Prokuratura postanowiła umorzyć śledztwo ws. sfałszowania zapisów czarnych skrzynek tupolewa, który rozbił się 10 kwietnia 2010 r. – donosi „Gazeta Wyborcza”. Śledczy badali doniesienie zespołu Antoniego Macierewicza, który twierdził, że doszło do zaniechań przy zabezpieczeniu szczątków samolotu. Parlamentarzyści uważali, że premier Donald Tusk, a także Radosław Sikorski i Jerzy Miller byli winni tego, że prokuratura i polska komisja badająca katastrofę posługiwali się sfałszowanymi zapisami czarnych skrzynek.
Prokuratorzy po tym, jak orzekli, że nagrania nie zostały zmanipulowane postanowili umorzyć śledztwo ws. zaniechań przy zabezpieczeniu szczątków tupolewa. Krakowski Instytut Ekspertyz Sądowych oraz firma ATM, który produkował jedną z czarnych skrzynek stwierdzili, że zapisy pochodzą z urządzeń, które pracowały na pokładzie prezydenckiego tupolewa.
Dziennikarze „Gazety Wyborczej” donoszą, że czarne skrzynki badali przedstawiciele ABW i Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji. Śledczy nie doszukali się śladów manipulacji. W dokumencie prokuratury można przeczytać: „Należy podkreślić, że zarówno komisja, jak i biegli Instytutu Ekspertyz Sądowych mieli dostęp do oryginału taśmy z zapisem głosów z tego lotu (…) zapis jest ciągły i nie nosi śladu montażu”.