Historia opowiedziana po 13 latach. Jak para polskich studentów przeżyła morderczy huragan Katrina
Kuba i Sylwia poznali się w Nowym Orleanie tuż przed uderzeniem śmiercionośnego huraganu. Wkrótce przeszli przez piekło, czekając na ocalenie w opanowanej przez gangi hali sportowej, zalewanej przez wzburzone wody Missisipi. Teraz powstała o tym książka „W uścisku Katriny”.
Wyjazd
Niemal dwa tysiące śmiertelnych ofiar i ponad 100 miliardów dolarów strat to tragiczny bilans morderczego huraganu Katrina. Do dziś Nowy Orlean nie podniósł się w pełni z tamtych zniszczeń. Liczące przed huraganem z 2005 roku pół miliona mieszkańców miasto rok później zamieszkiwała jedynie połowa tej liczby. Większość z nas śledziła te dramatyczne wydarzenia na ekranach telewizorów. Ale niewielka grupa polskich studentów, przebywających na południu USA w ramach programu Work & Travel, znalazła się w samym oku cyklonu.
Widok z lotu ptaka na Nowy Orlean ze stadionem Superdome w tle.•Fotolia
– To była moja pierwsza tak daleka zagraniczna podróż. Moim celem początkowo był Nowy Jork. To miasto jawiło mi się jako spełnienie amerykańskiego snu. Niestety, firma z Polski, która organizowała mi ten wyjazd, miała do zaoferowania jedynie Nowy Orlean. Stwierdziłem, że pojadę tam na kilka tygodni, odpracuję czas, który mam zapisany w umowie, po czym wyjadę do Nowego Jorku. Tak myślałem przed poznaniem Sylwii… A wtedy, mimo że początki naszej znajomości wcale nie były takie różowe, wyjazd na północ Stanów odłożyłem na później – wspomina Kuba Kucharski.
Obraz zniszczeń i zalane tereny wokół miasta.•© NOAA/Science Source/Getty Images
Nadchodzi Katrina
Pozostało im zaledwie kilkanaście dni do końca kontraktu, gdy niespodziewanie nad Nowy Orlean nadszedł huragan piątej, czyli najwyższej kategorii. – Nic nie zapowiadało nadchodzącego cyklonu. To była piękna niedziela. Świeciło słońce, niebo było bezchmurne, a termometry wskazywały ponad 30 stopni Celsjusza. Mieszkańcy wspominali, że już dawno nie było tu tak wysokich temperatur. Zamierzałem spędzić tę niedzielę wspólnie z Sylwią, spacerując po nabrzeżach Missisipi – mówi Kucharski.
Jeden ze zniszczonych domów w czasie Katriny•Fotolia
Szybko okazało się, że studenci muszą zmienić swoje plany. Miasto nie było przygotowane na nadchodzące wydarzenia. Władze zarządziły obowiązkową ewakuację, pierwszą w historii miasta. Posiadacze samochodów spakowali swój dobytek i wyjechali w bezpieczne miejsca. W mieście pozostali najbiedniejsi, głównie czarnoskórzy mieszkańcy slumsów, oraz niewielka grupa turystów i studentów, którzy nie mieli jak opuścić Nowego Orleanu.
– Nikt nas nie poinformował wcześniej o huraganie. Gdy w niedzielę zadzwoniliśmy pod numer alarmowy do naszego biura, które miało swój oddział w Bostonie, kobieta dyżurująca powiedziała nam, że nic nie wie o huraganie i że u nich jest piękna pogoda – opowiada Sylwia.
– Dopiero mój tata, który był w Polsce i już wtedy wiedział z mediów, że do miasta nadchodzi najsilniejszy huragan w historii USA, krzyczał do słuchawki – Uciekajcie! Ewakuujcie się jak najszybciej z tego miasta! – dodaje Kucharski. – Paradoksalnie oni w Polsce wiedzieli lepiej od nas, co za chwilę stanie się w tym mieście. Niestety, byliśmy bezradni, bo władze nie zapewniły żadnych autobusów, by nas zabrać. Mogliśmy albo zostać w wynajmowanym drewnianym domku albo szukać innego schronienia.
