Serial goni serial. Kinomaniacy mogą przebierać w coraz to nowszych tytułach, które przypominają wręcz hollywoodzkie produkcje z najwyższej półki. O większości z nich pisaliśmy także w naTemat. Tymczasem zapominamy o tytułach, na których wychowała się spora część z nas. Kultowe już seriale, wśród których każdy ma swoich faworytów i wspomina je z prawdziwym sentymentem. Poniżej najlepsza dziesiątka.
„Gra o tron”, „Braeking Bad”, „Dexter”, „Homeland”, „Newsroom”, „Mentalista”, “Walking Dead”, “Jak poznałem waszą matkę”, “Dwóch i pół”, “House of cards”. I tak dalej, i tak dalej. Wymieniać można naprawdę długo. Wszystkie tytuły oczywiście na swój sposób genialne, ale tym razem nie o nich. Większość z nas wychowała się na zupełnie innych produkcjach, które nawet teraz – po wielu latach – uważa za wręcz kultowe, mimo że brakuje w nich milionowych budżetów i efektów specjalnych.
Czasami ogląda pojedyncze odcinki owych kultowych produkcji. Zabawne jak teraz – z perspektywy czasu – patrzy się na to, co kiedyś śledziło się z zapartym tchem. Seriale wydają się naiwne, sztuczne, czasami wręcz żałośnie proste. Ale to nic. Chodzi przecież o wspomnienia.
Od razu uprzedzam, że kryteria będą subiektywne. Poza tym każde pokolenie ma inną listę pozycji „must-see”, więc wszystkich tytułów ze swojej przeszłości tu nie znajdziecie. Dlatego w komentarzach czekamy na Wasze propozycje. Kolejność poniższego rankingu jest przypadkowa.
10. Czy boisz się ciemności
Wyświetlane chwilę przed lub zaraz po „Dragon Ballu” (niestety nie pamiętam dokładne), na którego z podwórka wracały całe osiedla. Serial z lat 90-tych o grupie znajomych nastolatków, która wieczorami przy ognisku w lesie opowiada sobie straszne historie. Każdy 20-minutowy odcinek to nowa historia. Do tej pory pamiętam fabułę kilku odcinków, które wtedy naprawdę potrafiły przyprawić o gęsią skórkę.
9. Opowieści z krypty
Skoro jesteśmy w klimacie straszenia to nie sposób nie wspomnieć o „Opowieściach z krypty”. Puszczane w okolicach północy mogły autentycznie przerazić młodszych widzów. Zwłaszcza swoją „czołówką” i głównym bohaterem, czyli żywym kościotrupem, który opowiadał każdą z historii. Całość okraszał charakterystycznym śmiechem. Produkcja mogła robić wrażenie tylko kilkanaście lat temu. Gdy po latach razem z kolegami puściliśmy sobie kilka odcinków też nie mogliśmy wytrzymać… ale ze śmiechu.
8. Herkules
Kto by nie znał przygód walecznego Herkulesa. Od tamtej pory niezależnie w jakim filmie zobaczę głównego bohatera, kojarzy mi się on tylko z tą rolą. Trochę historii, mitologii, przerysowanej super-siły i serial gotowy. Ciągle pamiętam jego zaczepki z bogiem wojny i Herą. Nie wolno zapomnieć też o dzielnym kompanie Jolaosie. Była tam też bodajże Xena, która potem doczekała się własnego serialu „Wojownicza Księżniczka”.
7. Żar tropików
O tak – przygody detektywa Nicka Slaughtera to zdecydowanie jeden ze „smaków” dzieciństwa. Wystarczy przeczytać tytuł i już przed oczami mam głównego bohatera w rozpiętej hawajskiej koszuli, a w uszach gra piosenka z czołówki serialu. To historia byłego policjanta, który przy pomocy wspólniczki Sylwi i zaprzyjaźnionego barmana rozwiązuje lokalne przestępstwa.
6. Grom w raju
Cały czas zostajemy w klimacie podobnym do „Żaru z tropików”. „Grom w raju” to jedno z wielu wcieleń legendarnego Hulka Hogana, który był już chyba każdym. Od wrestlera, do aktora. Przygody dwóch kolegów, którzy są właścicielami supernowoczesnej łodzi o nazwie Grom. Na jej budowę wzięli kredyt, więc żeby wyjść przynajmniej na zero wykorzystują ją do różnorakich akcji. Serial zrobiony ze zdecydowanym przymrużeniem oka.
5. Viper
„Viper” to taki motoryzacyjny odpowiednik „Gromu”. A może odwrotnie? Futurystycznie wyglądający i wręcz niezniszczalny samochód, którego kierowca wraz z grupą znajomych walczy z przestępcami. Ciągle przed oczami mam moment, w którym auto zamieniało się w pancerną bestię. Idealnie podsumowuje go jeden z komentarzy na Filmwebie: „Serial nawet dobry, trochę naciągany ale miał to coś co powodowało że człowiek oglądał”.
4. Nieustraszony
Kolejny okołomotoryzacyjny hit, ale nie można o nim tu nie wspomnieć. I choć w latach produkcji nie było mnie jeszcze na świecie, to doskonale pamiętam odcinki emitowane po latach w polskiej telewizji. Gadający supersamochód z charakterystycznym czerwonym światłem i standardowo już – walka z przestępcami. Do tego ścieżka dźwiękowa, której nie można nie znać. Sam nie wiem, czy David Hasselhoff bardziej kojarzy mi się z „Niestraszonym” czy ze „Słonecznym Patrolem”. Swoją drogą, o tym drugim też warto tu wspomnieć.
3. Zwariowany świat Malcolma
Pamiętam, jak zaczynałem oglądać „Breaking Bad” i nie mogłem skojarzyć, skąd ja znam głównego aktora. Chwilę później przypomniałem sobie, że Bryan Cranston kojarzył mi się do tej pory ze „Zwariowanym światem Malcolma”, gdzie grał poczciwego, trochę fajtłapowatego tatę głównego bohatera. Serial pokazuje codzienne życie typowej amerykańskiej rodziny z trójką synów, z których najlepszy był zdecydowanie ten najmłodszy: Dewey. Pomysły całej trójki potrafiły naprawdę zaskoczyć. Przy okazji polecam nowszą produkcję w podobnym klimacie: „Middle” („Pępek Świata”).
2. Cudowne lata
Mimo że sam nigdy nie śledziłem tego serialu wyjątkowo mocno, to na pytanie o seriale z dzieciństwa to właśnie „Cudowne lata” przychodzą mi do głowy, jako jedne z pierwszych. Kolejna typowa rodzina mieszkająca gdzieś w Ameryce. Przez kilka lat produkcji, która przenosiła widzów w lata 60-te można było śledzić życie i problemy dorastającego Kevina.
1. Tajemnica Sagali
I na koniec polski rodzynek. Last but not least – jak mówi znane powiedzenie. Historia dziesięciolatka z Warszawy, który kolekcjonując kamienie przypadkiem trafia na tajemniczy okaz zwany Sagalą. Potem przenosi się nieco w klimaty science-fiction, gdzie wraz ze strażnikiem Sagali Jarpenem, podróżuje w czasie, by ratować mamę. W serialu wystąpiło sporo aktorów, których znamy do dziś m.in.: Robert Gonera, Bartosz Obuchowicz, Jarosław Jakimowicz, Radosław Pazura, Małgorzata Foremniak, Cezary Żak czy Paweł Deląg.