To się nazywa popularność. Wyłamano płot, by dostać się na koncert Zenka Martyniuka i Sławomira
Można się śmiać, że muzyka Zenka Martyniuka jest prosta jak konstrukcja cepa, można przekonywać, że Sławomirowi daleko do Rolling Stonesów, ale wiernej publiczności nic nie przekona. Żeby dostać się na koncert tych dwóch muzyków fani wyłamali płot.
A później to było jak we fraszce Jana Kochanowskiego "O doktorze Hiszpanie". Tłum krzyczał "puszczaj, towarzyszu miły", gospodarz imprezy nie wpuścił, ale kraty puściły. W pewnym momencie zwyczajnie wyłamano przęsło ogrodzenia i kto chciał to wszedł na koncert nie oglądając się na zszokowanych ochroniarzy, którzy zdaje się zupełnie stracili głowę i nie wiedzieli co robić.