– Prezydent Putin powiedział w jednym z wywiadów, że najskuteczniejszym sposobem pozbycia się prezydenta jest śmierć. Kontekst krymski w dużym stopniu uprawdopodabnia tezę o zamachu pod Smoleńskiem – mówi w "Bez autoryzacji" poseł PiS Janusz Śniadek.
Wiceprezes PiS wychwala politykę rządu ws. Ukrainy i mówi, że „nareszcie zaczynamy pełnić w Europie szczególną rolę”. Co się dzieje!?
Wie pan, w sytuacji zagrożenia jest rzeczą naturalną, że wszystkie środowiska się mobilizują i jednoczą. Ewidentną sprawą jest dla mnie, że dzisiaj rząd w dużym stopniu zrehabilitował tę wizję Polski w naszym regionie, jaką prezentował Leszek Kaczyński. To jest jego, a nie rządu, koncepcja. Jednocześnie myślę, że wobec tego rządu należałoby zastosować formułę „dlaczego dopiero teraz?”. Ale to nie jest to pytanie, które koniecznie trzeba w dzisiejszej sytuacji wyciągać na pierwszy plan.
Niezalezna.pl pisała kilka dni temu, że testem na zmianę polityki Tuska będzie stanowisko w sprawie Smoleńska. Pan w ogóle łączy te dwie sprawy: katastrofa smoleńska i dzisiejsze działania Rosji?
Balast wzajemnych relacji Polski z Rosją jest długi - to nie jest tylko kwestia ostatniego półwiecza. Sprawa smoleńska jest natomiast rzeczą tak doniosłą, że nie da się od niej uciec, dopóki nie zostanie wyjaśniona. Ona wróci. Może nie dzisiaj, ale niedługo, bo te wydarzenia na Ukrainie rzeczywiście są dla niej pewnym kontekstem.
Prezes Kaczyński mówił podczas ostatniej miesięcznicy Smoleńskiej, że trzeba przekonać tych, którzy teraz zaczynają wątpić w intencje Putina i Rosji. Antyrosyjskie nastroje mogą spowodować, że więcej ludzi zacznie wierzyć w zamach pod Smoleńskiem?
Przede wszystkim nie używałbym sformułowania „antyrosyjskie”, bo ono często odnosi się do całego narodu. Jeśli chodzi o katastrofę smoleńską, to odpowiedzialność spoczywa co najwyżej na grupie osób, a nie na wszystkich Rosjanach. Prof. Andrzej Zybertowicz odwołał się ostatnio do pojęcia „odmowy prawdy”. To znaczy, że ludzie, którzy są zalewani potokami informacji i sprzecznych doniesień, nie czują się kompetentni do rozstrzygania tego samodzielnie i odwracają się od problemu. Takie coś obserwowaliśmy w sprawie Smoleńska. Kontekst krymski rzuca nowe światło. W dużym stopniu uprawdopodabnia różne hipotezy i dlatego nastroje opinii publicznej powinny się zmienić.
Hipotezę o zamachu?
Przypomnę sformułowanie Putina z jednego z wywiadów. Powiedział on, że najskuteczniejszym sposobem pozbycia się prezydenta jest śmierć. Dla każdego myślącego człowieka dzisiejsze wydarzenia są potwierdzeniem takiej tezy.
Julia Pitera mówiła w „Bez autoryzacji”, że teraz sprawa zwrotu wraku prezydenckiego samolotu jest „beznadziejna”. Zgadza się pan?
Beznadziejna to jest polityka polskiego rządu w sprawie smoleńskiej. Nie chciałbym oceniać szans na zwrot wraku przymiotnikami, ale dla mnie ta historia doskonale pokazuje, do jakiej, niesłychanie perfidnej gry, jest zdolny posuwać się Putin. Tak jak w kategoriach zabawy i drwiny traktuje Ukrainę, tak odnosi się do kwestii Smoleńska. Po prostu się z nami bawi, a rząd na to pozwolił.
Porozmawiajmy o wyborach europejskich. Pan do Brukseli się nie wybiera?
Moja kandydatura nie została zgłoszona. Ja już publicznie deklarowałem rok temu, że nie mam takich zamiarów. Niedawno podjąłem funkcję lidera PiS w swoim okręgu. Mam mnóstwo rzeczy do zrobienia na miejscu, także uznałem, że nawet deklaracja, że jestem zainteresowany wyborami, wpłynęłaby demobilizująco na moje otoczenie.
Nie sądzi pan, że status tych wyborów jest niższy? Niektóre partie, m.in. PO i SLD, są krytykowane za wystawianie na listach celebrytów.
Z pewnością dzięki takim decyzjom się obniżył. Takie posunięcia mają dwa skutki: z jednej strony obniżają status wyborów, a z drugiej pokazują, jak niskie mniemanie o wyborcach i mentalności ludzi mają politycy. Mam nadzieję, że Polacy nie dadzą się na to nabrać. Może wpłynie na to powaga wydarzeń, jakie rozgrywa się tuż za naszą granicą.
Pierwszy raz słyszę to nazwisko. Nic nie wiem o tej pani, więc nie będę się wypowiadał. Powiem tylko tak, jak mówiłem w przypadku Anny Grodzkiej. Każdy ma takiego przedstawiciela, na jakiego zasługuje.