Widok na park Six Flags po przejściu Katriny•Fotolia
W radiowych i telewizyjnych komunikatach władze nakazały pozostałym w mieście ludziom, by przenieśli się na kryty stadion Superdome, który miał stanowić tymczasowe miejsce schronienia dla 26-tysięcznej rzeszy mieszkańców. Sytuacja jednak wymknęła się władzom spod kontroli. Gdy huragan uderzył w miasto, pod naporem kilkumetrowej fali, wały przeciwpowodziowe zostały przerwane i wkrótce to jedno z najstarszych miast Stanów Zjednoczonych znalazło się niemal całkowicie pod wodą, sięgającą w niektórych miejscach sześciu metrów. Co gorsza, zaczęło szerzyć się bezprawie. Uzbrojone bandy rabowały zalane domy i sklepy. Morderstwa, gwałty, brutalne pobicia i kradzieże stały się codziennością. Niewiele lepiej było wśród uciekinierów, ściśniętych w dusznych korytarzach budynku Superdome. Jedna osoba popełniła tam nawet samobójstwo.
– Spaliśmy na materacach wśród najbiedniejszej grupy społeczeństwa tego miasta. Wspominam o tym, gdyż sytuacja wymknęła się spod kontroli w momencie, gdy ludzie usłyszeli, co stało się na zewnątrz. Stracili bliskich, domy, cały swój dobytek. Przestało im zależeć już na czymkolwiek. Większość z nich starała się jakoś pozbierać, wspierali się nawzajem. Ale były też takie grupki młodzieży, które całkowicie straciły w tym momencie poczucie człowieczeństwa. Bójki i kradzieże były na porządku dziennym. Dodatkowo informacje o gwałtach i morderstwach, które rozchodziły się błyskawicznie, nasilały we mnie poczucie, że za chwilę dojdzie do jeszcze większej tragedii. Zależało mi przede wszystkim na bezpieczeństwie Sylwii. Musiałem ją chronić – opowiada Kuba Kucharski.
Zdjęcie z wnętrza stadionu.
Zniszczenia wywołane przez Katrinę.•Dreamstime
Narastające z dnia na dzień niechęć i wzburzenie ludzi potęgował fakt, że wciąż nie nadchodziła pomoc. - Kolejne zasłyszane informacje mówiły o tym, że zostaniemy na stadionie przez kolejne tygodnie lub nawet miesiące, bo miasto zostało całkowicie zalane – mówi Sylwia Kucharska.
Błyskawicznie przybierająca woda potęgowała poczucie zagrożenia. Para polskich studentów, odcięta od świata i tracąca nadzieję na ratunek, musiała odnaleźć w sobie siłę, by przeciwstawić się bandytom i uratować nie tylko resztki człowieczeństwa, ale i życie.
– Nie było z nami żadnego kontaktu. Telefony mieliśmy rozładowane, nie działała sieć telekomunikacyjna. Nie mogliśmy w żaden sposób przekazać informacji naszym najbliższym, gdzie jesteśmy. Byłam załamana, martwiłam się o rodziców i dziadków, bo wiedziałam, że pewnie odchodzą od zmysłów. Ale mogłam liczyć na Kubę. Był dla mnie ogromnym wsparciem. Z późniejszych informacji dowiedzieliśmy się, że uznano nas w Polsce w tamtym czasie za zaginionych – przypomina Sylwia Kucharska.
– Dopiero po kilku dniach udało mi się powiadomić rodziców, gdzie się znajdujemy. Oni przekazali te wieści do Konsulatu Polskiego w Chicago oraz do Ambasady w Waszyngtonie i tak rozpoczęła się akcja ratunkowa – dodaje Kucharski.
Historia po latach
Kuba Kucharski potrzebował ponad 10 lat, by zmierzyć się z tematem, który tak mocno naznaczył jego gwałtowną przemianę z lubiącego imprezować studenta, w odpowiedzialnego mężczyznę.
Kuba i Sylwia na kilkanaście dni przed nadejściem huraganu.
Skala zniszczeń po huraganie Katrina.•Fotolia
18 czerwca, Kuba Kucharski będzie gościem Klubu Podróżników Śródziemie w Krakowie. Opowie o pobycie w Nowym Orleanie oraz przybliży historię, która miała miejsce na stadionie Superdome w czasie uderzenia huraganu Katrina.