Wojna w Syrii to przede wszystkim setki tysięcy ofiar – ich liczba rośnie z każdym dniem. Ludzie są bez wątpienia najbardziej pokrzywdzeni przez wojnę, warto jednak pamiętać o otoczeniu walk, które jest doszczętnie niszczone. Mowa o zabytkach z czasów starożytności. Są bombardowane, demolowane i rozkradane przez walczących Syryjczyków. – Im trudniejsza jest sytuacja lokalnej społeczności, tym większe niebezpieczeństwo rabunku dzieł sztuki – wyjaśnia prof. Ryszard Feliks Mazurowski z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego.
Wojna domowa w Syrii, trwająca od marca 2011 roku, pochłonęła blisko 100 tys. ofiar. Ponad dwa miliony uchodźców mieszka obecnie w miasteczkach namiotowych na terenach Libanu, Jordanii, Egiptu, Iraku i Turcji. Po dwóch latach walk i użyciu broni chemicznej w sierpniu tego roku, o konflikcie zaczęto mówić nie tylko jako o jednym z najbardziej krwawych przejawów "arabskiej wiosny", ale i bardzo poważnym problemie na arenie międzynarodowej.
Deklaracje ONZ i zachodnich przywódców nie przynoszą realnych skutków, wyjątkiem może być jedynie pomoc humanitarna, która stale jest niewystarczająca. Walki pomiędzy reżimowymi siłami Baszara al-Asada i rebeliantami nie ustają. Ofiary w ludziach to oczywiśćie największa strata, ale milczącym świadkiem wojny są zabytki. Zabytki, które mogą jej nie przetrwać.
Co robi UNESCO?
Pod koniec czerwca UNESCO zdecydowało się wpisać na swoją listę zagrożonego dziedzictwa kulturowego sześć dodatkowych obiektów znajdujących się na terenie dzisiejszej Syrii. W specjalnie wydanym oświadczeniu stwierdzono, że "nie istnieją warunki, aby zapewnić konserwację i bezpieczeństwo wartości sześciu obiektów". Akcja wywołała w mediach lawinę komentarzy - krytykowano instytucję przede wszystkim za brak możliwości podjęcia skutecznych działań. Irena Bokova, dyrektorka generalna Komitetu dotychczas apelowała o ochronę zabytków, jednak jej wypowiedzi nie przyniosły pożądanych rezultatów.
Wśród sześciu "nowych" na liście obiektów znalazły się starówki Damaszku, Bosry i Aleppo, starożytne, rzymskie ruiny Palmyry, a także zamki krzyżowców: Krak des Chevaliers i Kalat Salah ad-Din. Oprócz nich na listę wpisano także tzw. Martwe Miasta, czyli zespół ok. 700 porzuconych osad w północno – zachodniej części kraju, pochodzące z okresu, gdy na terenie Syrii znajdowało się Cesarstwo Biznatyjskie.
Zabytki architektury mogą w każdej chwili zostać zbombardowane – w lipcu tego roku podczas nalotu artyleryjskiego zniszczono wieżę w jednym z najpiękniejszych zamków na świecie, czyli Krak des Chevaliers. W Martwych Miastach kryją się Syryjczycy, którzy ostrzeliwują się nawzajem, doszczętnie niszcząc przy tym ściany budynków.
Czy można w jakikolwiek sposób temu zapobiec? O tym rozmawiamy z prof. Ryszardem Feliksem Mazurowskim z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego, który wielokrotnie prowadził badania na terenie Syrii.
W jaki sposób możemy chronić syryjskie zabytki?
prof. Ryszard Feliks Mazurowski: Międzynarodową organizacją, posiadającą narzędzia prawne w zakresie ochrony światowego dziedzictwa kulturowego jest UNESCO. Jej kraje członkowskie, w tym i Syria, dysponują wielostopniową, państwową służbą konserwatorską , której podlegają konserwatorzy prowincjonalni, miejscy, a także różnej rangi placówki muzealne i kulturalne. Często prowincjonalni dyrektorzy służby starożytności są jednocześnie dyrektorami największych placówek muzealnych. Zabytki w muzeach są obecnie chronione na tyle, na ile jest to możliwe w trakcie bezpośrednich działań wojennych, w tym ostrzału artyleryjskiego, bombardowań itp. Cenne zabytki na pewno deponowane są w piwnicach , zamkniętych skrzyniach, często wywożone poza tereny działań militarnych.
Ale ochrona zabytków to nie jedyny problem.
Tak, bardzo poważnym problemem jest narastające zjawisko rabowania starożytnych stanowisk archeologicznych, takich jak cmentarzyska, monumentalne konstrukcje architektoniczne, czy całe miasta. Wykopane zabytki trafiają do miejscowych handlarzy, a często wydostają się również poza granice kraju. Ewidentnie powtarza się tu sytuacja wcześniej doskonale znana z Iraku, kiedy obalano reżim Saddama. Do wielu kradzieży i „dzikich” wykopalisk skłania ciężka sytuacja socjalna ludności, w następstwie ogromnego obniżenia standardu życia, a niekiedy wprost walka o biologiczne przetrwanie. Ludzie zagrożeni głodem całych wielodzietnych rodzin decydują się na ten haniebny proceder, wielokrotnie pomimo świadomości łamania prawa. Niekiedy przymusza do tego chęć zgromadzenia środków na czas wędrówki emigracyjnej do krajów sąsiednich oraz pobytu w nich.
Jak duża jest skala tego typu działań?
Nikt nie jest w stanie tego określić. Wiele unikalnych i bezcennych zabytków nigdy już nie ujrzy światła dziennego w ogólnodostępnych placówkach muzealnych, gdyż trafiły do tajemnych zbiorów prywatnych kolekcjonerów, którzy ich nigdy nie ujawnią.
A jak wyglądają obecnie stanowiska archeologiczne?
Wiele z nich jest ulokowanych daleko od siedzib ludzkich, poza bezpośrednim zasięgiem aktywności służb konserwatorskich, muzealnych i policji, służb porządku publicznego, obojętnie kogo: zarówno osób reprezentujących stronę rządową, czy tych związanych z powstańcami. Takie konflikty rządzą się swoimi prawami, zawsze niekorzystnymi dla pomników dziedzictwa kulturowego, bowiem wszyscy potrzebują środków finansowych na różne cele. Podobnie jak w czasie konfliktu irackiego, również obecnie w Syrii, wiele stanowisk archeologicznych nie ma już prawie żadnej wartości badawczej – zostały bowiem tak przekopane, że przypominają ogromny obszar pokryty gęsto dołami po bombach i intensywnym ostrzale artyleryjskim.
Czy istnieją narzędzia do ochrony zabytków architektonicznych?
Monumentalne dzieła architektury i całe założenia urbanistyczne ochronić najtrudniej, jest to praktycznie niemożliwe przy ostrzale artyleryjskim, bombardowaniach lotniczych oraz walkach bezpośrednich. Stąd już tak ogromne i nieodwracalne straty w Aleppo i innych miastach. Zniszczeniu uległy przepiękne meczety, unikalny bazar i zabytkowe dzielnice we wspomnianym mieście itp. Na szczęście muzea dotychczas nie ucierpiały, ale nikt nie jest w stanie przewidzieć co się jeszcze wydarzy.