześnie tezę, że dla "sprawy" byłoby lepiej, gdyby doszło do paktu pokoju wśród katolików. "Bo mamy przeciwko sobie hordę pogan i barbarzyńców" – kwituje polityk.
W internecie furorę robi jednak inny fragment jego wypowiedzi.
Spójrzmy na cały ostatni czas. W ostatnim roku realizowaliśmy strategię tysiąca Wietnamów — ścigaliśmy Platformę wszędzie, gdzie się da i wiązaliśmy ją w ważne potyczki: Rybnik, Elbląg, Podkarpacie. W sprawie Smoleńska przycisnęliśmy PO do ściany - pokazaliśmy ich kłamstwa. Udało się nam trwale prześcignąć PO w sondażach. W Warszawie Platforma musiała wezwać swych zwolenników, aby nie głosowali i ściągać na pomoc prezydenta Komorowskiego, który pokazał, że jest prezydentem jednej partii. CZYTAJ WIĘCEJ

