
– Ja nie mogę wyjść na Majdan i wygłosić płomiennego przemówienia – stwierdził w programie "Tomasz Lis na żywo" Radosław Sikorski. Jak przekonywał, szefowi dyplomacji nie wypada tego robić, bo "to jest po prostu nieprzyjęte w stosunkach międzynarodowych".
REKLAMA
Wiele mediów zwraca dziś uwagę na to, że strona rządowa "przespała Ukrainę", bo była zbyt zajęta sobą. Tę nieuwagę wykorzystał Jarosław Kaczyński, którego obecność na Ukrainie wiele osób ocenia bardzo dobrze, nawet tak bardzo różniący się od niego ludzie jak szef "Gazety Wyborczej" Adam Michnik.
Minister spraw zagranicznych wyjaśniał w programie Tomasza Lisa, dlaczego nie pojawił się na Majdanie, by tak jak Kaczyński, wspierać Ukraińców nie tylko słowem, ale i swoją obecnością. – Ja nie mogę wyjść na Majdan i wygłosić płomiennego przemówienia – mówił Sikorski.
To tak, jakby jakiś minister spraw zagranicznych przyjechał np. na nasz Marsz Niepodległości i tam wygłosił płomienną opozycyjną mowę. (...). To jest po prostu nieprzyjęte w stosunkach międzynarodowych.
Słowa Radosława Sikorskiego to odpowiedź na sugestie prezesa PiS, jakoby szef polskiego MSZ powinien zjawić się w Kijowie i wspierać Ukraińców, tak jak on to robi. – Premier Kaczyński oczywiście wie, że ministrowi spraw zagranicznych nie wypada robić tego, co on zrobił – tłumaczył Sikorski.

