
Detektory, których użyto na miejscu katastrofy smoleńskiej, nie mogły się pomylić wskazując na obecność materiałów wybuchowych – pisze portal Niezalezna.pl powołując się na opinię ekspertów firmy produkującej te urządzenia, "Nitroglicerynę wykryły m.in. na płaszczu śp. Aleksandra Fedorowicza i torbie śp. Zbigniewa Wassermana" – przekonuje jeden z nich.
REKLAMA
Niezależna" pisze o "nowych ważnych ustaleniach" w sprawie obecności materiałów wybuchowych na wraku prezydenckiego samolotu i próbkach z miejsca katastrofy smoleńskiej. Chodzi o analizy dr. Andrzeja Wawro, Tomasza Ludwikowskiego i dr. Jana Bokszczanina z Korporacji Wschód, czyli spółki, która produkuje detektory użyte przez prokuratorów w Smoleńsku.
Eksperci przekonują, że w przypadku ich urządzenia nie ma mowy o pomyłce – nie mogło pomylić materiałów wybuchowych, w tym np. trotylu, z pastą do butów. Podeprzeć tę tezę miał eksperyment, w ramach którego przedstawiciele spółki Korporacja Wschód zbadali detektorem siedem rodzajów past do butów. W żadnym przypadku nie zareagował.
"Przeprowadzone badania przedmiotów, które towarzyszyły ofiarom katastrofy smoleńskiej, wykryły obecność jonów nitrogliceryny oraz pentrytu w przypadku 3 przedmiotów spośród 74 przebadanych. Niepodważalnym świadectwem ewentualnego wybuchu byłaby stwierdzona obecność produktów powybuchowych, niemożliwych do wykrycia za pomocą spektrometrów" – stwierdził dr Jan Bokszczanin. Z kolei Tomasz Ludwikowski sprecyzował, że nitroglicerynę wykryto np. na przedmiotach należących do zmarłych w katastrofie Zbigniewa Wassermanna i Aleksandra Fedorowicza.
Eksperci z Korporacji Wschód byli goścmi II konferencji smoleńskiej, która zakończyła się w poniedziałek w Warszawie. W jej trakcie padały różne tezy. Jeden z prelegentów Chris Cieszewski z amerykańskiego Uniwersytetu Georgii przekonywał na przykład, że smoleńska brzoza była złamana już przed katastrofą – 5 kwietnia.
Źródło: Niezalezna.pl
