"Cała władza w ręce PiS". Posłowie "dobrej zmiany" weszli do urzędów miast, opozycja podejrzewa odwet za aferę nagrodową
Osiem miast, osiem miejskich urzędów i posłowie Zjednoczonej Prawicy, którzy weszli do nich po to, aby uzyskać dostęp do miejskich dokumentów. Wszystko w imię "transparentności działań samorządowców" i sprawdzenia, jak i na co wydawane są pieniądze. Dziwnym trafem, "kontrole" odbyły się wyłącznie w miastach rządzonych przez polityków poprzedniej władzy.
Pojawiają się pytania, na jakiej podstawie posłowie weszli do urzędów i zażądali wydania dokumentów? Odbyło się to bez oficjalnych pisemnych zapytań i wniosków. Posłowie i senatorowie mają jednak taką możliwość. A to za sprawą artykułu 19 ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora, który daje przedstawicielom Sejmu i Senatu taką możliwość. I właśnie na te zapisy powołują się kontrolujący urzędy parlamentarzyści.
InowrocławW wykonywaniu mandatu poseł lub senator ma prawo, jeżeli nie narusza dóbr osobistych innych osób, do uzyskiwania informacji i materiałów, wstępu do pomieszczeń, w których znajdują się te informacje i materiały, oraz wglądu w działalność organów administracji rządowej i samorządu terytorialnego, a także spółek z udziałem Skarbu Państwa oraz zakładów i przedsiębiorstw państwowych i samorządowych, z zachowaniem przepisów o tajemnicy prawnie chronionej.
– Wykaz umów cywilnoprawnych zawartych w urzędzie miasta i umów o dzieło od 1 marca 2017 roku, listę członków rad nadzorczych, nagrody i premie dla prezydenta oraz podmioty którym umorzono podatki – tych dokumentów zażądali posłanka Ewa Kozanecka i poseł Piotr Król.
– Odpowiedzi są powszechnie dostępne, choćby w Biuletynie Informacji Publicznej. Poseł żąda od moich pracowników i ode mnie, nagle wkraczając do mojego gabinetu, zakłócając pracę urzędu, pokazując legitymację poselską i mówiąc, że mam obowiązek przekazać mu takie informacje. Tak, mam taki obowiązek i je przekażę. Ale najważniejsze pytanie jest o sens takich działań – mówi Ryszard Brejza, prezydent Inowrocławia. W rozmowie z nami, prezydent miasta przyznał, że prace nad kompletną odpowiedzią trwają i szybko się nie zakończą. – To nie jest proste, gdy posłowie i tutejsi radni przychodzą tak nagle i tak nieprzygotowani – mówi naTemat prezydent miasta.
– Na pytanie o to, z czym konkretnie przychodzą, jeden z posłów odczytał mi listę pytań, którą miał spisaną na pomiętej kartki wyciągniętej z kieszeni – relacjonuje prezydenta Brejza. Przy okazji opowiada też, w jaki sposób posłowie byli "przygotowani" do nagłej kontroli.
Fot. UM Inowrocławia
Czego spodziewa się prezydent Inowrocławia w następnych miesiącach? – Jako miasto, co kilka dni mamy zaszczyt być bohaterami Wiadomości TVP. Wraz z moimi zmanipulowanymi wypowiedziami. Z pokazywaniem miasta jako brudnego, obdrapanego, rozsypującego się. To ma być skompromitowanie mojej osoby. Ale to jest przede wszystkim obraza mieszkańców. To są metody rodem z państwa totalitarnego. I tak będzie w każdym miejscu, gdzie są jeszcze niezależni samorządowcy i mieszkańcy. To jest ugruntowanie władzy totalnej.
Poznań
Poznańscy urzędnicy także mieli pełne ręce roboty przy kompletowaniu dokumentów dla posłów Tomasza Ławniczaka i Tadeusza Dziuby. Jak mówi w rozmowie z naTemat prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak, kontrolujący urząd posłowie domagali się całego wachlarza dokumentacji, która w większości jest dostępna publicznie i dotarcie do niej nie sprawia większych problemów.
