John Godson zasugerował w żartach, że Jarosław Kaczyński może być homoseksualistą. I chociaż bardzo szybko przeprosił, to takie zarzuty towarzyszą liderowi PiS niemal od początku jego kariery politycznej. Polityczni wrogowie wykorzystują to, że Kaczyński nie ma żony ani dzieci. Już w latach 90. Lech Wałęsa zapraszał do Belwederu "Lecha z żoną i Jarosława z mężem". Kto będzie następny?
Konserwatywny poseł John Godson zażartował z opinii Jarosława Kaczyńskiego o Jarosławie Gowinie. Prezes PiS powiedział o liderze Polski Razem, że ma ładne imię, jest wysoki i przystojny. Godson odparł: "Kiedy to usłyszałem, to oniemiałem. Zacząłem zastanawiać się, że skoro prezes Kaczyński zwraca uwagę na urodę Jarosława Gowina, to daje dużo do myślenia". "Ja zwracam uwagę na urodę kobiet, a jeśli mężczyzna skupia uwagę na urodzie mężczyzny, to w mojej ocenie coś jest nie tak" – mówił dopytywany przez Monikę Olejnik w "Kropce nad i", o co dokładnie mu chodzi.
Godson szybko zreflektował się o niestosowności swojej uwagi i niespełna pół godziny po zakończeniu programu przeprosił na swoim Facebooku.
Jednak podejrzenia, które chyba trochę niechcący przywołał John Godson pojawiały się już dużo wcześniej. W drugiej połowie lat 80. Milicja Obywatelska zbierała materiały o polskich gejach, szukając ich także w szeregach "Solidarności". W ramach akcji "Hiacynt" zebrano dane ok. 11 tys. osób. Wszystkie informacje zebrano w tzw. różowych teczkach.
Ale nie powstawały one tylko za PRL-u. Tym samym tropem poszły też służby specjalne III RP, a dokładnie zespół płk. Jana Lesiaka, który zajmował się rozpracowywaniem prawicy. Na celowniku służb był też Jarosław Kaczyński. Z akt wynika, że wśród zadań operacyjnych było sprawdzenie "czy jest homoseksualistą, jeżeli tak, to z kim jest w parze, czy jest to związek trwały".
Kolejny punkt zakładał dotarcie do byłej narzeczonej Kaczyńskiego. Po rozstaniu z nią Kaczyński miał mieć złamane serce i nigdy więcej nie zaufać kobiecie. Jednak kilka lat później nie przeszkadzało to w rozpuszczaniu plotek o rzekomym romansie z Jolantą Szczypińską, posłanką PiS. Sam prezes te plotki zdementował, a całą akcje oceniono jako próbę ocieplenia wizerunku Kaczyńskiego.
Tolerancyjna "Solidarność"
Ten temat nie przewijał się za to wśród opozycjonistów. – W czasach "Solidarności" o takich rzeczach się nie rozmawiało – deklaruje Zbigniew Bujak, legendarny przewodniczący mazowieckiej "S" w czasach PRL.
– To była tak osobista sprawa, że nie rozmawiało się o niej nawet prywatnie. O tym, że ktoś jest homoseksualistą można się było dowiedzieć przypadkiem. Na przykład kiedyś na przyjęciu rozmawiałem z jednym z intelektualistów wspierających "S" i przeszła piękna kobieta. Wtedy ten działacz powiedział do mnie: "O, widzę, że oboje mamy na pana chęć" – relacjonuje.
Zbigniew Bujak bagatelizuje też polityczne znaczenie akcji "Hiacynt". – Wiedzieliśmy, że służby chcą wiedzieć kto jest homoseksualistą. Ale nawet gdyby SB wyciągnęła komuś takie sprawy obyczajowe, to zaszkodziłoby to bardziej jej wizerunkowi niż tej osoby – mówi jeden z liderów "Solidarności".
"Mąż Jarosława Kaczyńskiego"
Pierwszy publicznie pogłoski o homoseksualizmie prezesa PiS wzbudził Lech Wałęsa. – Mogę zaprosić Lecha Kaczyńskiego z żoną i Jarosława Kaczyńskiego z mężem – stwierdził w 1993 roku podczas swoich imienin. Później powtórzył te oskarżenia w 2006 toku w programie "Teraz MY!" w TVN. Z tych słów wycofał się dopiero w 2009 roku, przepraszając Kaczyńskiego w Radiu ZET.
