- To nie fair wobec Platformy - mówi rzeczniczka rządu Małgorzata Kidawa-Błońska o decyzji senatora Kazimierza Kutza, by kandydować w wyborach do PE z list Twojego Ruchu. Reżyser ostro krytykuje dawną partię i zapewnia, że tym razem podbije serca Ślązaków dla Janusza Palikota. Pytanie, czy na pewno tysiące przywiązanych do konserwatywnej tradycji mieszkańców tego regionu zechce poprzeć antyklerykałów?
- Uważam, że wszystkie partie, poza nową partią Palikota, która jest dziełem autorskim, są skompromitowane, są zużyte - mówił w sobotę senator Kazimierz Kutz, który postanowił w wyborach do Parlamentu Europejskiego reprezentować barwy Twojego Ruchu. Ten transfer szczególnie mocno zaskoczył Platformę Obywatelską, która dotąd mogła liczyć na wsparcie popularnego reżysera na Górnym Śląsku.
- Ta wypowiedź wydaje mi się wysoce niesprawiedliwa, chyba nie fair wobec Platformy Obywatelskiej, która w stosunku do Kazimierza Kutza zawsze była w porządku. Nie wiem dlaczego tak mówi o Platformie - stwierdziła na antenie TVN24 rzecznik rządu, Małgorzata Kidawa-Błońska. Posłanka nie ukrywała, że dla PO decyzja Kutza to cios, bo listy na Śląsku będą musieli otwierać kandydaci zdolni zwyciężyć z popularnym w regionie politykiem. O takich trudno.
Kidawa-Błońska jednocześnie ostrzega Twój Ruch przed zbytnim zaufaniem wobec reżysera. - Żeby nie skończyło się po wyborach tak, że Janusz Palikot dowie się, że Kazimierz Kutz jest sam sobie żeglarzem, sterem i okrętem - mówiła rzeczniczka rządu.
Między KC a biskupstwem...
Pytanie, czy 85-letni Kazimierz Kutz na pewno jest wciąż na Śląsku murowanym faworytem każdych wyborów? On sam zdaje się nie mieć wątpliwości. Pytany w sobotę o pomysł na pracę w Parlamencie Europejskim odrzekł jedynie, że przyjął propozycję Janusza Palikota, bo był już w Sejmie i Senacie i czas na coś nowego. Czy to przekona Ślązaków, by zaufać mu kolejny raz?
Kazimierz Kutz nigdy nie należał do ludzi o jednoznacznych poglądach, ale zwykle mieściły się one w specyficznej śląskiej kulturze. Kiedy na Śląsku równie wielkim uczuciem darzona była Św. Barbara, co Edward Gierek reżyser był ważnym gościem na naradach Komitetu Centralnego PZPR. Po pacyfikacji kopalni "Wujek" zmienił front i wraz z dziesiątkami działaczy śląskiej "Solidarności" został internowany na początku stanu wojennego. Choć na krótko. Nie wyciągnęli go jednak dawni przyjaciele z KC, a biskup Bednorz.
Taka protekcja i uderzająca w postkomunistów twórczość z początku lat 90-tych pozwoliła zdobyć mu szacunek Ślązaków, gdy na tradycyjnych biesiadach "Boże coś Polskę" na dobre wyparło "Międzynarodówkę". Z tak niejednoznaczną przeszłością Kutz mógł więc znaleźć miejsce najpierw w Unii Wolności, co wspierać prezydenckie aspiracje postkomunisty Włodzimierza Cimoszewicza.
Śląsk woli sztandary od chorągiewek...
W 2005 roku jego pozycja na Śląsku była tak silna, że startując z ramienia własnego komitetu wyborczego zdobył prawie 112 tys. głosów i zapewnił sobie mandat senatora. Dwa lata później reprezentując Platformę tylko poprawił ten wynik. Nic więc dziwnego, że wielu komentatorów sądzi, iż partia Donalda Tuska może o tych stu tysiącach głosów na Śląsku zapomnieć, a Janusz Palikot zdobywa tam właśnie silny elektorat.
Problem w tym, że wspomniane "Boże coś Polskę" w tym regionie wciąż słyszy się bardzo często. Kazimierz Kutz w barwach UW, a nawet u boku Włodzimierza Cimoszewicza nigdy nie był tymczasem tak daleko od konserwatywnych wartości, które wyznają nie tylko najstarsi Ślązacy. Ze wsparciem antyklerykałów o rząd dusz na Górnym Śląsku będzie mu więc zawalczyć dużo trudniej niż gdy cieszył się przyjaźnią z lokalnymi hierarchami.
Wątpliwe też, by na głosy najwierniejszych wyborców ugrupowania Janusza Palikota mógł liczyć człowiek, który jeszcze niedawno brał udział kampanii przeciwko rzekomej inwazji gejów w instytucjach kultury. - Jeśli chodzi o środowisko teatralne, nigdy nie było takiej inwazji gejów, nie tylko jeśli chodzi o aktorów, reżyserów, ale również o przejmowanie placówek teatralnych - oburzał się przecież senator kilka miesięcy temu.