Dr Oetker był nazistą. Brudna przeszłość Niemiec wciąż o sobie przypomina. "Ci ludzie są nazistami do dzisiaj"
Dr Oetker był nazistą. Brudna przeszłość Niemiec wciąż o sobie przypomina. "Ci ludzie są nazistami do dzisiaj" Facebook / Dr. Oetker Deutschland Dr. Oetker Deutschland
Reklama.
Dr Oetker jest kojarzony na całym świecie ze słodyczą i przyjemnością. Jednak po blisko siedemdziesięciu latach, syn Rudolfa-Augusta Oetkera wyjawił historię pełną goryczy, która miała nigdy nie zostać upubliczniona. 69-letni syn założyciela koncernu udzielił wywiadu tygodnikowi "Die Zeit", w których mówi nie tylko o swoim ojcu, ale i o ojczymie ojca, który miał go ukształtować ideologicznie.
14 października ukazała się książka "Dr. Oetker i narodowy socjalizm", za której przygotowanie zapłaciła historykom rodzina Oetkerów. Jak czytamy w "Die Zeit", Rudolf-August Oetker rozpoczął kierowanie firmą w 1944 roku. Według dotychczas podawanych informacji, miał dostać się do Waffen SS jako członek klubu jeździeckiego, a nie dobrowolnie. Dziś okazuje się jednak, że Oetker był członkiem klubu jedynie w latach trzydziestych, a do Waffen SS wstąpił z własnej inicjatywy.
logo
Rudolf-August Oetker, współtwórca koncernu spożywczego Dr. Oetker, dobrowolnie wstąpił do Waffen SS "Die Zeit"

Jak mówi August Oetker, jego ojciec "pewnie był nazistą", bo ukształtowały go czasy w których żył., a także ojczym — Richard Kaselowsky, po którego śmierci przejął kierowanie firmą. Syn Rudolfa-Augusta Oetkera wspomina, że ojciec niechętnie mówił o "dawnych czasach". Jednak jest o czym mówić, bo rodzina Oetkerów nie tylko nie sprzeciwiała się skrajnie prawicowej ideologii, jaka wówczas panowała, ale też czerpała korzyści z kontaktów z reżimem.
Oetker nie był wyjątkiem...
To, o czym ojciec nie chciał mówić, syn wyjawił dopiero sześć lat po jego śmierci. Jego zdaniem, poglądy Rudolfa-Augusta Oetkera nie zmieniły się w raz z końcem wojny. – Ci ludzie są nazistami do dzisiaj. Ojciec nie był wyjątkiem – stwierdził w rozmowie z "Die Zeit" August Oetker.
Niemcom nie jest łatwo wracać do historii, ale ta nie pozwala o sobie zapomnieć. Jak słusznie zauważa August Oetker, jego ojciec nie był wyjątkiem. – Wszyscy, którzy wrócili z wojny w Niemczech, to dziadkowie moich czterdziestoletnich kolegów – stwierdza Agata Lewandowski, polska dziennikarka mieszkająca w Berlinie.
Jak mówi blogerka naTemat, niezależnie od jednostki w jakiej służył dany człowiek, tamte czasy nie należą do ulubionych tematów w czasie rodzinnych rozmów. – Jeśli dziadek wrócił z wojny żywy, to raczej nie pytało się go o to, co robił... Nie spotkałam nigdy osoby, która by się szczyciła tym, że jego dziadek brał udział w wojnie. To zupełnie inna sytuacja niż w Polsce – dodaje Lewandowska.
"Kłopotliwa sprawa dla rządu"
O tym, jak trudno współczesnym Niemcom mierzyć się z historią świadczy również głośna w ostatnich dniach sprawa śmierci byłego SS-Manna Ericha Priebkego. Blisko tydzień po śmierci mordercy 335 obywateli Włoch, nadal nie ustalono czasu ani miejsca, w którym powinny spocząć jego zwłoki. Pierwszą próbę podjęto w małej miejscowości Albano Laziale, ale uroczystości przerwały zamieszki. Priebke umarł we Włoszech, gdzie spędził w areszcie domowym ostatnie lata życia.
Włoski premier Enrico Letta stwierdził, że sprawa pochówku nazistowskiego zbrodniarza na terenie Włoch jest bardzo kłopotliwa i trudna dla jego rządu. W prasie pojawiły się sugestie, że to właśnie na Niemcach spoczywa moralna odpowiedzialność za pochówek swojego byłego żołnierza. Gazeta "Sueddeutsche Zeitung" sugeruje, to Niemcy powinni zatroszczyć się o los ciała zbrodniarza, a tym samym zadbać, aby jego czyny nie zostały zapomniane.
"Sueddeutsche Zeitung"

Zwłoki Priebkego traktowane są tak, jakby były wyjątkowo niebezpiecznymi skażonymi odpadami. (...) Priebke przyczynił się do zatrucia stosunków między Niemcami a Włochami. O jego czynach pamięta się do dziś. Jednak Priebke pozostaje człowiekiem i także po śmierci należy traktować go jak człowieka. Jeżeli gmina żydowska w Rzymie domaga się, by zwłoki pochowano w miejscu urodzenia przestępcy, to Niemcy powinny przychylić się do tej prośby.


Jednak władze brandenburskiego miasta Hennigsdorf k. Berlina sprzeciwiają się temu pomysłowi. – Nie wyrazilibyśmy zgoda na pochowanie Priebkego – stwierdziła rzecznik miasta, zasłaniająca się procedurami. Również Berlin przekonuje, że powinno zostać złożone oficjalne pismo ze strony Włoch w tej sprawie, lecz do tej pory takie nie wpłynęło.

Odpowiedzialność
Krzysztof Ruchniewicz z Centrum Studiów Niemieckich i Europejskich im. Willy'ego Brandta Uniwersytetu Wrocławskiego przypomina, że pochówek zbrodniarzy hitlerowskich był w RFN "jednoznacznie traktowany". Nie nadawano tym faktom rozgłosu, miejsca pochówku zachowywano w tajemnicy. – Odbywało się to jednak z poszanowaniem zwłok. W ten sposób chciano uniknąć stworzenia dla ugrupowań skrajnie nacjonalistycznych nowych miejsc pamięci.  Z drugiej strony nie chciano postępować ze szczątkami człowieka, jak czynili to w przeszłości naziści, dla których - jak wiadomo - były to tylko zbędne "odpadki" – mówi Ruchniewicz.
Czy zatem Niemcy umieją radzić sobie z przeszłością, która przypomina o sobie na każdym kroku? Jak mówi Krzysztof Ruchniewicz, nie można odmówić naszym zachodnim sąsiadom poczucia odpowiedzialności. – Problem uporania się z "trudną" przeszłością w Niemczech nie jest tematem nowym. Czyniono to już w RFN przed 1989 r., czyni się też to nadal. Zaangażowanie to jest o wiele większe niż w innych krajach. Wynika to ze szczególnej historii Niemiec i poczucia odpowiedzialności za nazizm. Oczywiście, upływ czasu, wymiana pokoleń wpływa na ten proces, co nieraz spotyka się z krytyką zewnętrzną – mówi Kierownik Katedry Nauk Historycznych.