
Przedstawiciele Prawa i Sprawiedliwości podkreślali na konferencji prasowej, że prawo musi być ostre i restrykcyjne. Przypomnieli też, że PiS już w grudniu 2012 złożył projekt zaostrzenia przepisów. Co konkretnie proponuje partia Jarosława Kaczyńskiego?
Pierwszy pomysł PiS – właśnie z grudnia 2012 – to dodatkowa kara 20 lat pozbawienia wolności w przypadku "katastrofy lądowej", której skutkiem jest śmierć. PiS chce, by prawo przewidywało możliwość tak wysokiej kary.
Dodatkowo Prawo i Sprawiedliwość proponuje, by osoby, które "spowodowały tragedię" w stanie nietrzeźwości były karane jak za zbrodnię. To znaczy: minimalna kara wynosiłaby 3 lata pozbawienia wolności, a do tego brak możliwości orzeczenia przez sąd wyroku w zawieszeniu.
Pierwotnie pomysł prezentowany przez Solidarną Polskę. Jak wyjaśnili przedstawiciele PiS, konfiskata byłaby definitywna: to znaczy, pojazd zostaje zabrany właścicielowi bezpowrotnie, na zawsze, konkretnie: pozbawienie prawa własności do pojazdu. Niestety, PiS nie wyjaśnił co miałoby dziać się dalej z konfiskowanymi autami ani gdzie np. miałyby być przetrzymywane. Posłowie podkreślali, że kara musi być dotkliwa i stąd pomysł konfiskaty. Na wątpliwości dziennikarzy, czy byłoby to zgodne z Konstytucją, przedstawiciele PiS przyznali, że musiałby się w tej kwestii wypowiedzieć Trybunał Konstytucyjny.
Obecnie najniższą karą za prowadzenie w stanie nietrzeźwości jest grzywna, PiS chce, by było to 6 miesięcy więzienia. Z kolei najwyższa kara to dziś 2 lata pozbawienia wolności, PiS chce 5 lat.
Kolejna rzecz, którą chce wprowadzić PiS, to ostrzejsze kary dla kierowców, którzy otrzymali zakaz prowadzenia pojazdów z powodu prowadzenia pod wpływem alkoholu, a potem ów zakaz złamali. Obecnie bowiem kara za prowadzenie bez prawa jazdy to grzywna 500 złotych i odholowanie pojazdu. Nie skonkretyzowali jednak, jakiej kary chcieliby dla takich osób, oświadczyli, że trzeba to poddać pod dyskusję.
SLD zaprezentowało sporo pomysłów prewencyjnych dla zmniejszenia liczby pijanych kierowców. – Trzeba eliminować tych, którzy piją, wsiadają za kółko i zabijają – podkreślał Dariusz Joński. Podkreślał, że profilaktyka jest bardzo ważna w zwalczaniu tego zjawiska.
Sojusz chce, by w szkołach średnich pojawił się nowy, obowiązkowy przedmiot: "wychowanie komunikacyjne". Uczniowie mieliby np. umieć po nim wskazać, jakie mogą być skutki jazdy po alkoholu. Nie wiadomo jednak, czego jeszcze na takich lekcjach można by się nauczyć.
W każdym samochodzie miałby być – obowiązkowo – działający alkomat. Posłowie SLD nie wyjaśnili jednak po co – czy ewentualnie dla policji, czy dla pasażerów.
Każdy kierowca, który został już złapany i skazany za jazdę pod wpływem, musiałby przez następne 2 lata – jeśli może prowadzić auto – mieć na samochodzie przyklejony czerwony listek. Listek miałby ostrzegać innych kierowców i wskazywać im, że to osoba, która już została złapana na jeździe na podwójnym gazie.
Każda osoba, która utraciła prawo jazdy i stara się o nie ponownie, musiałaby zdawać rozszerzony egzamin na prawko. Jak podkreślali przedstawiciele SLD, to rozwiązanie "stosowane w wielu krajach", choć nie sprecyzowali w jakich państwach już tak jest.
Jeśli pod wpływem alkoholu kierowca doprowadzi do wypadku, musiałby ponosić odpowiedzialność za szkody i płacić odszkodowanie dla ofiar wypadku. Kierowca miałby obowiązek ubezpieczenia gwarantującego możliwość wypłacenia takiego odszkodowania – przynajmniej w przypadku recydywistów.
Sojusz proponuje też, by każdy kierowca złapany na podwójnym gazie, już po pierwszym razie kierowany był na obowiązkową terapię. Jak podkreślała posłanka Stanisława Prządka, to zdecydowanie zwiększa skuteczność działania. Oczywiście, terapia miałaby być finansowana przez kierowcę, który prowadził auto pod wpływem.
Miałaby powstać specjalna fundacja dla ofiar wypadków z udziałem pijanych kierowców i ich rodzin. Pieniądze na fundację wpłacaliby sprawcy wypadków. Wysokość wpłaty byłaby zależna od wartości samochodu określonej w ubezpieczeniu – im wyższa wartość, tym wyższa wpłata.
Marcinowi S. grozi do 15 lat więzienia
Marcin S., który spowodował wypadek w Kamieniu Pomorskim, usłyszał zarzut spowodowania katastrofy w ruchu drogowym. Mężczyzna przyznał się do winy oraz do tego, że w dniu, w którym doszło do wypadku, spożywał alkohol. Grozi mu kara do 15 lat pozbawienia wolności.
Tymczasem rząd Donalda Tuska zapowiedział, że we wtorek, 7 stycznia, przedstawi "pakiet rozwiązań na rzecz walki z pijanymi kierowcami". CZYTAJ WIĘCEJ
"Zero tolerancji dla pijanych bydlaków za kółkiem" – tak brzmi hasło Solidarnej Polski do walki z pijanymi kierowcami. Poseł Patryk Jaki zaznaczał, że edukacja jest ważna, ale nie przynosi ona efektów tak szybko, co zaostrzanie kar.
Ten sam pomysł zaprezentował PiS, ale faktycznie pierwotnie proponowała to Solidarna Polska. SP chce, by każdy kierowca z 1,5 promila alkoholu we krwi podlegał automatycznej konfiskacie auta. Jeśli kierowca nie jest właścicielem, zostanie mu zabrana równowartość pojazdu, który prowadził. Jaki podkreślał, że dla wielu rodzin auto jest dużą częścią całego majątku i taka sankcja skutecznie zniechęci kierowców do wsiadania za kierownicę po procentach. Poseł SP zaznaczał, że takie rozwiązanie wprowadzono na Litwie w 2008 roku i od tamtej pory z roku na rok zmniejsza się tam liczba wypadków z udziałem pijanych kierowców, ale i sama liczba nietrzeźwych za kółkiem. Dodał, że takie rozwiązanie jest też w Francji.
Każda nietrzeźwa osoba złapana na prowadzeniu jazdy automatycznie miałaby iść do aresztu na 30 dni.
Wszystkie osoby, które zostały złapane na prowadzeniu nietrzeźwe, musiałyby – po ponownym otrzymaniu prawa jazdy – korzystać ze specjalnej modyfikacji auta. Chodzi o urządzenie w stacyjce, które uniemożliwia odpalenie samochodu bez wcześniejszego sprawdzenia trzeźwości. Koszt montażu musiałby pokrywać kierowca.
Wizerunek każdego nietrzeźwego, złapanego kierowcy byłby publikowany – lecz Patryk Jaki nie sprecyzował gdzie.