Polskie projekty architektoniczne są nagradzane, ale co z tego? "Brakuje nam architektury, która nie będzie gwiazdą"

Sylwia Wamej
Polskie projekty architektoniczne są doceniane i nagradzane na świecie. Mimo że powstaje coraz więcej ciekawych rozwiązań, z naszą rodzimą przestrzenią miejską wcale nie jest dobrze. – Obraz tej polskiej przestrzeni jest bardzo zły i zdecydowanie gorszy, niż w czasach socjalizmu – zauważa Andrzej Marek ze studia architektonicznego Marek+Sikora Architektura.
Projekt domu letniego fot. materiały prasowe/msarchitektura.com
"Mirror house", czyli niewidzialny dom w podwarszawskim Izabelinie, żywy dom-ogród z mnóstwem zieleni w Poznaniu, czy hotel w lesie bez ścian to tylko jedne z wielu licznych projektów, które wyszły spod ręki polskich biur architektonicznych. Wydawać by się mogło, że dzięki wielu oryginalnym projektom z rodzimą architekturą w przestrzeni publicznej jest coraz lepiej. Nic bardziej mylnego! Według mgr inż. arch. Andrzeja Marka obraz naszej przestrzeni jest zły, a nawet bardzo zły.

Polska przestrzeń publiczna jest w fatalnym stanie
– Generalnie obraz tej polskiej przestrzeni jest bardzo zły. On jest gorszy, niż w czasach socjalizmu. Przestrzeń nasza publiczna, ta architektura do 1989 roku była taka biedna, smutna, szara, ale nie była kiczowata. Nie było tam miejsca na kicz. Było lepiej, gorzej wykonane, ale większość tych osiedli socjalistycznych, takich jak Zaspa w Gdańsku, wbrew temu, co się ludziom wydaje, były bardzo przemyślane, choć nie zawsze zrealizowane z całym zapleczem. Ale była taka próba w socjaliźmie ogarnięcia całości. Było planowanie przestrzenne, urbaniści, plany pięcioletnie. Próbowano w jakiś racjonalny sposób tę przestrzeń zagospodarować – podkreśla Andrzej Marek.
Leśny hotelFot. materiały prasowe
Niestety, po 1989 roku Polskę zalała brzydota i kicz. – To, co się wydarzyło w zasadzie już od lat 80. to takie zachłyśnięcie się. Jak mówił Stasiuk, gdy Polacy odzyskali niepodległość w 1989 roku, to poszli do sklepu z farbami i zaczęli wszystko malować na kolorowo. Coś takiego niedobrego stało się po 89 roku, że Polacy utożsamili ład przestrzenny, porządek z czymś takim narzuconym; z opresją i przemocą – wyjaśnia.


Polacy chcą, aby nasza architektura wyróżniała się, nawet za wszelką cenę, co zdaniem architekta nie do końca jest słuszne. – Zdarzają się klienci, którzy mówią nam, że byli w Szwajcarii albo w Niemczech i widzieli osiedle, na którym wszystkie domy były takie same
i że nie wyglądały atrakcyjnie. Narosła w Polakach taka chęć wyróżnienia się za wszelką cenę. Inne, znaczy lepsze w naszym polskim guście, a przecież tak zupełnie nie jest – dodaje architekt.
Plac w Słupskufot. materiały prasowe/ Marek+Sikora architektura
Polskie projekty są dobre i nagradzane, ale co z tego
Architekt ze studia Marek+Sikora zauważa, że ilość dobrych projektów architektonicznych jest skutkiem eksplozji internetu, mnogością portali społecznościowych, w tym oczywiście Facebooka i Instagrama. – To są świetne kanały do rozprzestrzeniania różnych atrakcyjnych obrazków, projektów. Polacy jeżdżą za granicę, oglądają bardzo dużo różnych rzeczy. Myślę, że narasta coraz większa świadomość, że to, co my mamy w Polsce, czyli ten chaos i bałagan, nie mogą dalej istnieć. Pojawiają się próby poprawienia tego wszystkiego, poprzez te projekty, które są nagradzane. Ale to i tak nie ma wpływu na to, co się dzieje w Polsce. Bo na co dzień chodzimy zatłoczonymi, śmierdzącymi ulicami i nie możemy znaleźć przejścia na drugą stronę. Ja mam ogromny dystans do takich narracji, że teraz już jest super, bo dostajemy zagraniczne nagrody.


Czego nam brakuje?
Nawet, jeżeli rodzime projekty architektoniczne są dobre, często w żaden sposób nie odnoszą się do otoczenia ani danego kontekstu. – Czasem jest tak, że taki super projekt architektoniczny zamiast poprawić jakość otoczenia, po prostu je pogarsza. Brakuje nam świetnej architektury, takiej normalnej, nie próbującej być gwiazdą, architektury tła, wypełnienia. Z tym jest problem, bo klienci oczekują atrakcji i mamy w rezultacie to, co się nam pojawia za oknem - tłumaczy architekt.
Projekt nagrodzonej bliblioteki polskiego studiaFot. materiały prasowe
Zdaniem Andrzeja Marka, polskie społeczeństwo w tej kwestii nie potrafi grać zespołowo. Zaprojektowanie architektury, która dobrze będzie osadzona w kontekście i będzie pasować do jakiegoś miejsca wymaga współpracy z wieloma ludźmi. – My w tym jesteśmy słabi. Jesteśmy narodem solistów, każdy wie najlepiej, co trzeba w danym miejscu zrobić i nikogo się nie będzie pytał – stwierdza smutno.

W rozmowie z architektem wyłania się smutny obraz Polaków, dla których dobry samochód jest ostatecznym symbolem prestiżu i dla niego są w stanie zrezygnować z ciekawej przestrzeni. – Nawet najlepszy projekt architektoniczny przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie, jeżeli jest otoczony morzem samochodów. Można to zaobserwować w wielu polskich miastach. Najlepsze miejsca koło plaży, albo fajne place są parkingami – zdradza.

Chcemy mieć architekturę jak w Honkkongu?
Choć rodzima architektura intensywnie się rozwija, niektórzy, jak Andrzej Marek podchodzą do tego zjawiska sceptycznie.– Nie jestem pewien, czy ona się rozwija w takim kierunku, w jakim ja bym to sobie wyobrażał. Ja bym chciał, żeby to były elementy społeczeństwa skandynawskiego, niemieckiego, zachodnioeuropejskiego. Czasami mam wrażenie, że my mamy na celowniku Hongkong, albo Malezję. To są jednak zupełnie inne kultury. Ja bym jednak wolał skromniej, ale rozsądniej i w kierunku porządku – podkreśla.