
Władze szpitala Pro Familia w Rzeszowie domagają się od swojej pracownicy 50 tys. złotych, bo opowiedziała w mediach, że jest zmuszana do uczestnictwa w zabiegach aborcji, które uważa za "zabijanie dzieci". – Nie pozwolę, by nasz szpital był porównywany do klinik aborcyjnych! Robię to, co każdy dyrektor firmy by zrobił – tłumaczy dyrektor placówki.
REKLAMA
O Agacie Rejman, położnej ze szpitala Pro Familia, zrobiło się głośno, kiedy w styczniu wystąpiła na konferencji prasowej u boku senatora Kazimierza Jaworskiego. Opowiedziała dziennikarzom, że ona i jej koleżanki nie chcą uczestniczyć w zabiegach aborcji, a jednak są do tego zmuszane. – Sumienie mi na to nie pozwala. Dla mnie oznaczają one odbieranie życia. Napisałyśmy w tej sprawie petycję do dyrektora naszego szpitala – mówiła.
Sprawą szybko zainteresowały się środowiska pro-life. Przed szpitalem zorganizowano protesty, podczas których pojawiły się transparenty m.in. z napisami "W Pro-Familii zabijają dzieci z zespołem Downa", czy "Pro familia wspiera prawo do aborcji". Z kolei senator Jaworski oburzał się w rozmowie z naTemat, że "takie rzeczy" dzieją się w szpitalu, który do tej pory miał bardzo dobrą opinię.
Aborcyjne zniewaga
I właśnie o opinię chodzi dyrekcji Pro-Familii, która uznała, że medialne wypowiedzi położnej naruszyły dobre imię placówki. Szpital dał Agacie Rejman ultimatum: albo do 3 marca sprostuje rewelacje o "zabijaniu dzieci" (w Pro-Familii zabiegi przerywania ciąży przeprowadza się zgodnie z prawem), albo bronić się będzie musiała przed sądem (dyrekcja chce 50 tys. zł na hospicjum).
I właśnie o opinię chodzi dyrekcji Pro-Familii, która uznała, że medialne wypowiedzi położnej naruszyły dobre imię placówki. Szpital dał Agacie Rejman ultimatum: albo do 3 marca sprostuje rewelacje o "zabijaniu dzieci" (w Pro-Familii zabiegi przerywania ciąży przeprowadza się zgodnie z prawem), albo bronić się będzie musiała przed sądem (dyrekcja chce 50 tys. zł na hospicjum).
Już wiadomo, że warunek nie zostanie spełniony. Senator Jaworski pokazał nagranie, na którym Rejman skarży się na szykany i mówi, że przebywa na zwolnieniu lekarskim, bo od ostatniego zabiegu aborcji, w którym wzięła udział, bardzo źle się czuje. "Bardzo mnie przybiło pismo, które wysłał mi pracodawca, a w którym nakazuje mi wpłacenie zadośćuczynienia" – zaznacza.
Jaworski zaoferował położnej pomoc prawnika. On także chce skierować sprawę do sądu, by sprawdzić, czy położna naruszyła dobra osobiste pracodawcy.
Oskarżenie o nielojalność
Skąd tak ostra reakcja władz Pro Familii? Przedstawiciele szpitala są szczególnie wzburzeni tym, że ich pracownica najpierw poszła do mediów, a dopiero potem powiedziała o swoich zastrzeżeniach przełożonym. Konferencja prasowa, na której padły zarzuty o zmuszanie do udziału w zabiegach, odbyła się 15 stycznia, a 16 stycznia do dyrekcji wpłynęło pismo, w którym położna powoływała się na klauzulę sumienia.
Skąd tak ostra reakcja władz Pro Familii? Przedstawiciele szpitala są szczególnie wzburzeni tym, że ich pracownica najpierw poszła do mediów, a dopiero potem powiedziała o swoich zastrzeżeniach przełożonym. Konferencja prasowa, na której padły zarzuty o zmuszanie do udziału w zabiegach, odbyła się 15 stycznia, a 16 stycznia do dyrekcji wpłynęło pismo, w którym położna powoływała się na klauzulę sumienia.
– Ta pani nadal jest naszym pracownikiem, nigdy nikomu nie zgłaszała, że nie chce uczestniczyć w zabiegach. Gdyby to zgłosiła przełożonym, odsunęliby ja od tych zabiegów – przekonuje w oświadczeniu dyrektor szpitala Radosław Skiba.
Wzburzenie jest tym większe, że dzięki postawie Rejman placówka znalazła się nagle w centrum wojny o aborcję. – Naruszono dobre imię szpitala, opisywała nas prasa, organizowano przed szpitalem pikiety. Nie możemy na to pozwolić – dodaje Skiba.
Odwet?
Wątpliwości można mieć jednak co do tego, czy Pro Familia wybrała właściwą metodę walki o wizerunek. Jak mówi w rozmowie z naTemat Paweł Łuków, etyk i członek Komitetu Bioetyki Polskiej Akademii Nauk, awanturowanie się o legalne zabiegi rzeczywiście naraża opinię szpitala na szwank, ale żądanie zadośćuczynienia wygląda na odwet.
Wątpliwości można mieć jednak co do tego, czy Pro Familia wybrała właściwą metodę walki o wizerunek. Jak mówi w rozmowie z naTemat Paweł Łuków, etyk i członek Komitetu Bioetyki Polskiej Akademii Nauk, awanturowanie się o legalne zabiegi rzeczywiście naraża opinię szpitala na szwank, ale żądanie zadośćuczynienia wygląda na odwet.
– Jeśli szpital podejmuje działania zgodne z prawem, nie ma najmniejszego powodu, by rozgadywać o nich poza miejscem pracy. To jest skrajna nielojalności, a ewentualne problemy trzeba załatwiać z pracodawcą. Reakcja dyrekcji to jednak inna sprawa. Tutaj intencja jest jasna: chodzi o to, by publicznie przyłożyć pielęgniarce, które zachowała się niewłaściwie – komentuje.
– Sam jestem ciekaw, czy pod względem prawnym można tutaj w ogóle mówić o naruszeniu dobrego imienia. Ale pewne jest jedno: cała ta awantura żadnej stronie się nie opłaciła – kwituje.
