Prof. Chris Cieszewski po raz kolejny przekonywał we wtorek, że to on ma rację, twierdząc, że brzoza została złamana 5 kwietnia. – Mogę ujawnić, że prokuratura dysponuje materiałem dowodowym całkowicie przeczącym enuncjacjom prof. Cieszewskiego – mówi w "Bez autoryzacji" mecenas Rafał Rogalski, były pełnomocnik Jarosława Kaczyńskiego w śledztwie smoleńskim.
Czy teorie przedstawiane przez prof. Chrisa Cieszewskiego powinny zostać zbadane przez prokuraturę?
Prowadzenie śledztwa nie polega na zajmowaniu się przez prokuratorów wszystkimi pojawiającymi się hipotezami, zwłaszcza jeżeli mają charakter niedorzeczny. Byłoby to sprzeczne z zasadą szybkości i ekonomiki procesowej. Nie możemy na tym etapie dowodowym doprowadzać śledztwa do absurdu, bo inaczej będziemy badać wersje o np. strąceniu samolotu przez UFO.
Konieczność wyjaśnienia okoliczności katastrofy wymogła na prokuraturze wykonanie bardzo wielu czynności procesowych zmierzających do ustalenia przyczyn i przebiegu katastrofy. Dotyczyły one również brzozy. Nie wszystkie zaplanowane czynności procesowe w tej kwestii zostały już zrealizowane.
To znaczy?
Ze względu na tajemnicę śledztwa nie mogę precyzyjnie wymienić explicite tych czynności, zarówno w odniesieniu do już wykonanych, jak i objętych harmonogramem śledztwa. Mogę jednak ujawnić, że prokuratura dysponuje materiałem dowodowym całkowicie przeczącym enuncjacjom prof. Cieszewskiego. W związku z tym szczególne zajmowanie się tą teorią przez prokuraturę byłoby – co do zasady – bezcelowe i w sposób oczywisty przedłużałoby postępowanie.
Pana zdaniem teoria prof. Cieszewskiego jest prawdopodobna?
Osobiście jestem absolutnie pewny tego, że enuncjacje prof. Cieszewskiego są nieprawdopodobne, wadliwe i niedorzeczne. To w czystej postaci fantasmagoria. Zresztą sam autor nie jest pewny wyniku, mówił o ewentualnych błędach, czy czynnikach, które mogły zniekształcić wynik. W mojej ocenie brakuje też konfirmacji przez rzetelnych i niezależnych ekspertów.
Obiekt, który uznał za ściętą brzozę to podobno sterta śmieci?
Jeżeli potwierdziłoby się, że doszło do pomylenia brzozy ze śmieciami lub śniegiem w czasie analizy fotografii satelitarnych, oznaczałoby to kompromitację tego naukowca. Sprawa smoleńska jest zbyt delikatna, aby na obecnym etapie, po upływie ponad 3,5 roku od katastrofy wygłaszać tak nieuprawnione oceny w tak ważnej kwestii.
Czy zespół Macieja Laska dobrze wywiązuje się ze swoich zadań, czyli prostowania nieprawdziwych teorii na temat katastrofy smoleńskiej?
Uważam, że dr Maciej Lasek wraz ze swoim zespołem robią bardzo dużo, żeby wytłumaczyć społeczeństwu rzeczywisty mechanizm katastrofy. Ze względu na to, że w międzyczasie pojawiło się bardzo wiele oczywistych nieprawd, które zakorzeniły się w umysłach ludzi, zadanie, które stoi przed tym zespołem jest bardzo trudne.
Osobiście uważam, że podobnie jak poseł Macierewicz, tak i zespół powinien także organizować lokalne spotkania w całej Polsce, po to by w bezpośrednich kontaktach z ludźmi prostować nieprawdziwe informacje w tym temacie.
Najgorsze jest jednak to, że duża część społeczeństwa na skutek propagandowej retoryki posła Macierewicza ma wyrobione zdanie na temat katastrofy, a zaistniałe błędy lub nieprawidłowości podczas procedowania służą zanegowaniu w całości opracowanych wniosków. Zespół dra Laska czeka bardzo ciężka i mrówcza praca.
Jak ocenia pan wiarygodność ekspertów, którzy współpracują z Antonim Macierewiczem?
