Jest wynik batalii sądowej Kamila Durczoka z "Wprost". Dziennikarz domagał się przeprosin za teksty o molestowaniu
Sąd Okręgowy w Warszawie poinformował, że Agencja Wydawniczo-Reklamowa "Wprost", jak i byli dziennikarze tygodnika nie są zobowiązani do przepraszania Kamila Durczoka. Wyrok nie jest jednak prawomocny. Przypomnijmy, że na łamach pisma w 2015 r. ukazały się dwa artykuły o dziennikarzu. Opisano w nich przypadki molestowania i mobbingu w redakcji "Faktów" TVN. Po publikacji i powołaniu w telewizji wewnętrznej komisji dziennikarz został zwolniony ze stacji.
Wybuchowy Kamil Durczok Kamil Durczok przed rozpoczęciem "Faktów" TVN. •
– Nigdy nie molestowałem żadnej kobiety. Czym innym jest styl zarządzania. Ja jestem cholerykiem, czasem wybuchałem w pracy – tłumaczył się Kamil Durczok na antenie Tok FM. Dodajmy, że kilka lat temu do sieci wyciekło nagranie z niechlubnego wystąpienia dziennikarza.
– Nie wk***iaj mnie, dobrze? Od dwóch dni jest tak upier***ony stół tutaj, że tylko dlatego, że zlikwidowaliśmy ten je**ny przerywnik, który jedzie z góry, to jeszcze się to jakoś, ku**a, uchowało i ludzie tego nie widzą. Może by ktoś ruszył dupsko i to wyczyścił? – powiedział przed rozpoczęciem "Faktów" TVN Kamil Durczok do pracownika stacji nazywanego Rurkiem. Durczoka tak bardzo zdenerwował... brudny stół. O dziwo, telewizja wówczas go nie zwolniła. Zrobiła to dopiero po aferze, która wypłynęła za sprawą publikacji we "Wprost".
Dodajmy jednak, że Kamil Durczok wygrał proces przeciwko wydawcy, redaktorowi naczelnemu i dziennikarzom "Wprost" za tekst "Kamil Durczok. Fakty po faktach". W artykule napisano o gadżetach erotycznych, jakie znaleziono w mieszkaniu, gdzie przebywał Durczok. Dziennikarz żądał przeprosin i 7 mln zł odszkodowania. Sąd w pierwszej instancji zdecydował, że należy mu się 500 tys. zł i przeprosiny. Sąd Apelacyjny uznał ostatecznie, że poszkodowany dostanie wyłącznie 150 tys. zł odszkodowania.
źródło: Press.pl