Piłkarze pili, piją i będą pić - taka opinia powszechnie panuje od lat wśród osób zainteresowanych futbolem. Przekonują nas do tej tezy sami piłkarze, byli i czynni. Potwierdzają ją także niektórzy dziennikarze. Czy jednak łączenie alkoholu ze sportem jest zgodne z profesjonalnym podejściem zawodowca? Justyna Kowalczyk twierdzi, że nie spożywa nawet małych dawek alkoholu, bo miałby on zgubny wpływ na jej formę. Potwierdzają to specjaliści od medycyny sportowej.
W jednym z ostatnich wywiadów nasza biegaczka narciarska, Justyna Kowalczyk, wyznała, że nawet niewielka ilość alkoholu nie jest w jej przypadku wskazana. Jej zdaniem mała porcja spożytych "procentów", w jej przypadku oznacza kilka zmarnowanych treningów.
Z kolei przypadek Sławomira Peszki, który zdaniem niemieckiej prasy w ostatni weekend wylądował w Izbie Wytrzeźwień w Kolonii, pokazuje, że nie wszyscy sportowcy są podobnego zdania, co Kowalczyk. Tym bardziej piłkarze.
Według Expressen.de, w nocy z soboty na niedzielę, 27-letni Peszko wywołał awanturę w taksówce. Został zatrzymany przez policję w Kolonii.
Zdaniem niemieckiego Bilda miał 1,5 promila alkoholu we krwii. Sam Polak twierdzi z kolei, że było to tylko 0,4 promila.- Po pierwszym badaniu policjanci nie chcieli mi podać wyniku. Po drugim, kiedy bardzo się tego domagałem, powiedzieli, że mam 0,4 promila alkoholu we krwi - podkreśla pomocnik. W feralną noc był z nim inny reprezentant naszego kraju - Marcin Wasilewski.
W reakcji na doniesienia medialne, niemiecki pracodawca Peszki - klub FC Koeln, odsunął go od składu na czas nieokreślony. Zawodnik może także zapomnieć o występie na Euro 2012. W dzisiejszym wydaniu Przeglądu Sportowego Smuda potwierdza swoją decyzję. - Peszko jest skreślony, bo okazał się recydywistą. Nie będzie go w mojej kadrze. Koniec. Kropka - zaznacza trener.
Całe zamieszanie może mieć swój dalszy ciąg. Dziś rano stacja Orange Sport podała, że policja w Kolonii odstąpiła od zarzutów wobec zawodnika.Taksówkarz, który wiózł go feralnej imprezy, także miał wycofać swoje oskarżenia.
Niewiadomo, jak zakończy się cała sprawa Peszki. Warto jednak zastanowić się, czy zawodowiec w trakcie sezonu może w ogóle sięgać po alkohol. A jeśli tak, to gdzie w takim przypadku znajduje się granica sportowego profesjonalizmu?
W obronie Peszki stanął m.in. Łukas Podolski z FC Koeln - To nie jest dobre, gdy cały klub jest wciągany w takie bagno - powiedział Podolski w rozmowie z "Kolner Express". Podolski stara się tłumaczyć kolegę z zespołu. - Peszko przeprosił. Nigdy nie wyrządził też nikomu żadnej krzywdy - dodał Niemiec.
Paweł Zarzeczny, publicysta Polski The Times, w swoim felietonie zatytułowanym "Można kupować mecze, a nie można piwa" także staje po stronie Peszki. - W tej historii nie ma niczego nadzwyczajnego. Nadzwyczajne jest co innego. Za chwilę będzie protokół z zatrzymania. Że Sławomir P. miał we krwi… 0,4 promile alkoholu. 0,4. Gdzie tu przestępstwo? To już nawet po meczu nie można iść do knajpy, nawet popatrzeć na dziewczyny w nocnym klubie, z kolegą się spotkać? - pyta dziennikarz.
Zdaniem wielu, przedstawiciele niektórych dyscyplin w kontekście alkoholu mogą pozwolić sobie na więcej. Do tej kategorii należą piłkarze, szczególnie polskiej narodowości. Potwierdzają to liczne afery alkoholowe w reprezentacji Smudy. Z tego powodu o powołaniu do kadry mogą zapomnieć m.in. Artur Boruc, Michał Żewłakow czy Maciej Iwański.
Sam trener Smuda, gdy obejmował fotel selecjonera reprezentacji, przekonywał, że jedno piwo, to nie problem.
Z jednej strony mamy więc środowisko piłkarskie, które pozwala zawodowcom na zawodnikom na picie alkoholu, a z drugiej strony ekspertów medyczny, którzy są przeciwni temu zjawisku.
- Alkohol to trucizna. Negatywnie wpływa na ludzki organizm, także sportowca. W trakcie wysiłku wykonywana jest bowiem ogromna praca, dochodzi do zakwaszenia mięśni. Napoje wyskokowe zaś powodują odwodnienie i dodatkowo zakwaszają organizm. Nawet gdy chodzi o jedno piwo - twierdzi prof. Jan Chmura, fizjolog sportu.
Chmura zgadza się z Justyną Kowalczyk, która odstępuje od nawet małych ilośći "czegoś mocniejszego". - Kowalczyk ma rację. Przy pełnym profesjonalizmie w sporcie wyczynowym, alkohol nie powinien występować. Nawet w małych ilościach - twierdzi Chmura.
Podobnego zdania jest fizjolog dr Krzysztof Mizera. - Zachowanie Peszki uważam za totalnie nieprofesjonalne. Takie zdarzenie nie przystoi zawodowcom. Tym bardziej w trakcie sezonu, kilka dni przed meczem - podkreśla Mizera.
Profesor Chmura przekonuje, że nasi piłkarze nie powinni powoływać się na przypadki zawodników z silniejszych, zagranicznych lig, którym zdarza się sięgnąć po trunki.
- Na Zachodzie większość profesjonalistów nie pije. A jak piją, to nie nie wpływa to tak niekorzystnie na ich organizm. Angielscy czy hiszpańscy piłkarze mają bowiem duże zdolności wysiłkowe i mała dawka alkoholu nie zrujnuje im formy. Ale nasi gracze pod względem wysiłkowym prezentują się dużo gorzej i dla nich każda dawka napojów wyskokowych może być zgubna - twierdzi Chmura.
Obaj fizjologowie podkreślają, że jedynie tuż po zawodach dopuszczalna jest niewielka ilość trunków. - Jedno piwko po meczu nie powinno mieć złego wpływu na piłkarza. Może nawet mu posłużyć, zadziałać rozprężająco - twierdzi Mizera. - Jednak rzadko konczy się na jednym piwie - zauważa Chmura.