"Chłopaki już się organizują". Należał do PiS, teraz szykuje wielki protest w Warszawie. Mówią o nim – następca Leppera

Katarzyna Zuchowicz
Trudno uwierzyć, że to stowarzyszenie powstało zaledwie 2,5 miesiąca temu, a w tym czasie jego przedstawiciele już sześć razy odwiedzali Ministerstwo Rolnictwa, spotykali się z ministrem, słali pisma, a teraz grożą ogólnopolskim protestem 23 maja w Warszawie. Unia Warzywno-Ziemniaczana objawiła się nagle i w mocno bojowych nastrojach. – Zainteresowanie jest ogromne. Chłopaki już się szykują na środę – zapowiada Michał Kołodziejczak. Kim jest lider tego stowarzyszenia? I samo stowarzyszenie w ogóle?
Michał Kołodziejczak występuje głównie w prawicowych mediach. Fot. YouTube/W realu24.pl
Michał Kołodziejczak mówi o sobie, że jest konserwatywnym katolikiem o liberalnym podejściu. Dlatego, jeśli ktoś nazywa go nowym Lepperem, nie ma nic przeciwko. Jak chce, niech mówi. Takie określenia już pojawiły się w internecie, jako "następca Leppera przedstawił go jeden z prawicowych portali. – Ale do Andrzeja to mi jeszcze daleko – zastrzega w rozmowie z naTemat.




Żadnych polityków
Co będzie się działo 23 maja w Warszawie, gdy ci sami ludzie mają zorganizować ogólnopolski protest? – Chłopaki już się organizują. Trzeba walczyć o swoje. Albo grubo, albo wcale. Ale manifestacja w Warszawie będzie spokojna, apolityczna – zapewnia w rozmowie z naTemat Michał Kołodziejczak. Rolnicy mają manifestować na Placu Defilad, impreza została zgłoszona na 2 tysiące osób, ale ile przyjedzie, nie wiadomo.

W sieci od paru dni widać jednak poruszenie. Michał Kołodziejczak zamieścił nagranie, mówi, że rolnikom wcale nie chce się przyjeżdżać do Warszawy, nie czują się dobrze w mieście, ale muszą walczyć o swoje. – Chcemy, żeby państwo polskie zaczęło wypełniać swoje obowiązki – mówi.
Nasz rozmówca deklaruje, że 23 maja powtórki z Sieradza w Warszawie na pewno nie będzie. Mówi, że organizatorzy nie chcą na manifestacji widzieć żadnych polityków. Przemawiać mają tylko rolnicy. Wydarzenie na Facebooku nazywa się "Strajk Rolników w Warszawie". Ponad 1300 osób wykazuje nim zainteresowanie. Swoje postulaty chcą przedstawić premierowi Morawieckiemu.


Sam zajmuje się branżą ziemniaczaną, mieszka we wsi Orzeżyn w województwie łódzkim, jest radnym, należał do PiS, ale twierdzi, że nie wie, jaki dziś jest jego status. – Gdy 2,5 miesiąca temu zapowiedziałem spotkanie na wsi, usłyszałem, że jak je zorganizuję, to mnie wyrzucą. Zwykłe, wiejskie spotkanie na wsi o trudnej sytuacji w rolnictwie, odebrano jako atak, uznano, że odbiór społeczny byłby zły. Ale nie może być tak, że knebluje nam się usta – mówi.


O co im chodzi? Głównie o polskie produkty. Michał Kołodziejczak aż się denerwuje, gdy opowiada o tym, że produkty z krajów Europy zachodniej są sprzedawane w Polsce jako polskie, np. ziemniaki, ogórki, pomidory.

– Na przykład turecki pomidor kosztował kilka złotych za kilogram, a polski kilkanaście. Ktoś przywoził sobie z Turcji, przepakowywał w Polsce, a pani kupiła go w markecie jako polski produkt – tłumaczy. To samo dotyczy ziemniaków. Twierdzi, że na niektórych opakowaniach można znaleźć informacje o dwóch krajach ich pochodzenia.



"Wyrzucić z ministerstwa ludzi działających na szkodę"
Rolnicy mają ponad 20 postulatów. Wśród nich m.in. dokładne kontrole towarów wwożonych do Polski, wprowadzenie bardzo wysokich, dotkliwych kar za wprowadzanie do obrotu zagranicznych produktów rolnych w polskich opakowaniach, eksponowanie w sklepach na pierwszym miejscu polskich produktów. A nawet "przeprowadzenie kontroli w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi celem wyrzucenia z niego wielu ludzi działających na szkodę rolnictwa w Polsce".


Jednym się to podoba, innym nie, zwłaszcza narodowcy w tle wzbudzają kontrowersje. Ale jedno jest pewne. Michał Kołodziejczak działa zaledwie od marca, a każdego dnia dociera do niego coraz większy odzew z całej Polski. Od tego czasu pojawia się w mocno prawicowych mediach, coraz głośniej krzyczy w internecie, informuje o kolejnych działaniach, listach do władz i coraz większej determinacji. W Ministerstwie Rolnictwa był już sześć razy. Po ostatnim znów wyszedł z kwitkiem.

A i tak, jeden z pierwszych komentarzy na FB Stowarzyszenia Polskich Producentów Ziemniaków i Warzyw brzmi: "Brawo. Skończyły się czasy chłopów w sweterkach. Ludzie wykształceni, wiedzący czego chcą! Lepper to był krzykacz, wy działajcie rozsądnie, twardo i z jasnymi postulatami! Wierzę, że wyjdzie!".
Michał Kołodziejczak
po ostatnim spotkaniu

"Jesteśmy po rozmowie z ministrem i możemy powiedzieć, że straciliśmy pół dnia na rozmowę, która w ogóle nie powinna się odbywać. Dzisiaj jesteśmy już święcie przekonani, że dobrej woli w ministerstwie rolnictwa nie dostrzegamy. Na sprawy, które podnosimy od 2 miesięcy czy prawie do trzech, dzisiaj minister otwiera oczy i udaje zdziwionego". Czytaj więcej

W momencie, gdy władza wciska suwerenowi propagandę, że wszędzie jest świetnie, on pokazuje, że wielu rolników od takiej gadki aż się gotuje. W jednym z wywiadów mówił, że nie jest przeciwko żadnej partii, bo zaniedbania w rolnictwie sięgają 30 lat wstecz. Ale PiS rządzi już dwa lata i mógł zrobić więcej.

Co ciekawe, pochodzi z gminy, która swego czasu już rad podpadła PiS. Jest radnym w gminie Błaszki – tej samej, o której było głośno z racji burmistrza, który publicznie skrytykował minister edukacji. A potem został za to wyrzucony z PiS.

– Prosiłbym o podkreślenie, że manifestację w Warszawie organizują tylko i wyłącznie rolnicy. Dla nas ważne jest, by podkreślać to w każdym momencie – mówi na koniec.