
John Kerry, były kandydat na prezydenta USA, a obecnie sekretarz stanu oświadczył, że USA zdobyły "solidne dowody" wykorzystania broni chemicznej przez władze Syrii.
REKLAMA
Słowa te padły podczas czatu z internautami zorganizowanego przez Google, telewizję NBC i Departament Stanu. John Kerry wypowiadając się na temat sytuacji w Syrii powiedział o "potwornym wyborze, którego dokonał reżim Baszara Asada poprzez zabicie od 70 do 100 tysięcy własnych obywateli, w tym uciekając się gazu". Do użycia broni chemicznej miało dojść w marcu bieżącego roku w prowincji Aleppo, na północnym zachodzie kraju. O zastosowanie gazu bojowego oskarżają się wzajemnie obie strony konfliktu – rebelianci i siły Asada.
Czy pchnie to USA i sojuszników do bardziej zdecydowanych działań wobec reżimu syryjskiego? Prezydent USA Barack Obama w związku z tym zapowiedział "rozpatrzenie wszystkich opcji". 10 lat temu to właśnie broń chemiczna była jednym z argumentów do ataku na Irak, a przesądzających dowodów nie znaleziono. W sprawie Syrii póki co jest podobnie – komisja ONZ jednoznacznie nie potwierdza tych przypuszczeń.
Oskarżenie wobec Syrii wysuwa też turecki premier Recep Tayyip Erdogan. W ubiegłym tygodniu w Turcji zaczęto pobierać próbki krwi od przewiezionych przez granicę na leczenie rannych Syryjczyków, by ustalić, czy padli oni ofiarą ataku chemicznego.
W Syrii od ponad dwóch lat trwa rebelia przeciw reżimowi Baszara el-Asada. Walka stopniowo przekształca się w konflikt religijny, w którym sunnicka większość walczy z pozostałymi mniejszościami wyznaniowymi, skupionymi wokół dominujących alawitów.
Czytaj także: