
Piraci napadają na statki i szybko przetracają zrabowane pieniądze? Najnowszy raport Banku Światowego nie pozostawia wątpliwości, że takie myślenie o współczesnymi piractwie jest grubym błędem. Zarobione dzięki napadom fundusze piraci chętnie inwestują w działalność przestępczą, która dotknąć może każdego z nas nie tylko na morzu. Chętnie robią też całkiem legalne interesy, by zgodnie z prawem zarabiać na... skuteczniejsze uprawianie piractwa.
Somalijski podatek od handlu
Roczne koszty piractwa u wybrzeży Somalii wynoszą blisko 7 miliardów dolarów, z czego 80% ponoszą przedsiębiorcy, w tym armatorzy. Wyższe koszty wynikają m.in. z konieczności zwiększenia prędkości z jaką statki handlowe przepływają przez zagrożone atakiem wody, wynajmowania firm ochroniarskich, uzbrajania statków w podstawowe środki antypirackie jak druty kolczaste czy tworzenie tzw. cytadel, czyli ufortyfikowanych stanowisk, w których załoga może bezpiecznie przeczekać atak do przybycia odsieczy. W ostatecznym rozrachunku większość kosztów ponoszą konsumenci towarów, które nieprzerwanym strumieniem płyną na Zachód z azjatyckiej fabryki świata. CZYTAJ WIĘCEJ
Która już bardzo mocno dotyka Europejczyków, Amerykanów, czy mieszkańców najbardziej rozwiniętych państw Azji. Piraci prawdziwe interesy zbijają więc na handlu ludźmi, bronią, czy sponsoringu bojówek, które ochraniają inne gałęzie ich biznesu. Nieobcy XXI-wiecznym piratom jest oczywiście także handel narkotykami.
Źródło: BussinesInsider.com

