Amazon znów zaskakuje. I wcale nie chodzi o tworzenie nowych magazynów na terenie Polski. Firma planuje wprowadzić nietypowy sposób dostawy swoich towarów. Te mają być dostarczane… dronami. Realizacja zamówienia będzie zajmować zaledwie kilkadziesiąt minut. CEO Amazona mówi, że opcja może wejść w życie już w 2015 roku. Niestety to nie tylko zbyt optymistyczne wizje, ale wręcz niemożliwe.
Twórca i prezes Amazona Jeff Bezos dał się już poznać z innowacyjnego podejścia do biznesu. Teraz idzie o krok dalej. A nawet o kilka kroków. Właśnie ujawnił, że jednym z jego najbliższych planów jest wprowadzenie dostawy zakupionych produktów przez… latające maszyny. Chodzi tutaj oczywiście o znane drony.
O swoim pomyśle oficjalnie poinformował w trakcie programu "60 minut". Producenci zdradzają, że Bezos utrzymał ten fakt w tajemnicy niemal do samego końca. Przed ujawnieniem, o co chodzi, powiedział nawet: "Jeśli zgadniesz co to jest, dam Ci połowę mojego majątku i wyślę do Vegas"
Nietypowa dostawa miałaby funkcjonować w ramach usługi Amazon Prime Air. Taka dostawa ma trwać około 30 minut. Dron ze specjalnie przygotowanym, jednorazowym pudełkiem będzie startował z jednego z centrów Amazona w całym kraju. Potem błyskawicznie poleci przed dom klienta. Jest tylko jeden warunek: paczka nie może być cięższa niż 2,26 kg. To jednak nie powinien być problem, ponieważ aż 86 proc. wszystkich zamówień mieści się w tej kategorii.
Amazon już zaprezentował prototypy takich dronów. Będą to maszyny z ośmioma śmigłami o długości ok. 30 cm każde. Całość możecie zobaczyć tutaj.
Z wystąpienia Bezzosa dowiedzieliśmy się, że jeśli wszystko pójdzie dobrze, pierwsi klienci skorzystają z niej już w 2015 roku. Niestety tak dobrze na pewno nie pójdzie. 2015 rok jest po prostu terminem niemożliwym do osiągnięcia. Szczegółowej analizie poddał to jeden z dziennikarzy "Guardiana". Pierwszy realny termin to co najmniej 2018 rok.
Kluczowa dla przedsięwzięcia jest zgoda Federalnej Agencji Lotnictwa. A o nią nie będzie łatwo. By drony mogły zgodnie z prawem poruszać się po przestrzeni powietrznej Stanów Zjednoczonych muszą spełnić szereg kryteriów związanych z bezpieczeństwem, a przecież teraz mówimy na razie o prototypach. Otwarcie przestrzeni dla latających urządzeń nowego typu wiąże się przecież ze sporym ryzykiem.
"Guardian" zadaje także sporo pytań, które są kluczowe nawet nie dla sukcesu projektu dronów, ale w ogóle dla jego uruchomienia. Trzeba przecież ustalić w jaki sposób drony dotrą do konkretnej osoby, a nie tylko jej domu, co powstrzyma kogokolwiek na ulicy od kradzieży, co jeśli dzieci zdecydują się zniszczyć drona i w końcu, co jeśli dron zrobi komukolwiek krzywdę?
Całe zamieszanie może być jedynie genialną zagrywką PR-ową, którą zdecydowano się zastosować w okresie przedświątecznym. Kluczowe dla jej powodzenia mogło być użycie hasła "drony". Bez tego cała sprawa nie stałaby się tak popularna, a tymczasem mówią o niej media na całym świecie.
Nowinki techniczne nie powinny jednak przykrywać warunków pracy w magazynach Amazona. Zrobiło się o nich głośno za sprawą materiału dziennikarza BBC, który zatrudnił się w jednym z nich. Wszystko nagrał ukrytą kamerą i w swoim materiale nie szczędzi Amazonowi słów krytyki. Reporter sugeruje, że to wręcz obóz pracy.