
Ciągły strach o bezpieczeństwo to dziś podobno codzienność prof. Jacka Rońdy. Do niedawna był postacią kontrowersyjną, ale wielu miało go za prawdziwego bohatera. Gdy naukowiec przyznał się do osławionego już "smoleńskiego blefu", czyli powoływania się na sfabrykowane dokumenty mające stanowić podstawę ustaleń zespołu Antoniego Macierewicza, niebezpiecznie czuje się już podobno nawet spacerując po krakowskim rynku.
W ocenie dziennikarzy tygodnika, o wiele bardziej skuteczny był jednak kilkanaście dni temu, gdy przyznając się, iż kłamał w sprawie dokumentu mającego dowodzić, że załoga prezydenckiego tupolewa nie zeszła poniżej wysokości 100 m. Wątpliwości, co do tego, iż prof. Jacek Rońda skompromitował alternatywne badania katastrofy smoleńskiej, nie ma też gospodarz programu, w którym naukowiec kłamał w sprawie dowodów.
Profesor Rońda i spółka
omisja etyki Akademii Górniczo-Hutniczej ma zbadać sprawę publicznych kłamliwych wypowiedzi prof. Jacka Rońdy. Ekspert Macierewicza jest zagrożony karami dyscyplinarnymi za to, że korzystając z tytułu naukowego renomowanej uczelni świadomie wprowadził w błąd opinię publiczną. Trzeba mieć nadzieję, że za wypowiedzi Rońdy, które wielu Polakom zrobiły wodę z mózgu w sprawie jednej z największych tragedii w Polskim życiu publicznym, za wypowiedzi, które jątrzyły opinię publiczną, władze AGH nie zatrzymają się tylko na udzieleniu profesorowi Rońdzie upomnienia, ale pozbędą się ze swoich szeregów takiego „fachowca”. CZYTAJ WIĘCEJ
Ktoś na profesora poluje...
Więcej na ten temat mówić nie chce. W przeciwieństwie do komentowania korespondencji z Jerzym Urbanem. Prof. Jacek Rońda niedawno stwierdził, iż to kolejny dowód na to, że jest ofiarą nieustających spisków. Podobnie, jak w sprawie antysemickich komentarzy pisanych z jego komputera na AGH, tak i w przypadku maila do "Nie" naukowiec twierdzi, że pisał to ktoś inny.
Teraz AGH woli się do niego publicznie nie przyznawać. We wrześniu uczelnia wydała specjalne oświadczenie, w którym dystansuje się od zaangażowania prof. Jacka Rońdy w badania okoliczności katastrofy smoleńskiej. A właściwie zaprzecza, by miał on jakiekolwiek kompetencje do badania katastrof lotniczych. - Próbowaliśmy przekonać profesora, by wypowiedzi w sprawach przyczyn katastrofy nie były identyfikowane z jego naukową działalnością na uczelni - mówi "Newsweekowi" Maciej Pietrzyk, kierownik Katedry Informatyki Stosowanej i Modelowania na AGH.

