Krzysztof Gawkowski #TYLKONATEMAT: PiS zawiodło na całej linii, a Beata Szydło właśnie okazała się nieudacznikiem

Jakub Noch
PiS zawiodło na całej linii. Protestujący musieli walczyć na sejmowym korytarzu 40 dni, bo wicepremier Beata Szydło okazała się nieudacznikiem i stojąc na czele Komitetu Społecznego Rady Ministrów nie potrafiła rozwiązać tego problemu. Ten protest skończył się klęską PiS! Rządzący pokazali, że potrafią pomagać tylko na chwilę, a potem mówią, że nie ma pieniędzy – mówi #TYLKONATEMAT Krzysztof Gawkowski. W rozmowie z naTemat.pl wiceprzewodniczący SLD ostro komentuje też sprawę podpalenia domu posła Brejzy i zdradza plany lewicy na zbliżające się wybory.
Fot. Łukasz Węgrzyn / Agencja Gazeta
Jak ocenia pan sprawę podpalenia kamienicy, w której mieszka Krzysztof Brejza z Platformy Obywatelskiej?

Uważam, że policja i prokuratura powinny działać w tej sprawie tak samo sprawnie, jak w wówczas, gdy chodziło o ataki na działaczy PiS. Jeśli Mariusz Błaszczak, a obecnie Joachim Brudziński, byli w stanie wywrzeć taką presję na policję, że sprawców znajdowano w kilka dni, to w tym przypadków powinno być tak samo. Państwo prawa dla wszystkich musi być równe. A jeśli okazałoby się, że sprawców nie dało się znaleźć, to można będzie podejrzewać, iż polskiej policji i jej zwierzchnikom nie zależy, by w sprawach dotyczących ataków na opozycję zachować taką samą skuteczność, jak w sprawach związanych z atakami na PiS.


Na wieść o tym podpaleniu pomyślał pan, że to sprawa polityczna?

Nadal pozostajemy tylko przy spekulacjach, ale jedno jest pewne... Krzysztof Brejza wiele złego uczynił wizerunkowi PiS. Nie zdziwiłbym się więc, gdyby okazało się, iż to podpalenie było niestety inspirowane politycznie. Oczywiście nie podejrzewam o to żadnych polityków PiS. I chciałbym, by jednak okazało się, że w Polsce nie dochodzi do pełzającego zamachu na polityków opozycji.

Gorącym tematem pozostaje też zawieszenie sejmowego protestu osób niepełnosprawnych i ich opiekunów. Nie odnosi pan wrażenia, że SLD przez te 40 dni trochę brakowało w tej sprawie?

No właśnie nie! SLD jako pierwsza partia złożył projekt ustawy w tej sprawie. Dotyczy on podwyższenia wysokości renty socjalnej do 2,1 tys. zł, czyli zrównania go z najniższą płacą. Postulowaliśmy też o zwiększenie dodatku rehabilitacyjnego o 500 zł. Zrobiliśmy to jako pierwsi! Dopiero po SLD swoją konferencję w podobnej sprawie zorganizowała Nowoczesna. W Sojuszu nie mamy więc sobie nic do zarzucenia.

Mamy za to wiele do zarzucenia rządowi. Uważam, że PiS zawiodło na całej linii. Protestujący musieli walczyć na sejmowym korytarzu 40 dni, bo wicepremier Beata Szydło okazała się nieudacznikiem i stojąc na czele Komitetu Społecznego Rady Ministrów nie potrafiła rozwiązać tego problemu. Ten protest skończył się klęską PiS! Rządzący pokazali, że potrafią pomagać tylko na chwilę, a potem mówią, że nie ma pieniędzy. Przez wiele miesięcy – najpierw z ust Beaty Szydło, a teraz od Mateusza Morawickiego – słyszeliśmy, iż "wystarczy nie kraść, a na wszystko będą pieniądze". Tymczasem właśnie dowiedzieliśmy się, że PiS tak sobie poczyna, iż nie ma dla najbardziej potrzebujących Polaków.

Przez te 40 dni pojawiały się jednak także głosy krytyczne wobec SLD, czyli teoretycznie najbardziej socjalnej formacji. Mówiono, że mogliście na przykład zrobić "czerwone miasteczko" pod Sejmem, by okazać wsparcie.

Jestem przeciwnikiem robienia sobie selfie przy niepełnosprawnych... Wolę działać inaczej. Tego samego dnia, w którym rozpoczął się protest na sejmowym korytarzu, zgłosiłem się z propozycją przedstawienie propozycji rozwiązujących problem. To było najlepsze, co mogliśmy w SLD zrobić. Nie chodziliśmy do Sejmu, by robić sobie zdjęcia, ale także dlatego, że nie mamy stałych przepustek do gmachu parlamentu.

Jednocześnie oczywiście pochwalam posłów, którzy na miejscu pomagali protestującym, przynosili im jedzenie, czy prali ich ubrania. Myśmy z przyczyn oczywistych takich możliwości nie mieli. Nie chcieliśmy więc robić pozbawionych sensu akcji pod Sejmem. Pojawiliśmy się tam tylko kilka dni temu, gdy padła rozsądna propozycja podpisania przez opozycję "Paktu solidarnościowego".

Polityka to głównie emocje. Jaka więc będzie ta emocjonalna otoczka, z którą SLD stanie na starcie maratonu wyborczego?

W SLD stawiamy na zrównoważoną kampanię wyborczą. Będziemy blisko ludzi. Po to, by nasz program przedstawiony na konwencji został uzupełniony o postulaty społeczne. Zamierzamy przeprowadzić kilkaset tysięcy indywidualnych rozmów z wyborcami. W tym celu w czerwcu i lipcu odwiedzimy całą Polskę. Dzięki temu, pod koniec września będziemy mieli gotowe programy na wybory samorządowe dla absolutnie każdej gminy.

