
Gdzie się schronić na wypadek wojny? Być może przyjdzie czas (oby nie) że i takie pytanie będzie trzeba sobie zadać. I choć na razie nie ma się oczywiście czego obawiać, to warto już teraz rozejrzeć się dookoła. Szukając informacji o schronach wyjechaliśmy na skraj puszczy Kampinoskiej. Jednak nie zastaliśmy tam schronu, a jedynie to, co pozostało po Atomowej Kwaterze Dowodzenia.
REKLAMA
Wojsko musi posiadać tajne strefy. To zrozumiałe. Dwadzieścia lat temu zaledwie kilka najważniejszych osób w państwie wiedziało o istnieniu Atomowej Kwatery Dowodzenia, która mieści się w Puszczy Kampinoskiej. Dziś po terenach, które kiedyś były pilnowane przez wojskowych, może chodzić każdy. Wystarczy zajrzeć na mapę satelitarną, by wiedzieć, jak trafić do tej podwarszawskiej bazy (Laski, rejon Dąbrowy Leśnej w okolicach Łomianek).
Za czasów PRL-u i Zimnej Wojny generał Wojciech Jaruzelski wielokrotnie gościł tu marszałka Związku Radzieckiego Michaiła Kulikowa. Obiekty zaczęto budować w latach 60-tych, a zaprzestano budowy w latach 80-tych. Budynki miały służyć za schronienie przed atakami Amerykanów. Nie wszystkie zostały ukończone, a wojsko przeniosło się w inne miejsce.
Droga do bazy
Na skraju puszczy widać dwie drogi. Jedna to szlak turystyczny, idąc nią mogę natrafić na miejsce egzekucji Polaków z czasów II Wojny Światowej. Szeroka na dwa metry droga asfaltowa, która ciągnie się za szlabanem prowadzi do Atomowej Kwatery.
Mijam połamane betonowe słupy elektryczne. Wygląda to tak, jakby ktoś po prostu złapał je u góry i wygiął. Dookoła cisza. Idę coraz dalej w głąb lasu. Już nie słychać w oddali trasy pod Dąbrową Leśną, towarzyszy mi jedynie śpiew ptaków. Nie widać, nie słychać, a nawet nie czuć obecności ani jednego człowieka. Po kilkuset metrach zza drzew wyłania się pierwszy budynek, a właściwie jego ruiny.
Opuszczony obiekt
Jak dowiedziałem się z portalu opuszczone.net, jeszcze 10 lat temu obiektu pilnowała firma ochroniarska. Później Atomową Kwaterą Dowodzenia miał opiekować się zarząd Kampinoskiego Parku Narodowego. Jednak budynków nie chroniono i po kolei rozkradziono kolejne elementy obiektu, który kiedyś miał służyć za tajną bazę dowództwa naszych sił zbrojnych na wypadek wojny nuklearnej.
Idąc do Atomowej Kwatery Dowodzenia byłem pewien, że przed wejściem stoi brama. Widać ją na zdjęciach umieszczonych na internecie. To już przeszłość. Przed obiektem nie widać żadnej bramy. Nie ma nawet jej śladów. Złomiarze już dawno temu musieli ją rozebrać.
Ciężko stwierdzić, co dokładnie znajdowało się, w konkretnych pomieszczeniach. Kiedyś takie informacje były dostępne w sieci, ale ktoś je usunął. Stan budynków cały czas się pogarsza. Nie ma żadnych sprzętów/narzędzi czy napisów, które mogłyby podpowiedzieć do czego służyło dane pomieszczenie.
Z Wikipedii dowiaduję się, że pierwszy obiekt, który zauważyłem, to piętrowy budynek nr 2. To w nim kiedyś mieściły się koszary. Na zdjęciach z 2006 roku stan budynków był jeszcze lepszy, ale już w dniu mojej wizyty widzę, że róg budynku jest mocno zniszczony. Ktoś prawdopodobnie chciał zabrać elementy zbrojenia. Spokojnie można tędy wejść do środka.
W budynku nr 2 nie ma nic szczególnego. Nie ma już napisów, nie ma drzwi. Rozróżnić można jedynie łazienki. Ten obiekt raczej przypomina starą szkołę. Taką, jaka stoi na prawie każdym osiedlu wybudowanym w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Na górze też nie ma nic ciekawego, pusto, głucho, cicho.
