Kiedy dziennikarze i internauci oburzają się ogłoszeniem o pracę, w którym właściciel agencji ochrony miał proponować rekordowo niską godzinową stawkę, gdzieś na marginesie pozostaje fakt, że za niewiele większe pieniądze pracują masy Polaków. Bo tak jak 2,40 zł za godzinę to w Polsce "rekord", tak 4 czy 5 zł to po prostu norma. Skandal? Wyzysk? Naiwność pracownika? – 560 zł za miesiąc to może i głodowa stawka, ale pozwala uniknąć prawdziwego głodu. Protestuję przeciwko nazywaniu nas głupcami - odpowiada jeden z "wyzyskiwanych".
"Byłam na rozmowę o pracę w sklepiku z biżuterią. Szefowa bardzo miła, wszystko ładnie pięknie, do czasu, kiedy powiedziała o wynagrodzeniu. Praca na cały etat na umowę zlecenie 5 dni w tygodniu po 8 h za 4 zł za godzinę" – pisze na forum internetowym o pracy jedna z komentatorek. "Ja byłam na rozmowie za 5 zł jako barmanka. Oczywiście same nocne zmiany, do ostatniego klienta plus zero napiwków, bo to klub studencki. Zrezygnowałam, bo uważam, że to jednak przegięcie" – opowiada inna.
Popracuj za "piątkę"
Podobnych relacji dotyczących umów zleceń jest w sieci mnóstwo, tak jak ogłoszeń, w których oferowanej stawce za godzinę daleko choćby do połowy krajowej średniej (według Polskiego Forum HR w 2012 roku średnia wyniosła 13 zł). Ostatnio wielki szum wywołała jedna z ofert pracy w ochronie (nie wiadomo, czy prawdziwa), gdzie mowa była o 2,40 zł za godzinę. Tyle że oburzenie zatrzymało się na tym konkretnym przypadku, a zupełnie zapomniano o tym, że podobne, choć nie aż tak niskie stawki, to codzienność tego zawodu.
Jak podkreśla w rozmowie z "Gazetą Prawną" Dorota Godlewska, współwłaścicielka firmy ochroniarskiej Dosa, ostatnio problem stał się nawet bardziej palący. "Tak źle jeszcze nie było. Po rynku krążą informacje o rozstrzygniętych zamówieniach publicznych, w których stawka to niewiele ponad 4 zł. Trudno to nawet komentować" – mówi.
I to nie jest tylko specyfika regionów o wyższym bezrobociu, o czym przekonują pod naszym tekstem internauci.
– Sam jestem zaskoczony, że skala zjawiska jest tak poważna i że tych ogłoszeń jest tak wiele. Ja stoję na stanowisku, że uczciwy pracodawca to taki, który oferuje umowę, odprowadza składki, płaci przynajmniej minimalne wynagrodzenie. Wszystko poza tym to nieuczciwość – komentuje w rozmowie z naTemat Kazimierz Sedlak, dyrektor firmy doradczej Sedlak & Sedlak.
Bary i ochrona na czarnej liście
Mój rozmówca pytany o to, w których branżach najczęściej spotyka się tak niskie stawki, wymienia bary, pizzerie, małe sklepiki i stoiska w galeriach handlowych. – Podkreślam jednak, że to - nawet jeśli poważny - margines przy uczciwym systemie gospodarczym – dodaje.
Ta sama lista branż z wyższym ryzykiem głodowych stawek godzinowych powtarza się w rozmowach z pracownikami urzędów pracy. W Powiatowym Urzędzie Pracy w Rzeszowie, gdzie zadzwoniłem, nawet dziś zgłoszone zostały oferty zatrudnienia w firmie ochroniarskiej i w gastronomii.
– 4,5,6 złotych za godzinę - takie to są stawki. Oczywiście musimy te oferty publikować, bo to umowa zlecenie. Tylko jeśli oferowana jest umowa o pracę to zestawiamy stawkę z wymaganą płacą minimalną i ewentualnie możemy odmówić – mówi pracownica PUP, która przyjmuje ogłoszenia od przedsiębiorców.
– Z mojego oglądu sytuacji wynika jednak, że w dużej części przypadków te oferty raczej nie cieszą się zainteresowaniem - zaznacza.
Pracownik, czyli świadoma ofiara
Nie można jednak powiedzieć, że taka postawa wszędzie jest standardem. Kilka miesięcy temu ciekawy eksperyment przeprowadził "Czas Białegostoku". Dziennikarz gazety dał dwa ogłoszenia o pracę: jedno ze stawką 5 zł, drugie z 3,5 zł za godzinę. Zainteresowanie było duże. W ciągu doby od publikacji ogłoszenia zgłosiło się ponad 100 osób, w tym 35 skłonnych zarabiać 3,5 zł za 60 minut pracy. Byli w tym gronie absolwenci wyższych uczelni.
I tutaj pojawia się kolejny problem: oceny ich postawy. "Dla mnie problemem nie jest ogłoszenie, tylko ludzie, którzy na nie odpowiadają. Jeśli są osoby godzące się na pracę 3,40 lub 4,50, to dlaczego nie spróbować płacić 2,40" – ten komentarz napisany u nas przez Paulinę odzwierciedla pogląd wielu osób. Tych, którzy pracę za kilka złotych za godzinę uznają za skrajną głupotę i część winy za tak niskie wynagrodzenia przypisują właśnie dającym się wyzyskiwać pracownikom.
– Tutaj na prawdę ciężko kogokolwiek osądzać. Z jednej strony staram się być wobec tych pracowników wyrozumiały, bo to są ludzie, którzy chwytają się każdej szansy, a z drugiej uważam, że powinni się zachowywać racjonalnie i zgłaszać przypadki takich nadużyć choćby do Państwowej Inspekcji Pracy – ocenia Kazimierz Sedlak.
Nieco inne zdanie ma Marcin, 23-latek z Rzeszowa, który przez kilka miesięcy pracował w piekarni za 5 zł za godzinę (dziś dostaje 8 zł). – Czy komuś pomogłoby, gdybym nie zgodził się na taką stawkę? Pewnie inna osoba wzięłaby tę robotę, a ja dalej nie mógłbym nic znaleźć. 560 zł za miesiąc to może i głodowa stawka, ale pozwala uniknąć prawdziwego głodu, tymczasowo przetrwać kryzys. Łatwo jest osądzać takie osoby z pozycji kogoś, kto dla kogo te ponad 500 złotych miesięcznie to nie jest sprawa życia i śmierci – przekonuje.
– Jesteśmy głupcami, bo psujemy rynek zgadzając się na takie pieniądze? Dla mnie to nie głupota, ale determinacja. Chociaż pewnie i tak trzeba będzie wynosić się za granicę, jeśli ustalą, że minimalnie za godzinę trzeba będzie zarabiać 9-10 złotych. Wtedy pewnie na pracę szans już nie będzie – podkreśla.
Myślicie, że Marcin ma rację?
W Warszawie w ochronie stawka to 5 zł na umowę o dzieło. O 2,5 słyszałem - za taką stawkę pracują posiadacze KRUS.
Kamil
Sam w pierwszej pracy o podobnej charakterze - pracowałem na ochronie zakładu produkcyjnego - zarabiałem bagatela 3,4 zł/h na rękę.
Kazimierz Sedlak
dyrektor firmy Sedlak & Sedlak
Nie rozumiem, co w tym kontekście robi Państwowa Inspekcja Pracy. Jak kontroluje tych pracodawców, skoro zdarzają się tak skandaliczne oferty zarobków? Wydaje mi się, że póki PIP nie zacznie działać, takie rzeczy mogą być na porządku dziennym.