"Najgorsza rzecz, która mogła się zdarzyć" - tak Lech Wałęsa w programie Moniki Olejnik "Kropka nad i" w TVN24 ocenił Lecha Kaczyńskiego na stanowisku głowy państwa.
Przywódca Solidarności z czasów PRL zajmował się w programie tym, co zdawałoby się robi najczęściej, czyli krytykowaniem swoich politycznych przeciwników. Sprzeciw m.in. PiS w kwestii reformy wieku emerytalnego podsumował nazywając polityków tej partii "grupami, które centralizują niezadowolenie". Grzmiał, że "piszą na sztandarach wszystkie problemy, a potem obiecują, że je naprawią jak zdobędą władzę". Wałęsa podkreślił, że w ten sam sposób działali komuniści.
Zapytany przez Olejnik o prezydenturę Lecha Kaczyńskiego mówił ostro, tylko z początku się hamując: - O umarłych nie można mówić źle. Po czym zaraz dodał: - Ale to było nieszczęście dla Polski i nieszczęściem się skończyło.
Według pierwszego prezydenta wybranego w wolnych wyborach, czasy gdy Lech Kaczyński był prezydentem Polski to "stracone lata i tak je historia oceni".
Teorie, które mówią o zamachu, Wałęsa skwitował krótko: - Żarty i jeszcze raz żarty. Dodał następnie: - Nikt poważny nie może w ogóle tak myśleć, to jest absurd, to jest niepoważne, to jest hańbiące - dalej stwierdził: - Prezydentura Kaczyńskiego nie była niczym ważnym, a jego postępowanie siało destabilizację. Nie był to polityk, na którego ktoś chciałby robić zamach nawet kwiatkiem. Wałęsa wyśmiewa zarzuty Kaczyńskiego w sprawie Smoleńska
Były prezydent dodał ponadto, że "Macierewicza i tamtą grupę" należało rozliczyć już wcześniej. A sprawa wraku tupolewa, leżącego w Rosji, jest praktycznie nie do rozwiązania. - To co, pójdziemy armią go odbierzemy? - skwitował ironicznie Wałęsa.