"Ja tu cichutko wszystko robiłam". Lokatorka Gawłowskiego wyznaje prawdę o mieszkaniu

Tomasz Ławnicki
"Totalna bzdura" – tak na niedzielne doniesienia Radia Szczecin zareagowała Renata Listowska-Gawłowska, żona aresztowanego sekretarza generalnego PO Stanisława Gawłowskiego. Publiczna rozgłośnia podała, że poseł Platformy miał dochodowy biznes w centrum Szczecina – wynajmował apartament pod agencję towarzyską i zarabiał na tym krocie. Wiele jednak wskazuje na to, że właściciele nie mieli pojęcia, co się dzieje w wynajmowanym przez nich mieszkaniu.
Seks-usługi w wynajmowanym mieszkaniu posła Gawłowskiego w Szczecinie? Lokatorka ujawnia, jaka jest prawda. Fot. Cezary Aszkiełowicz / Agencja Gazeta
– Mieszkanie jest wynajmowane od kilku lat przez panią, która mieszka tam z córką i bratanicą. Ta pani prowadzi działalność gastronomiczną – zapewniała w niedzielę żona posła Stanisława Gawłowskiego, reagując na doniesienia mediów. Z każdą godziną jednak przybywało informacji potwierdzających, że faktycznie – w apartamencie należącym do małżeństwa Gawłowskich w centrum Szczecina świadczone są usługi seksualne.

"Trudni się nierządem"
"Roksa analna nimfomanka 21 - dziwna nazwa jak na gastronomię przyznacie" – napisał wieczorem na Twitterze korespondent TVP w Berlinie Cezary Gmyz. Przyznał przy tym, że zna treść zeznań złożonych przez kobietę, którą zastano w mieszkaniu podczas rewizji apartamentu Stanisława Gawłowskiego. Obrońca posła PO mec. Roman Giertych był oburzony tym, że doszło do wycieku tajemnicy śledztwa. Jak stwierdził, jest do dowód, że sprawa Gawłowskiego jest polityczna.


Gmyz napisał, iż "panienka zeznała na protokół, że trudni się nierządem". Dziennikarzowi Onetu Kamilowi Dziubce udało się porozmawiać z lokatorką, która wynajmuje mieszkanie od Gawłowskich. A ta przyznała, że faktycznie od pewnego czasu w apartamencie działalność gastronomiczna nie była najistotniejsza. Kobieta zaprzeczyła, by w mieszkaniu funkcjonowała agencja towarzyska, ale przyznała, że spotykała się w tym lokalu na seks.

(...) powiem panu prawdę. Było tak… Ja miałam działalność gospodarczą, gastronomiczną. Wzięłam duży kredyt, przestałam spłacać. Komornik na mnie wisiał. No i zaczęłam się spotykać z mężczyznami na sponsoring. Tak sobie po prostu dorabiałam. Muszę spłacać kredyt, mieszkanie to też niemały koszt i tak to wyglądało. Po prostu nie dawałam rady.

I spotykała się pani z mężczyznami w tym mieszkaniu?

To było po cichu robione i nie wydałoby się, gdyby nie afera wokół pana Gawłowskiego. Zaczęto węszyć, zaczęto dociekać i tak się stało, jak się stało. A niejedna dziewczyna się spotyka na sponsoring.

lokatorka mieszkania małżeństwa Gawłowskich w rozmowie z Kamilem Dziubką w Onet
Kobieta zapewnia, że właściciele mieszkania nie mieli o niczym pojęcia. – Nic nie wiedzieli. Kompletnie nic. Zarówno z panią Gawłowską, jak i panem Gawłowskim widziałam się raz - gdy spisywaliśmy umowę – zarzeka się lokatorka. Kobieta przyznała, że nie tylko ona umawiała się w tym apartamencie na seks z mężczyznami. – Robiła to jeszcze jedna dziewczyna. Ale proszę pana, to jest zwykła "domówka", a nie żadna agencja – tłumaczy w rozmowie z dziennikarzem Onetu.

Proszę pana, właściciele naprawdę nic nie wiedzieli. Szczerze i z ręką na sercu panu mówię. Ja tu cichutko wszystko robiłam. Gdyby nie ta cała afera...

lokatorka mieszkania małżeństwa Gawłowskich w rozmowie z Kamilem Dziubką w Onet
Łapówki i plagiat
Stanisław Gawłowski został aresztowany w połowie kwietnia na trzy miesiące. Wydział zamiejscowy departamentu ds. przestępczości zorganizowanej i korupcji Prokuratury Krajowej w Szczecinie postawił mu zarzuty popełnienia pięciu przestępstw, w tym trzech o charakterze korupcyjnym. Chodzi o okres, gdy Gawłowski pełnił funkcję wiceministra środowiska w rządach PO-PSL. Miał wówczas przyjąć jako łapówkę co najmniej 175 tys. zł w gotówce i dwa zegarki o wartości prawie 25 tys. zł. Zarzuty dotyczą też podżegania do wręczenia korzyści majątkowej w wysokości co najmniej 200 tys. zł, ujawnienia informacji niejawnej i plagiatu pracy doktorskiej.

źródło: onet.pl