Kiedy polscy politycy wyrwą się spod wpływu "Czterech pancernych"?
Kiedy polscy politycy wyrwą się spod wpływu "Czterech pancernych"? Fot. YouTube.com

Rozumiem, że Jacek Protasiewicz mógł być zmęczony i rozdrażniony. Rozumiem też, że ten konkretny niemiecki celnik mógł zachowywać się niegrzecznie. Wierzę nawet europosłowi kiedy mówi, że nie był wcale tak pijany, by się zataczać. Ale do diaska, nie rozumiem zupełnie, co to wszystko ma wspólnego z Adolfem Hitlerem!

REKLAMA
Pamiętacie żart, który krążył po Warszawie w przededniu meczu Niemcy-Włochy podczas Euro 2012? Mieszkańcy stolicy wypełnionej w tych dniach kibicami obu drużyn powtarzali, że ostatni raz tylu Niemców było u nas w czasie okupacji. Jedni pewnie się śmiali, inni nie (zwłaszcza sami Niemcy), ale tak czy inaczej ten dowcip pokazuje, że na naszych zachodnich sąsiadów wciąż patrzymy przez pryzmat II wojny światowej.
Czy to coś złego? Chyba nie. Trudno się dziwić, że zwłaszcza na ulicach Warszawy, tak ciężko doświadczonej przez wojenną zawieruchę, niemiecka mowa wzbudza wśród wielu osób bardzo konkretne skojarzenia.
Warto też mieć świadomość, że nie tylko my mamy z Niemcami niewyrównane historyczne rachunki. Skojarzenia i porównania z III Rzeszą i wojną w odniesieniu do dzisiejszych Niemiec pojawiają się w całej Europie: tak było, gdy greccy manifestanci portretowali Angelę Merkel jako Hitlera, gdy angielskie tabloidy podgrzewały atmosferę przed meczem Anglia-Niemcy, czy ostatnio – gdy świat obiegło zdjęcie kanclerz Niemiec z hitlerowskim “wąsikiem”.
logo
"Wojenna" okładka "Daily Mirror" przed meczem Anglii z Niemcami. Fot. Daily Mirror

Można nawet zaryzykować tezę, że Niemcy nigdy w pełni nie uwolnią się od swojej mrocznej historii. I od związanych z nią złośliwych komentarzy.
I choć mam tego wszystkiego pełną świadomość, to gdy usłyszałem o “nazi-skandalu” z udziałem Jacka Protasiewicza, a później słuchałem jego mętnych wyjaśnień, byłem lekko zażenowany. Bo to, co uchodzi angielskim bulwarówkom, nie powinno chyba jednak być udziałem wiceprzewodniczącego Parlamentu Europejskiego.
Wyrosnąć z "Czterech pancernych"
Jacek Protasiewicz ma dziś poważny problem. Opisana przez niemiecki tabloid awantura, którą europoseł miał wywołać na niemieckim lotnisku, może kosztować go stanowisko szefa kampanii do europarlamentu, a nawet przekreślić karierę. I nie dziwi mnie to. Nie wiem zupełnie, po co były jego wzmianki o Auschwitz, o “hande hoch”, po co było “heil Hitler”.
Ale jeszcze bardziej dziwi mnie, że w swoich wyjaśnieniach polityk brnie w tę absurdalną wojenną narrację. Rozumiem, że wzburzony, być może na lekkim rauszu, zirytował się na lotnisku na rzekome “raus!”. Ale po co te wypowiadane już na spokojnie, po dwóch dniach wzmianki o “denazyfikacji umysłów Niemców”, o tym, że “tamtejsze służby przywykły do tego, że są nadludźmi”? No bo co z tego, że agresywny celnik to “czysty osiłek, krótko ostrzyżony, (...) nieprzyjemny typ”, którego jak rozumiem pan Protasiewicz widziałby raczej w mundurze SS niż współczesnego celnika?
Protasiewicz popada nawet w rodzaj kombatanctwa, mówiąc “ja ciągle jestem to pokolenie, które pamięta klimat powojenny” i okrasza to oskarżeniami o “niemiecką butę”. A potem pojawia się jeszcze biedna “polska dusza” pana posła, która “zawyła z wściekłości” na komendę “raus!”. No przecież to są wolne żarty.
W te opowieści (równie rzewne jak historia Agenta Tomka, który rozbił auto bo zadumał się nad losem naszej Ojczyzny) uwierzyć chyba mogą tylko ludzie tacy jak Jacek Karnowski, który z miejsca wsiadł na koń i ruszył Protasiewiczowi z odsieczą wymachując na Niemców szabelką. Na swoim portalu pisze, że wierzy europosłowi, bo słyszał o “wielu relacjach o brutalnym i cynicznym traktowaniu Polaków przez niemieckie służby - przede wszystkim policyjne”.
Zastanawiam się, czy pan Karnowski równie bacznie śledzi też relacje o Polakach brutalnie traktowanych przez polskie służby policyjne. I jakie wnioski wyciąga na tej podstawie? Czyżby krypto-Niemcy opanowali już polską policję?
Obu panom, jak również Janowi Marii Rokicie, wykrzykującemu w samolocie Lufthansa “Rodacy! Ratunku! Niemcy mnie biją”, chciałbym tylko przypomnieć, że II wojna światowa skończyła się 70 lat temu. Ile jeszcze czasu można odgrzewać te same kotlety, i mieszać martyrologię polskiego narodu w swoje prywatne, bieżące problemy, problemiki czy ambicje?
“Gdy wychowany na Czterech pancernych Polak słyszy “raus” - rusza do boju…” – ironizował na Twitterze Konrad Piasecki. I wszystko fajnie, ale zastanawiam się, w jakim wieku wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego powinien z “Czterech pancernych” wyrosnąć? Bo co innego żarty warszawiaków i angielskie bulawrówki, a co innego – poważny polityk.
Bo trzeba pamiętać, że cała sprawa poza swoim dość wyraźnie humorystycznym wydźwiękiem, ma i drugą stronę: wycieranie sobie buzi Auschwitz w głupim sporze o wózek na lotnisku, jest po prostu czymś naprawdę głęboko niestosownym.