"Jak pomagać tam, gdzie jest najtrudniej". Wyjątkowa debata Kulczyk Foundation nt. pomocy wykluczonym

Rafał Badowski
To było wyjątkowe wydarzenie. W międzynarodowej debacie o tym, jak mądrze pomagać ludziom wykluczonym, wzięły udział sławy światowego dziennikarstwa, które przyjęły zaproszenie Dominiki Kulczyk. Francesca Borri, Lyse Doucet i Joanne de Rojke podzieliły się doświadczeniami z pracy w ekstremalnie niebezpiecznych warunkach. Debata "Jak pomagać tam, gdzie jest najtrudniej" zainaugurowała działalność Pracowni Efektu Domina. To miejsce, w którym Kulczyk Foundation połączy wszystkie programy pomocowe.
Dominika Kulczyk, prezes Kulczyk Foundation. fot. Kulczyk Foundation
Dziennikarki osobiście poznały miejsca, w których znajdują się poszkodowani, wykluczeni i porzuceni. Z ich punktu widzenia niezbędne do poprawy świata jest postawienie w centrum uwagi człowieka i zwrócenie uwagi na jego potrzeby. Kluczowa jest jednak interwencja. Wszyscy zgodzili się z konkluzją, że tylko uruchomienie efektu domina może zapoczątkować proces trwałych zmian.

– Dzięki mądrej pomocy ludzie odzyskują podmiotowość i poczucie własnej wartości
– mówiła Dominika Kulczyk, prezes Kulczyk Foundation. – Najważniejsze to słychać ludzi i próbować zrozumieć w jaki sposób żyją, myślą, czego potrzebują. Najważniejsze co możemy zrobić dla tych ludzi, a co jest bardzo trudne dla wielkich organizacji międzynarodowych, to zauważyć człowieka, a łatwiej go zauważyć, a tym samym wziąć pod swoje skrzydła, może ktoś, kto jest tam z nim, na miejscu. Jakiś miejscowy lider. Projekty potrzebują lidera, który pomaga innym żyć godniej, i to właśnie ich nasza fundacja wspiera – dodała Dominika Kulczyk.


– Nigdy nie zrozumiem tych miejsc i tych ludzi w sposób kompleksowy. Za każdym razem jestem zaskoczona, jak bardzo godnie potrafią ludzie żyć w tak dramatycznych warunkach.
Dobro wyrasta, kiedy wokół jest samo zło. Im trudniej, tym piękniejsi są ci ludzie, którzy sobie z tym radzą – zauważyła prezes Kulczyk Foundation.

Joanne de Rijke opowiedziała poruszającą lekarza z Aleppo. – Mieszkał tam z żoną i dwójką małych dzieci. Ratował ofiary wojenne w lokalnym szpitalu, który został zniszczony przez bombardowania. My, dziennikarze nie mogliśmy się tam dostać. Po jakimś czasie wróciliśmy tam, znaleźliśmy tego lekarza. Zapytałam, dlaczego Pan nadal tu jest? Nie wrócił Pan do siebie, do Niemiec… Powiedział ''nie mogę zabrać tym ludziom marzeń, muszę tu z nimi zostać, wspierać ich właśnie tu, na miejsc'' – opowiadała de Rijke, która relacjonowała wszystkie większe konflikty na przestrzeni ostatnich 25 lat.