"Palenie nie jest już dłużej częścią życia" - uznały brytyjskie władze. I nakazały sprzedawcom schować paczki papierosów z widoku. Zdaniem ekspertów, to świetny pomysł, który bardzo wielu osobom wreszcie pozwoli z sukcesem rzucić palenie. - Im papierosy są bardziej dostępne, tym większa jest dla nich akceptowalność w społeczeństwie i tym trudniej rzucić palenie - tłumaczy naTemat doktor Łukasz Balwicki z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego.
Od dzisiaj wszystkie supermarkety i sklepy wielkopowierzchniowe w Anglii muszą ukryć paczki papierosów z publicznego widoku. Nie tylko w ten sposób, by nie kusiły na najbliższej półce, ale w ogóle ich kolorowe opakowania zniknęły sprzed oczu potencjalnych palaczy. - To wsparcie dla tych, którzy chcą rzucić palenie - tłumaczy cel wprowadzenia nowego prawa brytyjski minister zdrowia Andrew Lansley. Do takiego kroku władze Zjednoczonego Królestwa skłoniły również badania, z których wynikało, że papierosy powszechnie prezentowane w sklepach zachęcały do ich konsumpcji najmłodszych. A skala tego problemu jest w Wielkiej Brytanii olbrzymia, ponieważ aż 39 proc. dzieci poniżej 16. roku życia pali tam regularnie.
Brytyjczyków pochwala Łukasz Balwicki z Zakładu Zdrowia Publicznego i Medycyny Społecznej GUMed i przedstawiciel Polskiego Towarzystwa Programów Zdrowotnych, które walczy o ograniczenie używania tytoniu w naszym kraju. - Badania pokazują, iż wszechobecność papierosów w sklepach powoduje, że zdecydowanie trudniej jest palaczom rzucić palenie. Im w większej liczbie punktów papierosy są dostępne, tym większa jest dla nich akceptowalność w społeczeństwie i tym trudniej rzucić palaczowi nałóg - tłumaczy. - Jest to jedna z metod, by pomagać palaczom rzucić i jednocześnie spowodować, by obrazek papierosa nie był tak wszechobecny, jak do tej pory - dodaje. Zdaniem specjalisty, słowa brytyjskiego ministra zdrowia wkrótce mogą okazać się prawdą i palenie rzeczywiście ma szansę przestać być częścią życia społeczeństwa na Wyspach Brytyjskich.
Polskie prawo nie pozwala żywić podobnej nadziei. - Trzeba pamiętać, że aż 9-10 milionów Polaków wciąż pali. To ok. 30 proc. całego dorosłego społeczeństwa. Absolutnie nie można powiedzieć, że świadomość jest na tyle wysoka, by problem został wyeliminowany. Mamy bowiem taki pat. Świadomość tego jakie zagrożenie niesie palenie w społeczeństwie istnieje, ale jest ona mglista i mało kto odnosi to do siebie - ocenia lekarz. Jednak mogłoby się wydawać, że mamy już w Polsce takie rozwiązanie. Papierosy są przecież dostępne tylko podane ze specjalnej szafki, lub gabloty. - Obecność papierosów w szafkach jest związana z tym, że w polskim prawie panuje zakaz sprzedaży papierosów w trybie samoobsługowym. Głównie chodzi tu o dzieci i młodzież, by nie mógłby po prostu podejść do półki i ich sobie kupić - mówi doktor Balwicki.
I podkreśla jednak, że wbrew pozorom, producenci papierosów na tym korzystają. - To rozwiązanie zostało mocno wykorzystane przez dystrybutorów i koncerny tytoniowe, które robią sobie wystawy z takich zamkniętych witryn. Wystarczy wejść do pierwszego lepszego sklepu i mamy tam ogromną ścianę z paczkami papierosów. Ta przestrzeń sklepowa bardzo często służy więc koncernom za miejsce do reklamy. A rozwiązanie brytyjskie to krok w dobrym kierunku, który spowoduje, że więcej osób będzie chętniej rzucało palenie. I te próby będą o wiele skuteczniejsze - twierdzi.
Choroby vs. akcyza
Skuteczne w walce z paleniem nie są tymczasem polskie władze. Najlepszym przykładem jest niedawna decyzja Ministerstwa Zdrowia, by odrzucić pomysł oznakowania paczek papierosów ostrzeniami obrazkowymi, które ilustrowałoby zagrożenia związane z ich konsumpcją. - Nikt nie zyskuje na powstrzymywaniu przepisów antynikotynowych, oprócz koncernów tytoniowych. 70 tys. osób umiera w Polsce przedwcześnie z powodu palenia tytoniu, kolejne 8 tys. to osoby niepalące. To są ogromne straty w ludziach, w społeczeństwie. Traci też państwo, ponieważ płaci za leczenie chorych. Na paleniu zyskują więc tylko koncerny tytoniowe - mówi wprost Balwicki.
Dodaje jednak, że zupełnie nie dziwi go postawa rządu w walce z nikotynizmem. - Państwo postrzega konsumpcję tytoniu jako dochód w postaci akcyzy. To 15 mld zł rocznie, które wpływa co roku do budżetu państwa. Nic więc dziwnego, że rząd zastanawia się, czy to mu się opłaca. Gdyby policzyć całkowite wpływy i wydatki, to oczywiście traci. Jednak często Ministerstwo Finansów patrzy tylko i wyłącznie z punktu widzenia wpływów z akcyzy i obawia się, by zbyt szybko ludzie nie rzucili palenia. Bo to wiązałby się z mniejszymi wpływami - podsumowuje ekspert.
Wystarczy wejść do pierwszego lepszego sklepu i mamy tam ogromną ścianę z paczkami papierosów. Ta przestrzeń sklepowa bardzo często służy więc koncernom za miejsce do reklamy.
Nic więc dziwnego, że rząd zastanawia się, czy to mu się opłaca. Gdyby policzyć całkowite wpływy i wydatki, to oczywiście traci. Jednak często Ministerstwo Finansów patrzy tylko i wyłącznie z punktu widzenia wpływów z akcyzy i obawia się, by zbyt szybko ludzie nie rzucili palenia...