– To wejście porównałbym do działań komisarzy ludowych w okresie socjalizmu, gdy wchodzili do różnych instytucji na ludowe kontrole. W Poznaniu odbyło się w asyście kamery TVP. Mojemu zastępcy wtargnęli na spotkanie, w którym uczestniczyło kilkanaście osób. Drugiemu zastępcy także próbowano przerwać spotkanie. A jeszcze bardziej zaskoczyło mnie to, że w nalocie brał udział poseł Dziuba. To on namawiał mnie na start w wyborach. Znamy się od dziesięciu lat, ma mój numer, mógł się umówić – twierdzi prezydent Poznania.
Dalsze kroki w postępowaniu rządzącej większości względem poznańskiego samorządu jest dla Jacka Jaśkowiaka jasne. – Dla mnie to takie działania na pokaz. Jestem przekonany, że przekazane przez nas materiały będą wybiórczo wykorzystywane, przy wsparciu mediów publicznych. Np. informacje o delegacjach - jak to ja czy moi zastępcy nie siedzimy na miejscu, tylko jeździmy po Europie. Oni chyba nie rozumieją, że aby poprawić działanie miasta, pozyskać inwestorów i nie powielać błędnych rozwiązań, po prostu trzeba podróżować, spotykać się z inwestorami.
– Te działania dwójki parlamentarzystów traktuję jako próbę dyskredytowania urzędujących samorządowców i poprawy politycznego wizerunku kandydatów PiS. To rodem z PRL-u: wykorzystanie mediów, służb specjalnych. Oni są przesiąknięci tą komunistyczną mentalnością. Korzystając z okazji, zapytałem o nasz poznański dworzec, kiedy do dawnego budynku wrócą funkcje pasażerskie. Usłyszałem, że za 8 lat. Dlaczego ci posłowie robią populistyczną pokazówkę, a nie zajmą się pracą na rzecz Poznania? – tłumaczy prezydent Poznania.
A czego spodziewa się w tej jeszcze nieoficjalnej kampanii wyborczej? – Spodziewam się jeszcze większej eskalacji tych ataków ze strony służb specjalnych i mediów publicznych, grzebania w życiu prywatnym. Nie wykluczam też zatrzymań przed kamerami. To będzie najbardziej brutalna kampania po 1989 roku – kończy rozmowę poznański polityk.
Dla dobra opinii publicznej
O swoją kontrolę zapytaliśmy posła Tadeusza Dziubę, który kontrolował poznański magistrat. – Poprosiliśmy o dane i informacje w zakresie 12 zagadnień, z których trzy dotyczyły bezpośrednio spółek komunalnych. Z sekretarzem miasta ustaliliśmy, iż w tym ostatnim zakresie zgłosimy się po informacje za trzy tygodnie, bo było oczywiste, że nie ma ich na miejscu – mówi w rozmowie z nami poseł Dziuba.
– W pozostałym zakresie, dotyczącym bezpośrednio funkcjonowania urzędu miasta, poprosiliśmy o dostarczenie dokumentów bezzwłocznie. Dotyczyło to następującej problematyki: nagród osób funkcyjnych i kadry kierowniczej, delegacji krajowych i zagranicznych tych osób, samochodów służbowych i służbowych telefonów komórkowych, składów zarządów i rad nadzorczych spółek komunalnych. Sporą część dokumentów, o które prosiliśmy, otrzymaliśmy w ciągu 3-4 godzin – dodaje.
Fot. screen z materiałów Urzędu Miasta Poznania
– Wybór terminu jest niewątpliwie kontrowersyjny, ale inicjatorom-posłom chodziło o to, by opinia publiczna zwróciła uwagę na rzadko stosowany instrument dostępu do danych i informacji (art. 19 ustawy – przyp.red.), tym bardziej, że niebawem będą go mogli stosować radni – tak brzmi odpowiedź na nasze pytanie.
Do wyborów samorządowych pozostało kilka miesięcy (choć jeszcze nie wiadomo kiedy dokładnie zostaną przeprowadzone). Patrząc na dotychczasowe metody i nagłe potrzeby kontrolowania samorządów rządzonych przez polityków partii opozycyjnych, podobnych akcji z medialnym zapleczem może być więcej.