
Reklama.
– Wraz z trwaniem dyskusji w Internecie prawdopodobieństwo użycia porównania, w którym występuje nazizm bądź Hitler dąży do 1 – stwierdził (nie do końca na serio) w 1990 roku amerykański pisarz i prawnik Mike Godwin, formułując popularne “prawo Godwina”.
I choć obserwacja ta powstała w zupełnie innym miejscu i czasie, jak ulał pasuje też do polskiej sfery publicznej A.D. 2013. Każdy, kto na bieżąco śledzi wydarzenia polityczne w naszym kraju nie może nie zauważyć, że porównania do nazizmu, Hitlera, III Rzeszy, obozów koncentracyjnych i Holokaustu, są tu na porządku dziennym. Przesada? Spójrzmy tylko na kilka ostatnich dni.
“Powiedzmy to jasno!”
“Fakt” z 16 grudnia, artykuł opatrzony podtytułem “Ksiądz Oko alarmuje”: krótki wywiad znanego duchownego poświęcony “ideologii gender”. Na sześć wypowiedzi księdza porównanie “genderyzmu” do nazizmu pojawia się trzy razy, okraszone czterema odniesieniami do ideologii marksistowskiej.
“Fakt” z 16 grudnia, artykuł opatrzony podtytułem “Ksiądz Oko alarmuje”: krótki wywiad znanego duchownego poświęcony “ideologii gender”. Na sześć wypowiedzi księdza porównanie “genderyzmu” do nazizmu pojawia się trzy razy, okraszone czterema odniesieniami do ideologii marksistowskiej.
Tego samego dnia Tomasz Terlikowski pisał na portalu Fronda.pl o tym, że “aborcyjny Holokaust pochłania nieporównanie więcej ofiar, niż Holokaust w III Rzeszy”. Warto dodać, że tytuł tekstu brzmiał “Polityka Unii Europejskiej jest nazistowska. I trzeba to powiedzieć jasno!”.
Jeśli wierzyć jednemu z lokalnych tczewskich portali – Tcz.pl, podobną tezę lansował dwa dni później w tym mieście Janusz Korwin-Mikke. Polityk na spotkaniu ze swoimi sympatykami miał przekonywać, że “Unia Europejska jest jak III Rzesza”.
Dokładnie tego samego dnia portal braci Karnowskich opublikował relację z cotygodniowego spotkanie “Klubu Ronina”, na którym Rafał Ziemkiewicz zwracał uwagę, że od pewnego czasu “Donald Tusk używa retoryki Mussoliniego i Hitlera”.
Cały rok z Hitlerem
Warto zauważyć, że wszystkie powyższe przykłady okładania oponentów ideologicznych za pomocą “III Rzeszy” miały miejsce w ciągu zaledwie trzech dni. Ale całkiem sporo było ich także wcześniej: podsumowując zbliżający się do końca rok 2013, można by ich znaleźć na pęczki. I to po obu stronach politycznej barykady.
Warto zauważyć, że wszystkie powyższe przykłady okładania oponentów ideologicznych za pomocą “III Rzeszy” miały miejsce w ciągu zaledwie trzech dni. Ale całkiem sporo było ich także wcześniej: podsumowując zbliżający się do końca rok 2013, można by ich znaleźć na pęczki. I to po obu stronach politycznej barykady.
Nie przebierał w słowach Leszek Miller, kiedy w lipcu komentował sukces PiS w referendum w Elblągu. Kaczyński mówił wówczas, że “teraz kolej na Warszawę, a później całą Polskę”. Miller przyrównał te słowa do wypowiedzi Josepha Goebbelsa z 1933 roku, który po wygranej nazistowskiej partii Hitlera mówił "Dziś Lippe, jutro całe Niemcy".
Jeszcze dalej granicę politycznej “debaty” przesunął w wrześniu Andrzej Rozenek. – Ton, w którym wczoraj mówił Jarosław Kaczyński, mimika, gestykulacja – zaczerpnięte wszystko z faszyzmu. Ewidentnie, jeden do jednego – straszył prezesem PiS-u Rozenek. Precyzował, że w swojej ekspresji podczas przemówień Kaczyński nawiązywał do przywódców takich jak Adolf Hitler.
To przecież widać, że to jest ta sama mimika, ta sama gestykulacja, ten sam ton głosu. Wzorowanie się na tego typu wystąpieniach jest skandaliczne, ale przecież tego się nie da ukryć.
Na polityczne afiliacje nie zwracał uwagi Korwin-Mikke, gdy w wywiadzie dla “Do Rzeczy” mówił: – Nie chcę obrażać Hitlera, chociaż Kwaśniewski nakładał na Polaków podatki trzy razy wyższe niż przywódca III Rzeszy – przy okazji dodając, że Kaczyński, Kwaśniewski, Hitler, Tusk to dla niego “wszystko czerwone świnie”.
Niestety, porównania do nazizmu czy powoływanie się w zupełnie absurdalnych sytuacjach na Holokaust nieco spowszedniały. Sprawia to, że niemal przestają już szokować takie tytuły artykułów prasowych, jak np. “Gender jak komunizm i nazizm”. Nie zaskakuje też, że do polityków takich jak Viktor Orban niemal na stałe przylgnęła łatka “faszysty”. A szkoda, bo taki stan rzeczy to nie tylko wielka niegodziwość wobec ofiar nazistowskiego reżimu, ale i dramatyczne obniżanie i tak niskiego poziomu “debaty”.