Przemysław Wipler chwilę po godzinie 16 zorganizował konferencję prasową, na której przedstawił swoją wersję nocnych wydarzeń. Były poseł PiS mówił, że poszedł z przyjaciółmi na kolację, by uczcić to, iż dziecko, którego spodziewa się jego żona, jest zdrowe. Po wyjściu z lokalu Wipler próbował powstrzymać uliczną bójkę i wtedy został zaatakowany. Jak sam przyznaje, nie wiedział wówczas przez kogo. – Kopano mnie w kroczę, bito, polewano gazem – mówił. Poniżej zapis z konferencji.
"Dzisiaj o godzinie 6 rano do mojej żony zapukało dwóch policjantów, którzy powiedzieli mojej żonie: "pani mąż został pobity i leży w szpitalu". Gdy byłem w szpitalu, kiedy poddawano mnie badaniom, dwóch policjantów, którzy tam byli, cały czas, kilkanaście razy powtarzało: "to nie my panu to zrobiliśmy".
Teraz czytam w mediach, że uderzyłem się o krawężnik. Widzicie państwo moją twarz, moje ręce, mój łokieć Nie można, uderzając się o krawężnik, rozbić sobie jednocześnie łokcia, twarzy i rąk.
Wczoraj postanowiłem spotkać się z przyjaciółmi. Żona poszła ostatnio do lekarza, ponieważ już jakiś czas temu dowiedzieliśmy się, że będziemy mieć piąte dziecko. Podczas badania okazało się, że dziecko jest zdrowe, a ja postanowiłem, że przez resztę ciąży oraz w okresie karmienia piersią, w ramach solidaryzmu z żoną, również nie będę pił alkoholu. Powiedziałem, że idę na wino z kolegami, ale od jutra nie będę pił.
Razem z przyjaciółmi poszedłem na kolację z winem oraz na drinka. Gdy wychodziłem i zbierałem się do tego, by pojechać do domu, zauważyłem, że przed lokalem dzieje się coś niepokojącego, że byłą tam awantura. Ja w niej nie uczestniczyłem, nie widziałem, czy biorą w niej udział klienci i policja, czy klienci i bramkarze. Wiedziałem po prostu, że dzieją się niepokojące rzeczy i, jak zwykle w takich sytuacjach, włączyłem się, próbowałem włączyć się tak, aby sprawa się zakończyła.
Od razu dostałem gazem, przewrócono mnie, kopano mnie w głowę, klęczano na mnie, oblewano mnie jakimś gazem, bito, byłem kopany w krocze, w plecy, po nogach. Dość szybko przestałem widzieć cokolwiek. Dopiero w szpitalu stwierdzono uszkodzenie rogówki. W szpitalu opisano, co się zdarzyło i nie jest to uderzenie o krawężnik. Zostałem brutalnie pobity, złożę zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. O 17:30 idę na obdukcję lekarską.
Gdy zaczęto mnie bić, zacząłem wołać policję, bo nie wiedziałem, kim byli ci ludzie, czy mieli kamizelki z napisem "Policja". (...). Gdy powiedziałem, że jestem posłem, że mogę wyjąć legitymację, zostałem spryskany gazem. Od momentu, gdy zacząłem być bity, do momentu, gdy wylądowałem w szpitalu, to był dla mnie koszmar, więc proszę mnie teraz o szczegóły nie pytać. Wierzę, że był tam monitoring, wierzę że zostanie opublikowane nagranie z monitoringu. (...).
Miałem tyle alkoholu we krwi, ile przy mojej wadze ma się po wypiciu jednego wina. Te 1,4 promila to jest tyle, ile osoba stukilogramowa ma po wypiciu jednej butelki wina".
******* Zapis z monitoringu nie zostanie opublikowany?
Tymczasem Komenda Stołeczna Policji poinformowała nas, że przekazała już zebrane w sprawie posła Wiplera materiały, w tym zapis z monitoringu, prokuraturze. Policja uznaje ów zapis za materiał dowodowy i nie zamierza go upublicznić. Podkreśla jedynie, iż to, co na nim widać, w pełni potwierdza relacje funkcjonariuszy.
Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie prok. Przemysław Nowak powiedział natomiast, że śledczy nie podjęli jeszcze żadnych decyzji w związku ze sprawą Wiplera. Dzisiaj do prokuratury wpłynęła tylko część materiałów, więc wszelkie postanowienia dotyczące awantury z udziałem posła zapadną najwcześniej w czwartek. Prok. Nowak nie potrafił powiedzieć, czy nagranie z monitoringu zostanie opublikowane. Decyzja w tej kwestii zostanie podjęta później.