Czemu Viktor Orban tak dystansuje się od sprawy Ukrainy? Bo z Kremlem łączy go miliardowa pożyczka
Czemu Viktor Orban tak dystansuje się od sprawy Ukrainy? Bo z Kremlem łączy go miliardowa pożyczka Fot. Przemek Wierzchowski / Agencja Gazeta

Viktor Orban przez polską prawicę stawiany jest za wzór patriotycznego polityka z charakterem. Już kilka razy jednak dał powody do ostrej krytyki. We wtorek premier Węgier zaskoczył wszystkich oświadczeniem w sprawie Ukrainy, które streścić można w jeden sposób: "mieszać się nie będziemy". Węgry bardziej stanowcze być nie mogą, bo od Rosji pożyczyły dużo pieniędzy.

REKLAMA
Gdy Viktor Orban wreszcie przemówił w sprawie Ukrainy, raczej zawiódł oczekujących na jego wystąpienie. Było krótko i niezbyt konkretnie, zaś całe oświadczenie można sprowadzić do jednego zdania: bardzo nam przykro, ale nie mamy zamiaru nic w tej sprawie większego zrobić. Teoretycznie węgierski rząd poparł "suwerenność" Ukrainy, ale wątpliwe, by - jak pisze Rafał Jas w "Gazecie Wyborczej" - Moskwa czymś takim się przejęła.
Dziennikarz podkreśla, że moralnie i "symbolicznie" Węgrzy powinni "czuć się zobowiązani do wystąpienia w obronie Ukrainy". Między innymi dlatego, że to w Budapeszcie podpisano memorandum o rozbrojeniu nuklearnym Ukrainy, za co w zamian USA i Wielka Brytania zapewniły wówczas na papierze bezpieczeństwo naszych sąsiadów. Kilka dni temu zresztą rząd ukraiński wezwał te kraje do pomocy właśnie na podstawie tego memorandum, podpisanego w 1994 roku.
Węgry sąsiadują też z Ukrainą i każdy możliwy konflikt w tym rejonie odbije się również i na nich. Czemu więc Orban nie chce aktywnie włączyć się do gry o zachowanie spokoju na Ukrainie? Jak pisze Rafał Jas, jednym z głównych powodów są pieniądze.
Orban uzyskał bowiem od Rosji ogromną pożyczkę, liczoną w miliardach, na rozbudowę elektrowni atomowej. Co więcej, węgierski premier współpracuje też z innymi reżimami - m.in. chińskim i irańskim, co często zarzuca mu opozycja. Jak widać, Rosja to niesamowicie sprawny gracz na scenie politycznej - i często nie potrzebuje nawet siły militarnej, by łatwo uzależnić od siebie państwa w regionie.

Źródło: "Gazeta Wyborcza"