Ale wtedy ten wątek podchwycił Janusz Palikot, który bezpardonowo atakował Kaczyńskiego. – Czy Jarosław jest Jarosławą? – pytał w 2009 roku. Tłumaczył, że wśród bliźniaków jednojajowych często jeden to homoseksualista. – Służby obcych państw wiedzą, że Jarosław Kaczyński jest homoseksualistą – przekonywał, będąc jeszcze wtedy posłem PO. Dzisiaj nie udało nam się dodzwonić do Janusza Palikota, by spytać, czy powtórzyłby te słowa.
W podobnym tonie wypowiadał się Robert Biedroń, były szef Kampanii Przeciw Homofobii, dzisiaj partyjny kolega Palikota.
Wśród polityków PiS takie oskarżenia powodują oburzenie. – Niektórzy politycy chcą zaistnieć w tabloidach i chwytają się takich oszczerstw – komentuje słowa Godsona Krzysztof Tchórzewski, poseł PiS, współpracujący z Jarosławem Kaczyńskim już w latach 90.
Niesiołowski: Brzydzę się stawianiem takich zarzutów
– Te osoby nie zdają sobie sprawy, że to świadczy tylko i wyłącznie o nich. Każdy z nas jest tylko człowiekiem i na pewno takie zarzuty go dotykają. Także Jarosława Kaczyńskiego – ocenia. Chociaż Tchórzewski nie pamięta dokładnie kto jeszcze przed epoką PiS-u atakował w ten sposób prezesa, dzisiaj nie ma wątpliwości: – Palikot i Niesiołowski uwielbiają takie metody – mówi.
Wywołany do tablicy Stefan Niesiołowski zarzeka się, że nigdy takich argumentów nie używał. – Kaczyński to podpalacz Polski, jest szkodliwy, ale brzydzę się wyciąganiem takich zarzutów – zapewnia w rozmowie z naTemat.
– Chcę wyeliminowania Kaczyńskiego z polityki, ale na pewno nie takimi metodami. Tym bardziej, że te zarzuty są wyssane z palca, są zupełnie bezpodstawne – ocenia Niesiołowski. Zarzuty Krzysztofa Tchórzewskiego nazywa "chamstwem, nieuctwem" i efektem słabej pamięci. – Tchórzewski powinien to odszczekać, bo łże, ale to już jego sprawa – kończy Niesiołowski.
Gadzinowski: Gdyby coś było na rzeczy, to media dawno by to opisały
Piotr Gadzinowski, były poseł SLD w 2005 roku, gdy Lech Kaczyński nie wydał zgody na Paradę Równości, napisał felieton "Gej, brat Kaczyńskiego". Przekonuje, że odwołujący się do katolicyzmu politycy PiS powinni traktować homoseksualistów jak braci. Pytam, czy tytuł jego felietonu nie ma też ukrytego przekazu, ale Gadzinowski odżegnuje się od takiej interpretacji.
Przyznaje, że w środowisku gejowskim czasem pojawiają się sugestie, że prezes PiS jest po ich stronie. – Mój znajomy gej żartował kiedy Kaczyńscy rządzili: "wasz prezydent, nasz premier". Ale sądzę, że to bezpodstawne podejrzenia, bo Kaczyński od 25 lat jest pierwszoliniowym politykiem i gdyby coś było na rzeczy, to media dawno by o tym napisały – ocenia publicysta "Dziennika Trybuna". – Prezes był wielokrotnie i dokładnie sprawdzany przez polityków i media przeróżnych orientacji i nikt nic nie znalazł – zauważa Gadzinowski.
To nie znaczy, że takie podejrzenia nie będą się pojawiały. Na oskarżaniu polityka niosącego na sztandarach katolickie wartości o odstępstwo od nauki Kościoła łatwo zbić polityczny kapitał. Nawet jeśli to skrajnie niestosowne.
- Czy ten bez konta w banku i prawa jazdy (tak mówi się o Kaczyńskim – przyp. naTemat) to gej czy nie? - spytał "anonimowo" Starybrat. - Musiałbyś spytać o to jego chłopaka, też jest w parlamencie - zripostował Biedroń. CZYTAJ WIĘCEJ
Źródło: "Po zmierzchu" na antenie TVP 2, cytat za Politykier.pl