Grupa 10 prawników zażądała od gabinetu Donalda Tuska ugody w sprawie OFE. Chcą, by rząd wycofał się z transferu środków z OFE do ZUS. Jak twierdzą, narusza to prawo o ochronie własności prywatnej. Gdyby im się udało, rząd może mieć spory problem z budżetem i finansami publicznymi. Czy zatrzymanie zmian w emeryturach w tym momencie może zagrażać gospodarce?
Wśród wszystkich zmian w systemie emerytalnym jedną z najważniejszych jest przeniesienie aktywów z OFE do ZUS. Przypomnijmy, że chodzi o 51 proc. aktywów, a konkretnie obligacji. Miałyby one trafić z OFE do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych i zostać umorzone (państwo nie musi ich spłacić). Według szacunków, zmniejszy to przyszłoroczne potrzeby pożyczkowe rządu maksymalnie o 16 miliardów złotych. Długofalowo zaś zmniejszy dług publiczny o kilka punktów procentowych, na czym rządowi bardzo zależy, bo polski dług zbliża się do progu ostrożnościowego 55 proc. PKB.
Prawnicy zatrzymają ustawę?
Teraz grupa prawników z kancelarii Dentons sprzeciwiła się temu transferowi. I zaproponowała rządowi ugodę, w ramach której miałoby nie dojść do przenoszenia aktywów. Jeśli do ugody nie dojdzie, to prawnicy mają już gotowy pozew - donosi "Puls Biznesu". Zarzucają w nim ustawie, że jest niekonstytucyjna, co zmusi sąd do skierowania ustawy do Trybunału Konstytucyjnego. W pozwie domagają się, by sąd uniemożliwił umorzenie obligacji do czasu, aż TK wyda swoją opinię na ten temat. W ten sposób mogliby zablokować transfer aktywów i sprawić rządowi finansowe problemy – bo wątpliwe, by Trybunał wydał swoją ocenę na tyle szybko, żeby nadal rząd miał w budżecie na 2014 pieniądze z umorzenia obligacji.
Swoje poparcie dla pozwu wyraził już poseł Przemysław Wipler na Twitterze. W Sejmie trwa na ten temat debata, a PiS stanowisko w sprawie ustawy przedstawił na konferencji Jarosław Kaczyński. Prezes PiS nie powiedział jasno, jak jego partia zagłosuje, ale Prawo i Sprawiedliwość od dawna sprzeciwia się istnieniu Otwartych Funduszy Emerytalnych – i najprawdopodobniej zagłosuje za.
Również z przemówienia Beaty Szydło z PiS trudno było jasno wywnioskować, czy ta partia ostatecznie poprze reformę. Sojusz Lewicy Demokratycznej dość zdecydowanie wyraził z kolei swoją dezaprobatę wobec OFE i aprobatę wobec reformy.
Sprzeciw wyraziła za to Solidarna Polska i Twój Ruch. Sławomir Kopyciński z TR, wiceprzewodniczący komisji finansów publicznych, potwierdza to w rozmowie z nami. - Ja uważam, jak cała nasza partia, że ustawa jest niekonstytucyjna. Mamy zamiar wnieść wniosek o odrzucenie ustawy już w pierwszym czytaniu – podkreśla poseł. Jak dodaje, w przypadku transfery aktywów mamy do czynienia z wywłaszczeniem bez odszkodowania – to samo twierdzą prawnicy, którzy składają pozew.
Rząd za późno wziął się za budżet?
Na pytanie, czy zatrzymanie transferu może wpłynąć na budżet i nie zagraża polskim finansom, Kopyciński odpowiada krótko: niech rząd planuje budżet bez takich księgowych sztuczek. - Rząd, przepraszam za wyrażenie, ale pojechał w tej sytuacji po bandzie. Przecież do budżetu na przyszły rok włączyli środki, które pochodzą z ustawy jeszcze nawet nie przyjętej przed Sejm! - przypomina poseł TR. - To typowy szwindel, machlojka księgowa – dodaje poseł.
Oczywiście, rząd mógł na inne sposoby ratować finanse publiczne, na przykład poprzez zlikwidowanie przywilejów emerytalnych – co Platforma obiecała już dawno temu – ale to byłoby ryzykowne wizerunkowo, mogłoby przynieść spadek poparcia wśród tych grup. Z kolei cięcia w administracji spowodowałyby spadek poparcia wśród pracowników budżetówki, a kwestie związane z OFE da się opisywać na tyle skomplikowanym językiem, by przekaz ten nie docierał do wszystkich obywateli.
Korzyści z reformy będą, ale nie będzie
Sławomir Kopyciński przypomina też, że OFE powstały po to, by emeryci dywersyfikowali źródła otrzymywania emerytur, co miało zabezpieczać interesy obywateli. Poseł podkreśla, że w tej sytuacji wszyscy muszą zdecydować, co jest ważniejsze: doraźne ratowanie budżetu czy przyszłość emerytów. - To dotyczy ludzi, którzy na emeryturze będą za kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt lat. Z drugiej strony mamy doraźną sytuację budżetową – wskazuje.