Wiarygodność tzw. ekspertów współpracujących z posłem Macierewiczem oceniam bardzo nisko, żeby nie powiedzieć, że w zdecydowanej większości przypadków tzw. eksperci są kompletnie niewiarygodni. Brakuje im odpowiedniej wiedzy i doświadczenia potrzebnego do stwierdzania okoliczności istotnych dla rozstrzygnięcia sprawy. Naukowcy ci – co bardzo ważne – nie mają też dostępu do materiału dowodowego.
Przechodząc z kolei do niedawno zakończonej II Konferencji Smoleńskiej porównywanie poszycia samolotu do parówki, czy też mówienie, że „w momencie, gdy samolot uciekał z pułapki, nastąpiły wybuchy” należy uznać za niedorzeczne i niepoparte materiałem dowodowym. To po prostu fantasmagoria.
Skąd biorą się eksperci pomagający Antoniemu Macierewiczowi?
To Macierewicz przeprowadza „casting” zapraszanych gości na posiedzenia zespołu. Jak również to on jednoosobowo decyduje o gronie tzw. ekspertów. Nie można też pominąć, że członkami zespołu są prawie wyłącznie posłowie lub senatorowie jednego tylko ugrupowania.
Czy ich opracowania mogą albo powinny być dopuszczone jako pełnoprawne ekspertyzy w śledztwie?
Podstawą dopuszczenia dowodu z opinii biegłego jest wydanie przez organ procesowy postanowienia. Z procesowego punktu widzenia wszelkie opinie wykonywane przez tzw. ekspertów współpracujących z posłem Macierewiczem mogą być traktowane wyłącznie jako opinie prywatne.
Jak dotąd w aktach śledztwa smoleńskiego nie doszło do złożenia jakiejkolwiek opinii prywatnej. Nadto prof. Binienda, prof. Obrębki i prof. Rońda poprzez przesłuchanie ich w charakterze świadków ex lege zostali wyłączeni z możliwości dopuszczenia dowodu z ich opinii.
Kto zyskuje na rozpowszechnianiu kolejnych "przełomowych" teorii na temat Smoleńska? Komu zależy na odgrzewaniu tej sprawy?
Niewątpliwie osobą taką jest poseł Macierewicz. Istota jego aktywności ukierunkowana jest na permanentne i publiczne enuncjacje dotyczące jego wyłącznie prywatnych i niedorzecznych koncepcji o przyczynach i przebiegu zdarzenia lotniczego z 10 kwietnia 2010 r.
Macierewiczowi zależy na podgrzewaniu tej sprawy, bo zyskuje na niej politycznie. Poczuł wiatr w żaglach. Był w niebycie politycznym, a ta sprawa sprawiła, że stał się nieformalną osobą nr 2 w partii. Pozyskuje kolejnych wierzących w niego i rzekomy zamach zwolenników. Jest uwielbiany przez swoich czcicieli i traktowany jak hierofant.
Nikt spośród jego wyznawców nie zauważa jego lityganctwa, skrajnego zdemoralizowania i sprzeczności postępowania z deklarowanym publicznie katolicyzmem. Dla realizacji tych celów nie waha się w sposób oczywisty kłamać, manipulować rodzinami, opinią publiczną, a nawet członkami własnej partii.
Ktoś jest w stanie go powstrzymać, uspokoić?
Wyrugowanie Macierewicza z kierowania tą sprawą jest w aktualnym stanie wyjątkowo trudne. Może nawet niewykonalne, choć z pewnością własnej partii w ostatnim czasie zaczął wyjątkowo ciążyć, a w rezultacie może nawet doprowadzić – przy zaistniałej tendencji i demaskowaniu kłamliwej narracji – do radykalnego spadku notowań.
Po ostatnich wydarzeniach wśród pewnej części członków zespołu parlamentarnego, a także członków samej partii, trudno nie zauważyć coraz wyraźniejszego odcinania się w prywatnych rozmowach od kompromitujących i niedorzecznych teorii i stwierdzeń Macierewicza i jego tzw. ekspertów.
Po co działa ten zespół?
W moim głębokim przekonaniu opartym na bezpośredniej obserwacji działalności zespołu parlamentarnego, któremu przewodniczy Antoni Macierewicz mogę jednoznacznie stwierdzić, że od samego początku powstania tegoż właśnie zespołu było to jedynie ciało mające uwiarygadniać jednoosobową działalność propagandową posła Macierewicza. Stał się kapłanem dla bardzo wielu ludzi, a także członków zespołu.