Idę w dół klatką schodową. Odnajduję tunel. Na jego końcu widać światło. Domyślam się, że prowadzi do drugiego budynku. Jak się okazuje, jest tu cały labirynt tuneli. W końcu wychodzę z ciemności. Jestem w budynku, który jest w tak złym stanie, że trudno się nawet domyślać, co mogło się tu mieścić. Część przypomina po prostu garaże. Okazuje się, że się nie myliłem. Była tu stacja meteo, a także ten niewielki budynek miał kryć wejście do tajnych bunkrów.
Wracam na dół, do ciemnych korytarzy. Znajduję wejście do podziemnego schronu dowodzenia. Od samego wejścia czuć zapach zapach spalenizny. Wszystkie ściany są czarne jak smoła. Przechodzę przez wejścia, które prawdopodobnie były śluzami wejścia do schronu. Widać różne małe sale. W niektórych narysowane trupie czaszki, w innych zwykłe napisy.
Na chwilę wyłączam latarkę. Idealna samotność. Perfekcyjnie ciemno, nie widać nawet drobinki światła. Do tego cicho. To mnie uspokaja. Nie ukrywam, że dotychczas miałem lekkie obawy, że może spotkać mnie tu coś nieprzyjemnego. Na szczęście to tylko wymysł wyobraźni.
Widzę najwyżej trzy, może cztery metry przed sobą. Każde pomieszczenie było kiedyś szczelnie odgrodzone. Jednak dziś nie ma tu nic. Nawet śmietnika. Gdzieś walają się pojedyncze butelki po piwie czy puszki. Są także taśmy odgradzające miejsca, w które człowiek mógłby wpaść. Jest też spora dziura w ziemi lub małe pomieszczenie, które wygląda na zalane. Prawdopodobnie wody gruntowe się podniosły.
Wszystkie ciekawe pozostałości zostały już dawno zabrane. Osoby, które były tu w przeszłości dodatkowo postawiły to pomieszczenie... spalić. Dopiero po powrocie i odtworzeniu zdjęć zobaczyłem, jak bardzo spalone były te ściany.
Zwyczajnie po ludzku szkoda mi tego, co widziałem. Jak wyczytałem w bazie przewodników, kilka lat temu mieściła się sala taktyczna. Osoby przede mną mogły zobaczyć resztki plansz z napisami: "Sytuacja ogólna i dalekie rozpoznanie", "Charakterystyka celów i działań bojowych", "Gotowości bojowe". Niestety te plansze i hasła pozostaną jedynie w pamięci tych, którzy je zniszczyli.
Ostatni budynek, który zwiedzam, to obiekt numer 3. Z zewnątrz rozciąga się nad nim olbrzymi plac. Prowadzi do niego droga, na której spokojnie zmieściłyby się pojazdy pancerne.
Widać, że budynek jest umocniony, jednak nie zdążono go ukryć przed światłem dziennym, tak jak uczyniono to z bunkrem dla dowództwa, do którego wejście jest ukryte. W środku poza olbrzymią przestrzenią niestety także nie ma żadnych pozostałości po dawnych "lokatorach".
Pora zakończyć wycieczkę po bunkrach. Niestety, oprócz atmosfery, nie ma tu nic wyjątkowego. To, co było kiedyś do obejrzenia, zostało zniszczone, a szkoda. Państwo miało tu w przeszłości idealną lokalizację do stworzenia muzeum Zimnej Wojny. Widać, że kiedyś było tu wiele artefaktów, które można wykorzystać, jako eksponaty. W samym środku lasy sekretna baza, w której spotykali się dowódcy Układu Warszawskiego. Czyż nie ma lepszego miejsca?
Niestety, zabrakło wyobraźni. Tak samo zabrakło jej tym, którzy w ostatnich latach dewastowali to miejsce. Miejscowi ponoć opowiadają, jak własnoręcznie wyciągali z podziemi olbrzymie agregatory prądotwórcze, które później sprzedali na złom. Zresztą jest jeszcze jeden element metalowy, który można wyciągnąć z bunkra.
No cóż. To, co miało wytrzymać wojnę nuklearną nie wytrzymało ataku zbieraczy złomu.
