Nie milkną echa wydarzenia, które miało miejsce w połowie listopada w Teatrze Narodowym w Krakowie. Jak mówi reżyser Jan Klata, nie tylko on, ale i aktorzy dostają pogróżki, a w mediach pojawia się mnóstwo nieprawdziwych informacji. – Na portalach można się dowiedzieć, że jestem żydem, "tęczowym pedałem" i "pornoklatą" – mówił gość Kontrwywiadu RMF FM.
Jan Klata ubolewa, że zainteresowanie Teatrem Narodowym w Krakowie na całą Polskę zaczęło się dopiero po tym, jak grupa kilkunastu osób "spontanicznie" zabrała gwizdek na przedstawienie i zaczęła coś demonstrować. – W teatrze dzieje się dobrze, ale w mediach jest kompletna paranoja – mówi reżyser.
Reżyser nie widzi podstaw do oburzenia wokół sztuki, które spowodowało protest widzów. – Rozumiem, że w Teatrze Narodowym powinny być tylko sztuki "narodowe", w Teatrze Rozmaitości "rozmaite", a w Teatrze Łaźnia powinniśmy biegać na golasa – ironizował gość Konrada Piaseckiego.
Jak Klata podkreśla, że w ostatnich tygodniach pojawiło się bardzo wiele przekłamań medialnych na temat krakowskiego teatru, który w rzeczywistości jest bardzo chętnie i licznie odwiedzanym przez widzów. Informacje o teatrze, które przedostają się na światło dzienne, Klata uważa za nierzetelne. – Lokalny dziennik napisał recenzję ze spektaklu, który jeszcze nie powstał. (...). Jakiś "oldboy" z lokalnego dziennika wykrada nam notatki, a potem robi z tego aferę na całą Polskę. Coś tu jest nie tak – ocenił.
Rozmówca Piaseckiego zdradził również, że zarówno on jak i aktorzy dostają pogróżki. – Szykują się kolejne ataki, które są nakręcane i to jest smutne – mówił Jan Klata.
Dwa tygodnie temu dzwoniła do mnie babcia i stwierdziła, że "w tym Teatrze Narodowym to wy kopulujecie cały czas"(...) Na portalach można się dowiedzieć, że jestem żydem, "tęczowym pedałem" i "pornoklatką"