Dla Twojego Ruchu, jak podkreśla mój rozmówca, ważniejsi są emeryci i ich interesy, niż budżet na przyszły rok. Tym bardziej, że – co przywołuje Kopyciński – transfer aktywów to sztuczka księgowa na krótką metę. - Według nowej metodologii liczenia finansów publicznych ESA2010, przyjętej przez Komisję Europejską, zmiany w OFE nie zmniejszą deficytu – podkreśla poseł TR. Główny Urząd Statystyczny informował o tym już w październiku – GUS stwierdził wówczas, że po przyjęciu nowej metodologii reforma OFE nie przyniesie finansom publicznym takiej poprawy, jak według ESA95 (obecnie obowiązująca metoda liczenia).
Trybunał pamięta o budżecie
Z kolei Dariusz Rosati, przewodniczący komisji finansów publicznych, wskazuje, że rząd ma szereg argumentów, które dowodzą, że ustawa jest konstytucyjna. - To nie są prywatne pieniądze, tylko publiczne. Rząd posiada opinie instytucji i konstytucjonalistów stwierdzające, że ustawa jest zgodna z konstytucją – podkreśla poseł PO.
Były minister dodaje, że Trybunał Konstytucyjny, nawet jeśli uzna zapis o transferze aktywów za niekonstytucyjny, to weźmie pod uwagę kwestię finansów publicznych. - Myślę, że w takiej sytuacji Trybunał wydałby orzeczenie, które nie będzie rujnowało budżetu na 2014 rok. Ale ryzyko, że ustawa zostanie uznana za niekonstytucyjną, jest moim zdaniem niewielkie – podkreśla Rosati.
Dług ważniejszy niż budżet, potrzebuje reformy
Wygląda więc na to, że prawnicy, którzy złożyli pozew, mogą z czystym sumieniem żądać zatrzymania transferu aktywów z OFE do ZUS. Również prof. Stanisław Gomułka, jeden z najlepszych specjalistów od finansów publicznych w Polsce, uważa, że nawet gdyby zatrzymano ten transfer, to ani gospodarka, ani budżet, ani finanse publiczne bardzo na tym nie ucierpią.
- Główny wpływ reforma ma na oficjalny dług, który ma zmaleć dzięki tym zmianom o 8 punktów procentowych. Rząd obawiał się, że bez tej reformy dług zbliży się, a może nawet przekroczy, próg 55 proc. PKB. Jeśli chodzi o sam budżet, to w 2014 dzięki zmianom w OFE wpływy do budżetu zwiększą się maksymalnie o 12 miliardów złotych – wyjaśnia prof. Gomułka.
Ekonomista wskazuje, że doraźne problemy budżetowe są przy reformie zdecydowanie mniej istotne, niż długofalowe skutki dla długu publicznego. Profesor podkreśla, że dla ratowania budżetu rząd mógłby chociażby zawiesić wypłaty składek do OFE na 2-3 lata. - Już raz zmniejszono składki, Trybunał Konstytucyjny nie zgłaszał żadnych pretensji, więc można by to zrobić raz jeszcze – przypomina prof. Gomułka.
Jeśli reforma nie przejdzie, świat się nie zawali
Jednocześnie ekspert tłumaczy, że nawet gdyby do transfery aktywów nie doszło, to finanse publiczne się nie zawalą, gospodarka tym bardziej, bo nowe reguły dotyczące finansów publicznych są znacznie mniej ostre, niż stare. Rząd musi brać pod uwagę deficyt budżetowy z ostatnich 8 lat, więc nawet duży skok deficytu w wypadku nie przejścia reformy OFE nie będzie dramatem. - Mówimy o zbliżaniu się do progu 55 proc., ryzyko jego przekroczenia jest niewielkie – podkreśla profesor.
Zdaniem prof. Gomułki, nawet zwiększenie długu publicznego nie zmieni dramatycznie sytuacji Polski. - Zatrzymanie reformy OFE nie stanowi zagrożenia ani dla gospodarki, ani dla finansów publicznych – ocenia ekonomista. - Wtedy jednak pojawiłaby się większa presja na rząd, by dokonywał rozsądnych wydatków i działał w kierunku oszczędności – dodaje profesor. Jak zaznacza, nadwyżka w finansach publicznych, która powstanie po reformie, daje rządowi głównie bezpieczeństwo budżetu i możliwość wykorzystania tych pieniędzy np. na inwestycje.
Wygląda więc na to, że wszyscy ci, którzy chcą zatrzymać reformę OFE, nie powinni przejmować się finansami publicznymi. Być może nawet dobrze by się stało, gdyby ustawa nie przeszła przez Sejm – bo wtedy rząd byłby zmuszony na poważnie zająć się budżetem, oszczędnościami i finansami publicznymi. Póki co jednak wygląda na to, że ustawa zostanie przyjęta przez Sejm i błyskawicznie wprowadzona w życie – a dzięki księgowej sztuczce rząd będzie spokojny o finanse publiczne. To, czy emeryci będą spokojni o swoje oszczędności, ma dla Tuska najwyraźniej mniejsze znaczenie.