Polski jacht wystartuje w Volvo Ocean Race. Na pokładzie znajdzie się uczestnik wyścigu sprzed 45 lat

Karolina Pałys
Regaty Volvo Ocean Race należą do najbardziej prestiżowych regat okołoziemskich. Polacy zapisali się w ich historii w sposób niezwykły: na starcie pierwszej edycji w sezonie 1973/1974 ustawiły się aż dwie polskie jednostki. Jedna z nich w tym roku powróci na trasę. Żagle na Copernicusie, tak samo jak przed 45 laty, będzie stawiał Bronisław Tarnacki.
Copernicus to legenda. Niedługo powróci na trasę wyścigu, w którym debiutował 45 lat temu Fot. materiały prasowe
Patrząc na archiwalne zdjęcia Copernicusa sprzed prawie pół wieku, aż trudno uwierzyć, że na tym mierzącym 14,5 metra długości i 3,7 metra szerokości statku pięcioosobowa załoga była w stanie przeżyć kilka ekstremalnie niebezpiecznych i ekstremalnie wyczerpujących fizycznie miesięcy. W uzmysłowieniu sobie, jak wielkim wyczynem jest opłynięcie kuli ziemskiej archiwalia nie pomagają - praktycznie z każdej zachowanej fotografii spoglądają na nas uśmiechnięci, a w najlepszym wypadku zamyśleni, członkowie załogi.
Copernicus w 1973 roku i obecnieFot. materiały prasowe
O tym, że start Copernicusa i drugiej polskiej łodzi - Otago, od początku nie miał być spacerkiem po wodzie, świadczy fakt, że wiele załóg z góry zakładało że całego rejsu nie ukończy. Jak się miało później okazać, ci, którzy odbywający się jeszcze wtedy pod szyldem Withbread Round the World wyścig ukończyli, mieli przejść do historii.
Bronisław Tarnacki
członek pierwszej załogi Copernicusa

Dla nas był to ważny rejs, ale nie jedyny. Mieliśmy zaplanowane już kolejne starty w innych imprezach. Nie myśleliśmy o tym, aby spisywać nasze wspomnienia, czy dokładnie dokumentować rejs. Każdy z nas był wówczas aktywnym żeglarzem. Dopiero dziś widzimy, że był to najważniejszy start naszego życia. Wtedy nie mieliśmy o tym pojęcia.

Bronisław Tarnawski popłynie na Copernicusie w rejsie legend Volvo Ocean RaceFot. materiały prasowe
Różnic technicznych pomiędzy zawodami zakończonymi 45 lat temu, a obecną edycją wytrawni żeglarze z pewnością wymienią dziesiątki. Przykłady, które jednak najbardziej przemówią do tych, którzy swoje żeglarskie doświadczenia liczą w minutach spędzonych na gdyńskim wycieczkowcu stylizowanym na łódź wikingów, dotyczą spraw bardziej przyziemnych, na przykład picia.


Withbread, pierwszy sponsor regat, jest producentem piwa. Jak wspominał syn Bronisława Tarnackiego, Piotr podczas konferencji prasowej zorganizowanej w Warszawie przez Volvo Car Poland, w pewnym momencie na Copernicusie skończyła się woda pitna. Jako że odsalarki, dziś na jachtach niezastąpione, nie stanowiły wtedy podstawowego wyposażenia, ekipa stanęła przed wyborem: zawrócić, lub rozpakować "gift packi" od organizatorów. Oczywiście wybrali opcję numer dwa.
Fot. materiały prasowe
Fot. materiały prasowe
Jeśli chodzi o pokarmy stałe, w 1973 roku nikt nawet nie marzył o luksusie jaki w kwestii oszczędności miejsca pod pokładem daje żywność liofilizowana. Żeglarze Copernicusa w porównaniu z dzisiejszymi uczestnikami Volvo Ocean Race niemal ucztowali: zamiast zalewać letnią wodą bezsmakowy proszek, podgrzewali prawdziwe jedzenie na prawdziwych kuchenkach typu “Prymus”.
Fot. materiały prasowe
Fot. materiały prasowe
W kwestii wysokości ryzyka, jakie wiąże się ze startem, regaty sprzed 45 lat idą ze współczesnymi łeb w łeb. W 1973 roku podczas jednego z etapów zginęło aż trzech zawodników. Na Copernicusie do tragedii nie doszło o włos, a właściwie - o linę: za burtę wypadł Ryszard Mackiewicz. Zwyczajowo, powinien asekurować się dwoma lajflinami. Tego dnia, do pokładu łodzi przypiął się jeszcze jedną, dodatkową. Kiedy fala zmyła go do morza, liczył tylko trzaśnięcia - pierwszej, a potem drugiej liny. Trzecia na szczęście wytrzymała.
Fot. materiały prasowe
Po wciągnięciu z powrotem za burtę, kapitan upewniwszy się, że Mackiewicz poza sporym szokiem, z incydentu wyszedł właściwie bez szwanku, kazał mu dokończyć wachtę. Jak później wspominał sam żeglarz, gdyby wtedy nie nie spędził tych dwóch i pół godziny na pokładzie, pewnie nigdy więcej nie odważyłby się żeglować.
Fot. materiały prasowe
Załoga Copernicusa miała szczęście, podobnie jak sam jacht, czego dowodem jest jego udział w Volvo Ocean Race. Otago okazał się mniej fortunny - zatonął kilka lat od pamiętnego wyścigu.
Fot. materiały prasowe
Kolejny etap w historii Copernicusa rozpocznie się 11 czerwca, kiedy opuści on Trójmiasto i popłynie do Göteborga, gdzie ulokowana jest baza startowa do ostatniego etapu Volvo Ocean Race oraz etapu specjalnego - rejsu łodzi-legend, które ścigały się w Withbread Round the World.Ceremonia zakończenia regat będzie miała miejsce 30 czerwca w Hadze.
Fot. materiały prasowe