Z myślą o najbliższych wyborach samorządowych mamy oczywiście już gotowe także to wszystko, co przedstawialiśmy na ostatniej konwencji. Czyli "Pakiet samorządowy", w którym wiele uwagi poświęcono zdrowiu, czystemu powietrzu, seniorom i ich problemom tzw. pakiet srebrnej rewolucji, dobremu mieszkalnictwu, ale także prawdzie historycznej czy edukacji seksualnej. Wszystkie największe emocje chcemy jednak rozniecać na spotkaniach twarzą w twarz z Polakami. Bo to, jak ma wyglądać samorząd, powinno zależeć przede wszystkim od obywatela.

A co z emocjami do walki o Parlament Europejski, Sejm i Senat oraz fotel prezydenta? PiS proponuje "zadęcie narodowo-godnościowe", PO "zadęcie europejsko-wolnościowe", a czym nadymać będzie się lewica?

Po pierwsze, będziemy działali bez zadęcia. Program SLD-owski ma być przygotowany przez ludzi i dla ludzi. Przede wszystkim chcemy jednak odpowiedzieć na potrzebę normalności, która jest dziś w Polsce. Przeciwko PiS i tym ich hordom zaciężnym demolującym państwo potrzeba formacji, która odpowiada na konkretne potrzeby Polaków. Takiej, która nie będzie popełniała głupich błędów w sprawach światopoglądowych, jak PO i Nowoczesna. I takiej, która w sprawach socjalnych nie będzie w ciemno krytykowała PiS, tylko myślała nad rozszerzeniem programów 500+ i Mieszkanie+.

Celem, który w SLD stawiamy sobie na wszystkie najbliższe wybory, jest obudzenie elektoratu uśpionego. Chcemy zrobić wszystko, by na kolejne wybory poszli ci, którzy zwykle nie głosują. No i żeby zagłosowali przy tej okazji na Sojusz. Przecież tu jest mowa o co najmniej połowie społeczeństwa, może i więcej, bo w niektórych wyborach frekwencja nie sięga nawet 40 proc.! Dla nas kluczowy jest więc nie tylko elektorat lewicowy, ale i ten, który przez lata nie chodził na wybory.

Z badań, które przeprowadzamy i analizujemy wynika jasno, że wielu Polaków nie odnajduje w sobie chęci pójścia na wybory, bo nie widzą partii, która byłaby zdolna uwieść ich serca. Taką partią zamierza być zatem nowy SLD.

Macie pomysł na to, jak rywalizować z PiS na socjalne hasła? Wszakże sam premier Morawiecki przekonywał, że PiS to "najbardziej prospołeczna formacja w historii".

Z ich prospołecznością jest tak, że z jednej strony proponują program 500+, a z drugiej zgłaszają postulaty zmiany kodeksu pracy ograniczające prawa pracownicze i rolę związków zawodowych. Nie zapominajmy też o tym, że PiS to może partia, która ma na sztandarach hasła społeczne, ale jednocześnie w sprawach światopoglądowych stawia sobie za cel zamknięcie ust Polkom i Polakom.

Tymczasem w SLD chcemy nie tylko nakarmić polskie żołądki, ale i dusze naszych obywateli. Bo nie tylko socjalem człowiek żyje. W kwestiach ekonomicznych jesteśmy m.in. za podniesieniem płacy minimalnej i progresywnym systemem podatkowym. Mówimy też o programie "3x2100", czyli zrównaniu najniższych rent i emerytur do poziomu minimalnego wynagrodzenia. Nie boimy się też tematu kwoty wolnej od podatku, czy klauzul społecznych.

SLD ma jednak również pakiet projektów światopoglądowych. W których proponujemy m.in. przeniesienie lekcji religii ze szkół do salek katechetycznych, depenalizację posiadania drobnych ilości marihuany, zwiększenie dostępności do zabiegów in vitro i antykoncepcji. SLD to nie jest partia jednego tematu. Jeśli chcemy obudzić serca Polek i Polaków, to musimy przygotować szeroką ofertę z tym, co może ich zaciągnąć przed urny wyborcze i zachęcić do oddania na nas głosu.

A co z wytęsknionym przez wielu wielkim sojuszem na lewicy? Jeszcze wam na nim zależy, czy coraz łaskawsze dla SLD sondaże skłaniają do próby zmonopolizowania lewicy, jak za starych, dobrych dla was czasów?

Nikt nie chce lewicy monopolizować. Sondaże przyjmujemy z pokorą. Nie ma w nas buty z powodu tego, że większość badań jasno pokazuje, iż jesteśmy już trzecią siłą na scenie politycznej, tuż za PiS i PO. To nas niezwykle cieszy, ale jednocześnie nadal kibicujemy na przykład partii Razem. Ponieważ jesteśmy przekonani, iż nigdy za mało ciekawych lewicowych inicjatyw. Jesteśmy gotowi do współpracy i cały czas wyciągamy do nich rękę. Mam nadzieję, iż w wielu samorządach będziemy mogli współpracować po jesiennych wyborach.

Poza tym są też te bardzo nam bliskie nam postacie takie, jak prezydent Słupska Robert Biedroń. W SLD naprawdę mocno trzymamy za niego kciuki. Gdyby zdecydował się kandydować na prezydenta Polski, Sojusz na pewno go poprze. Bo to świetny kandydat, który miałby szansę powalczyć i wygrać z Andrzejem Dudą.